Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC
Śmierć na zamówienie. Jak opioidy zabijają Amerykę - Wersja do druku

+- Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC (https://dopal.org)
+-- Dział: Na temat używek (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Ogólne dyskusje o RC (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=9)
+--- Wątek: Śmierć na zamówienie. Jak opioidy zabijają Amerykę (/showthread.php?tid=1611)



Śmierć na zamówienie. Jak opioidy zabijają Amerykę - aleksander37 - 03.01.2023

Fentanyl może zabić nawet w niewielkiej, dwumiligramowej dawce: substancja 50 razy silniejsza od heroiny wywołuje trudności z oddychaniem, spowalnia akcję serca i prowadzi do zawału. Być może tak właśnie umierał Luca Manuel, którego tragedię opisał brytyjski dziennik "The Guardian". Trzynastolatek z Redding w Kalifornii miał silny ból po kanałowym leczeniu zęba i chciał znieczulić się kupioną od dilera marihuaną. Ten podsunął mu jednak podróbkę percocetu, popularnego w USA silnego leku opioidowego, która zawierała zabójczy fentanyl. Chłopiec zmarł tego samego popołudnia skulony przed ekranem komputera.Kto umiera częściejLuca Manuel to jedna z ofiar kryzysu opioidowego, który trawi Amerykę równolegle z falą przemocy z użyciem broni palnej. Jak wynika z danych amerykańskiego Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC), od początku maja 2020 do końca kwietnia 2021 roku z powodu przedawkowania narkotyków zmarło ponad 100 tys. Amerykanów. To najwyższy wynik w historii USA i aż 30-procentowy wzrost w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej – wówczas zmarło 78 tys. osób. Plaga uzależnień od opioidów pochłania już więcej ofiar niż wypadki samochodowe i przemoc w użyciem broni palnej razem wzięte.
Zgodnie z danymi cytowanymi przez „New York Timesa", około 70 proc. śmierci z przedawkowania opioidów dotyczy mężczyzn między 25. a 54. rokiem życia. Większość to biali Amerykanie, choć problem coraz częściej dotyka również Afroamerykanów. Liczba tych zgonów rośnie najszybciej między innymi w Kalifornii, Tennessee, Luizjanie, Missisipi, Kentucky, Vermont (w ciągu roku wzrost aż o 85 proc.) i Wirginii Zachodniej.Podróbka ze SnapchataZa największą liczbę zgonów (aż 64 tys.) odpowiadają opioidy, takie jak nielegalny fentanyl, czyli odpowiednik dostępnego na receptę leku o tej samej nazwie. Większość produkowanego nielegalnie fentanylu pochodzi z Chin i szmuglowana jest przez południową granicę USA. Proszek najczęściej trafia najpierw w ręce meksykańskich karteli narkotykowych, które tworzą na jego bazie mieszanki: dorzucają heroinę, kokainę lub metamfetaminę. Substancja, sprzedawana początkowo na wschodzie USA jako alternatywa dla heroiny, szybko rozprzestrzenia się również na zachodnie wybrzeże.
Ofiarą opioidów padają ludzie z różnych środowisk, począwszy od artystów, jak zmarły w 2018 roku raper Mac Miller, po nastolatków takich jak Luca Manuel, którzy widząc coś, co wygląda jak zwykła tabletka, myślą, że kupują lek przeciwbólowy, tyle że bez recepty.
O tym, jak tragicznie może zakończyć się przyjęcie fentanylowej podróbki, przypomina również historia 22-letniego Charliego Ternana. Jak donosi dziennik „San Francisco Chronicle", student Uniwersytetu Santa Clara nabawił się silnego bólu pleców po sześciogodzinnej podróży z rodzinnej Pasadeny do północnej Kalifornii. Aby uniknąć komplikacji związanych ze zdobyciem recepty, chłopak zamówił "percocet" u dilera na Snapchacie. Zmarł tego samego dnia, zaledwie kilka godzin przed umówioną rozmową o pracę.Bierz i nie pytajDrastyczny wzrost liczby przedawkowań w USA to kolejna odsłona kryzysu opioidowego, którego początków należy doszukiwać się w połowie lat 90. Silne leki opioidowe, takie jak hydrokodon, morfina czy tramadol, przez dekady przepisywane były w USA tylko chorym na raka lub pacjentom po najcięższych operacjach. Zmiana nastąpiła w 1996 roku, gdy oświadczenie w tej sprawie wydała między innymi organizacja zajmująca się badaniami nad bólem American Pain Society. Stwierdzono wówczas, że opioidy powinny być stosowane nie tylko podczas leczenia przewlekłych bólów nowotworowych, ale także w przypadku osób cierpiących na chroniczny ból pleców, osteoporozę czy ból stawów.Równocześnie – bo w 1996 roku – na amerykańskim rynku farmaceutycznym pojawił się oxycontin. Jego producent Purdue Pharma szybko ruszył z agresywną kampanią reklamową, w ramach której przekonywał, że lek jest w pełni bezpieczny i uzależnia mniej niż jeden procent pacjentów. W ciągu zaledwie pięciu lat od startu kampanii liczba wypisywanych recept na oxycontin wzrosła z 670 tys. do 6,2 mln rocznie. Specyfik szybko stał się jednym z najczęściej nadużywanych leków w USA, a połowa recept na ten środek wystawiana była przez lekarzy pierwszego kontaktu. Szeroko opisywana była między innymi historia dr Jacqueline Cleggett z Nowego Orleanu, która otworzyła "klinikę leczenia bólu" i taśmowo wypisywała recepty za pieniądze.
