Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC
MONAR TRIP by Kaja Buza - Wersja do druku

+- Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC (https://dopal.org)
+-- Dział: Na temat używek (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Zdrowie i detoks (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=10)
+--- Wątek: MONAR TRIP by Kaja Buza (/showthread.php?tid=1353)

Strony: 1 2 3 4


MONAR TRIP by Kaja Buza - Kajabuza - 15.11.2022

Więc jakby ktoś był ciekawy jak wyglądało leczenie w monarze krótki trip raport.
.
Na początku przyjęcie. Zebrali się wszyscy pacjenci, terapeuci w sali od "społeczności".
.
Społeczność - tak nazywano zebranie całego ośrodka w celu omówienia różnych spraw o stałych ustalonych godzinach, ale także w nagłych przypadkach. Wisiał dzwon przy wejściu i w każdej chwili, każdy pacjent czy terapeuta mógł zadzwonić w nagłych przypadkach. Wówczas każdy przerywał swoje zajęcie i miał obowiązek stawić się na "społeczności".
.
Przyjęcie wiadomo. Przedstawiamy się, mówimy z czym był problem itd.
.
Stajemy się NOWICJUSZEM. Przez pierwszy miesiąc nie możemy pić kawy, mamy ograniczone lekko prawa względem starszych pacjentów, a ubieramy jedynie "szmaty". Nie można swoich ciuchów.
.
Szmaty - ciuchy robocze, typowe zazwyczaj niebieskie jak robotnicy na budowie i w tym trzeba było chodzić ubranym.
.
Każdy nowicjusz dostawał przydzielonego w głosowaniu opiekuna i na społecznościach siedział przed nim na glebie. Opiekun wprowadzał nowego w życie ośrodka, zasady itp.
.
Jedne z głównych zasad:
-ZERO chodźby nawiązań do dragów, wspominania o nich itd.
-Zero przekleństw.
-Zakaz palenia na czczo rano.
-Żadnych układów i przymykania oka dla łamiących zasady.
.
Dzień. Pobudka o 6. Od razu kilometr biegu w lesie. Po powrocie śniadanie, a po śniadaniu "odprawa" na której osoba z funkcją Kierownika Pracy wyznaczała kto, co będzie tego dnia robił. Jedni rąbali drzewo pod wiatą. Drudzy mieli przydzielonego "ciecia" to znaczy tym drewnem palili w kilku piecach, żeby było ogrzewanie, ciepła woda itd. Jeszcze inni dostawali "zmianę" czyli dzień na kuchni gdzie musieli dla kilkudziesięciu osób zrobić trzy posiłki rozpisane przez osobę z funkcją Szefa kuchni. Kolejni znowu sprzątanie niemałego domu od piwnicy aż po strych. I tak codziennie ktoś dostawał jakąś "fuchę".
.
Praca trwała od 7 do 15 (i nie było mowy o ściemnianiu, liczyła się uczciwość i sumienność. Nic ponad ludzkie siły, ale bez opierdzielania się).
.
Po pracy obiad na stołówce, chwila na kawę i ROZLICZENIE.
.
Rozliczenie to znaczy każdy musiał uczciwie pucować się z przewinień czy zaniedbania czegoś. Każdy członek społeczności, jeśli dana osoba coś zrobiła, a zapomniała lub chciała ukryć to miał obowiązek, jeśli to widział "uprzejmie donieść" w imię uczciwości. Bo też tak myślę, że UCZCIWOŚĆ była chyba fundamentem całego leczenia.
.
A dlaczego ktoś miałby chcieć coś ukryć na rozliczeniu? A no dlatego, że po spowiedzi, padały z ust innych osób propozycje DOCIĄŻENIA a następnie głosowano za jedną. Np. 3x1 - oprócz kilometra rano wstanie wcześniej i bieg 3 kilometry dodatkowe, zmyjka po obiedzie i różne dodatkowe "zajęcia" wykraczające poza obowiązki każdego. Najgorsze dociążenie jakie podczas mojej terapii padło, to za granie w kasynie na przepustce miesiąc pracy (lub do odwołania, nie pamiętam teraz) od bodajże siodmej do samego wieczora z przerwami jedynie na posiłki. I te osoby sumiennie pracowały całymi dniami. Reszta sobie w siatkówkę grała w wolnym czasie itd a one pracowały. Były też lekkie "DOCIĄŻENIA" za jakieś drobiazgi. Wiadomo. Tam się nikt nie znęcał nad drugim, chodziło tylko o karę za nieprzestrzeganie zasad i wpojenie "ćpunowi" poczucia obowiązku życia w uczciwości wobec siebie i innych.
.
I tak się toczyło życie. Późnej z nowicjusza stawało się prawowitym członkiem społeczności. Z czasem każdy dostawał stopniowo na jakiś czas funkcje. Szef kuchni (co ciekawe szefowie zazwyczaj dwóch kuchni nie mieli w obowiązkach tylko wymyślać co ma ktoś ugotować, ale ogarnąć czego ile jest, rozplanować, wiedzieć co kiedy trzeba zamówić itd, także każda funkcja to nie był tylko tytuł i proste robótki), prezes, kierownik pracy, gospodarz itd itp.
.
Aż po dwunastu miesiącach, czasami krócej (ja jako wzorowy ćpun hyhy wyszedłem po 11 najak! 😎) zostawaliśmy Absolwentami. Przed wyjściem musieliśmy mieć plan co dalej z naszym życiem i przedstawić go społeczności, która często wyrażała swoje zdanie, podpowiadała coś a nierzadko potępiała jakiś element PLANU i pacjent go zmieniał ostatecznie.
.
Co jeszcze utkwiło mi w pamięci, to przepustki do domu. Pierwszych kilka z opiekunem na dzień czy dwa. NAJGORSZE, że musieliśmy "zlewać zagrożenia". Zagrożenia to osoby z którymi ćpaliśmy itp. Wyobraźcie sobie i to autentyk, że szedłem ulicą z opiekunem i stał Gość z którym jeszcze przed leczeniem ćpałem jak gdyby nigdy nic, a nagle muszę Go zignorować, zlać no zachować się jakbym nim wręcz wzgardził, a przynajmniej tak to mógł odebrać, bo krzyczał "siema" a moim obowiązkiem było to olać i iść dalej. (Pominę fakt, że to był Człowiek po wyrokach za poważne sprawy do którego czułem ogromny respekt i fakt, że za takie zachowanie po prostu mnie nie uwalił na piz*ę wtedy to anioł stróż chyba czuwał XD Późnej poruszałem tę kwestię na społecznościach, że to jest poniekąd zagrożenie dla pacjenta i opiekuna takie zlewanie ziombli i, że można przecież normalnie przywitać się i przedstawić sprawę tak czy siak i każdy zrozumie kto kolegą itd itp, wiadomo wprowadzałem swoje REWOLUCJE pomysły i sugestie także w MONARZE 😄😄😄)
.
Oprócz obowiązków były też warsztaty na których można było rozwijać sobie zajawkę typu rapowanie, break dance, grafitti itd. Przyjeżdżało sporo znanych osób z branży, których ksyw nie podam ze względu na rodo, ale na pewno większość z Was zna danych artystów. 😄
.
Co na koniec mogę dodać, że w chuj się przywiązałem do tego miejsca. Po wyjściu, mimo braku obowiązku bardzo długi czas jeździłem na weekendy tam, bo czułem się tam jak w domu. Jednak prawie rok mieszkania tam, wspólnego dbania o ten dom itd zrobił swoje. Mimo, że nie było lekko wcale tak z życia ćpuna wkręcić się w normalne codzienne życie. 😊
.
Napisałabym, że POLECAM, ale to nie ośrodek wypoczynkowy w Pasikurowicach, tylko kwestia poważnej decyzji o leczeniu. 😎
.



RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Beeniepatu - 15.11.2022

Fajnie, ze napisales jak to wyglada od "kuchni" - przyznam, ze Twoj opis nie wybrzmiewa tak kolorowo jak z ust kadry zarzadzajacem monarem (np w Krakowie). 
Szkoda tylko, ze nie osiagnales zamierzonego celu 11ty miesiecy, tak milo wspominanego pobytu 😎


RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Kajabuza - 15.11.2022

Beeniepatu właśnie przypomniałeś mi, że miałem na końcu zaznaczyć, że w zależności od danego ośrodka Monaru zasady, zwyczaje itd mogą się różnić. Jeździliśmy do zaprzyjaźnionego ośrodka czasami i tam czuć było inny "styl życia", że tak to ujmę, mimo, że leczenie polegało z grubsza na tym samym schemacie. 😊

A no i, że to było ponad 15 lat temu, dlatego na dzień dzisiejszy dużo się mogło zmienić, tym bardziej, że coś mi świta, że NFZ bodajże za bardzo zaczął ingerować w to jak wyglądać POWINNO leczenie i raczej nie tak jak to Marek Kotański "rozkminił" ❤️

Coś mi świta, że takie tam prawa człowieka chcieli, albo wprowadzili, że przykładowo nikt nie ma prawa pacjenta przeszukać, czy z przepustki nie przywiózł dragów do ośrodka, bo coś tam, prywatne rzeczy, osobiste itd. 

Także Monar jaki Poznałem może dziś być... Zupełnie inny. 

Co do CELU. To zaczęło się od alkoholu, bo tego nikt nie zabraniał po leczeniu. Się piło coraz więcej. Późnej jakieś morale zanikały co do dragów i tak jakoś... 
😊 WYSZŁO 😊
Ale, żeby była jasność ponad 15 lat i nie dałem się już tak wciągnąć dragom jak przed ośrodkiem. Żadne to tłumaczenie, ale jednak fakt, że nawet jak coś było bardzo dobre i mogłem znowu całkiem w to popaść, to jakieś tam hamulce działały i działają do dziś, że człowiek potrafi powiedzieć STOP. Przypilnować życia i za jakiś czas sobie znowu "się naćpać jak świnka pepe". 😊



RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Kajabuza - 16.11.2022

Beeniepatu a tak z ciekawości. Co ta Kadra z Krakowa takiego opowiada? 
Obiecuje wspaniałe wczasy wypoczynkowe z leczeniem w pakiecie? 😅
Jedyne co wyczytałem ciekawego, to że można sobie tam detox zaraz obok zrobić przed leczeniem (przed moim leczeniem po prostu nie mogłem być naćpany na przyjęciu, nikt do krwiobiegu nie zaglądał itd). Znowu jak byłem w Stanominie, to był gość uzależniony głównie od trawy, alko i był właśnie z Krakowa. Jemu lekarz czy jakiś psycholog polecił jechać do Stanomina właśnie (między 600 - 700km drogi), a nie do Monaru w Krakowie, co już daje do myślenia. 🤔
(Chociaż też ośrodek w Stanominie jest uznawany za jeden z najlepszych i najskuteczniejszych) 



RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Beeniepatu - 16.11.2022

@"Kaja Buza" nie. Mowi to samo co Ty, tylko przekaz wybrzmiewa pozytywnie a nie negatywnie jak u Ciebie


RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Kajabuza - 16.11.2022

A to zapewne, żeby nie zniechęcać potencjalnych pacjentów. 😅
Ale to chyba oczywiste, że leczenie nie jest i chyba nawet nie może być lekką sprawą, pozytywne wibracje, kolorowe firanki i owocowe czwartki. 
Musi być ciężko! 😈
Jeśli nie fizycznie nawet to psychicznie. W Stanominie znowu terapeuci indywidualnie dobierali temat wypracowań i serio czasami tak CIĘŻKIE tematy trzeba było szczegółowo opisać, że wolałbym 10h z siekierą w lesie zapieprzać niż rozdrapywać stare rany, żeby się skonfrontować z przeszłością i własnymi podłościami iitd. 😄



RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - fiodor - 16.11.2022

O to to jak byłem w Choroszczy po detoxie od razu wyjechałem po 3 dniach jak zobaczyłem na jakie tematy wypracowania trzeba będzie stukać....


RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Beeniepatu - 16.11.2022

@"Kaja Buza" nie znam sie na tym. Sa pewnie rozne metody. O ile na pewno uczenie obowiazkowosci, odpowiedzialnosci za powiezone zadania, jest na 100% dobrym sposobem, z wiadomych wzgledow, o tyle przy uzaleznieniach, ktorych mechanizm polega na uposledzeniu ukladu nagrody w mozgu, nie wiem czy rozsadnym jest stosowanie metod polegajacych na demotywowaniu. Z racji, ze ten uklad wiaze sie z motywacja, raczej szedlbym w strone pokazywania i uczenia, ze przyjemnosc i motywacja moga byc wzbudzane bez wspomagania sie substancjami. 
Kotanski jednak wyprowadzil wiele osob z nalogu, przez swoja kontrowersyjnw metode 'dociazania'. A to znaczy, ze dziala. Najpewniej znow najwieksze znaczenie ma, na kogo ta metoda zadziala.


RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Chochlik - 16.11.2022

W życiu bym nie poszedł do monaru xD


RE: MONAR TRIP by Kaja Buza - Kajabuza - 16.11.2022

Chochlik obyś nigdy nie musiał. 😎
I tego życzę każdemu, żeby kontrolował swoje zażywanie. Wszystko dla ludzi i takie tam... Wiadomo. 😊
Ja pamiętam ten czas kiedy podjąłem swoją decyzję o Monarze. Miałem z 18 lat, za sobą 3 lata niemal codziennego walenia po batach, zawalone życie towarzyskie, rodzinne, edukacyjne, przyszłościowe, no dno i 777 metrów mułu.
Do tego dążyć nie należy. 😁
Sam przez większość tamtego ciągu nie wyobrażałem sobie siebie w ośrodku, bo nie widziałem problemu, ale przyszedł taki dzień i to piszę serio, bez fantazjowania, że po którejś nocce jakby wróciłem do świata żywych, takie jebnięcie jak obuchem w łeb, no nie potrafię opisać tego jak wtedy NAGLE do mnie dotarło w jakiej sytuacji się obecnie znajduje. 
Jakby... Amfetaminowe klapki mi ktoś zdjął nagle z oczu. 😄😄😄
I wtedy podjąłem decyzję. I było zajebiście. 😎