– Napędzona przez koncerny farmaceutyczne machina wpędziła w nałóg wielu Amerykanów, którzy z czasem potrzebowali coraz silniejszych dawek leku – mówi serwisowi Weekend.Gazeta.pl prof. Nancy Campbell, amerykańska badaczka specjalizująca się w historii kryzysu opioidowego. – Z biegiem lat zwiększono restrykcje dotyczące wypisywania recept na leki opioidowe, przez co uzależnieni zaczęli sięgać po dostępną na czarnym rynku heroinę, a potem po jeszcze silniejszy fentanyl – dodaje prof. Campbell.Dostawa do domuSkoro kryzys opioidowy trawi Amerykę od niemal 30 lat, to dlaczego dopiero teraz zbiera tak śmiertelne żniwo? Według analizy „New York Timesa", rekordowa fala przedawkowań sprzężona jest między innymi ze skutkami ubocznymi pandemii: lockdownami, osłabieniem więzi społecznych oraz wzrostem zachorowań na depresję. Sytuacji nie ułatwiło również tymczasowe zawieszenie terapii uzależnień na rzecz walki z koronawirusem. Jednocześnie pozostawieni sami sobie Amerykanie mieli trudniejszy dostęp do naloksonu, czyli leku ratującego życie w przypadku przedawkowania opioidów.
– W północnej części stanu Nowy Jork, gdzie mieszkam, organizacje pomocowe wprowadziły w czasie pandemii bardzo sprawny system: wystarczy, że uzależnieni wyślą SMS pod specjalny numer i umówią się na dostawę darmowego leku do domu – mówi prof. Nancy Campbell. – Trzeba mieć jednak świadomość, że w wielu miejscach to tak nie działa. Na amerykańskiej prowincji brakuje sprawnie działających organizacji pomocowych, które rozdają potrzebującym nalokson za darmo. Niekiedy jedyną alternatywą jest zakup leku w aptece, ale to wiąże się z wydatkiem rzędu kilkudziesięciu dolarów, co dla niektórych może być ceną zaporową – tłumaczy Campbell.680 kilogramówJak podkreślają zgodnie amerykańscy eksperci, za obecną plagą zgonów z powodu przedawkowania stoi również większa dostępność nielegalnego fentanylu. Związane jest to ze zmianą strategii meksykańskich karteli narkotykowych. Zamiast dalej inwestować w przemyt heroiny, siatki przestępcze zaczęły stawiać na tańszy w produkcji fentanyl, który nawet w niewielkich ilościach szmuglowany jest przez pustynię. - Po raz pierwszy w historii obserwujemy też przypadki przemytu narkotyków między oficjalnymi przejściami granicznymi. Kartele są coraz bardziej pomysłowe: zastraszają migrantów i na ich barkach sprowadzają towar do USA – mówi cytowana przez telewizję NBC News amerykańska funkcjonariuszka straży granicznej Gloria Chavez.
Jak wynika z danych amerykańskiej Agencji ds. Walki z Narkotykami (DEA), tylko w zeszłym roku funkcjonariusze przechwycili na granicy około 680 kg tej substancji, co według szacunków wystarczyłoby do zabicia całej populacji 330-milionowej Ameryki (przypomnijmy – śmiertelna dawka to zaledwie 2 mg). Dla porównania w 2013 roku, gdy fentanyl był w Stanach nowością, skonfiskowano zaledwie niecały kilogram tego proszku.
Nalokson ratuje życie
Wlewający się strumieniem do USA fentanyl i rosnąca przez to fala przedawkowań to kolejne wyzwanie dla administracji Joe Bidena, która już i tak zmaga się m.in. z szalejącą inflacją i problemami z łańcuchem dostaw. Choć na terapię uzależnień i pomoc psychologiczną przeznaczono w 2021 roku 1,8 mld dol., krytycy zarzucają Bidenowi, że to wciąż za mało. Ich zdaniem przy tak dużej skali kryzysu opioidowego potrzebne jest zapewnienie powszechnego dostępu do leczenia (a nie tylko dla osób z polisą ubezpieczeniową) oraz zniesienie restrykcji dotyczących buprenorfiny. To stosowany w leczeniu uzależnień lek, który obecnie mogą przepisywać wyłącznie autoryzowani przez rząd federalny lekarze.
W ostatnich miesiącach rośnie również presja, by Biały Dom położył większy nacisk na ratowanie uzależnionych, a nie karanie ich za posiadanie narkotyków. Takie postulaty stawiają w trudnej sytuacji prezydenta USA, który przed tegorocznymi wyborami uzupełniającymi do Kongresu może łatwo strzelić swojej partii samobójczego gola. Tym bardziej, że według badania Gallupa, zaledwie 24 proc. Amerykanów jest zadowolonych z działań administracji mających na celu zwalczanie przestępczości. Nastroje te, rzecz jasna, wykorzystują Republikanie, którzy nie dość, że zarzucają Demokracie zbyt łagodną politykę w tym zakresie, to jeszcze obwiniają go o szybującą liczbę zgonów z przedawkowania opioidów. Jednocześnie amerykańscy eksperci ds. zdrowia publicznego alarmują, że dalszy nacisk na karanie kosztem leczenia uzależnionych przełoży się na dziesiątki tysięcy dodatkowych zgonów.
Szczególnie kontrowersyjnym wątkiem w tej debacie jest sprawa tzw. injection sites. To miejsca, gdzie pod nadzorem personelu medycznego uzależnieni mogą wstrzyknąć sobie narkotyk, a w przypadku przedawkowania dostać ratujący życie nalokson. Pierwsze tego rodzaju punkty powstały już w Nowym Jorku, gdzie według szacunków lokalnych władz z przedawkowania opioidów umiera średnio sześć osób dziennie. Uruchomienie injection sites planują również władze Filadelfii, San Francisco, Bostonu i Seattle. To spotyka się ze sprzeciwem konserwatywnych polityków, którzy argumentują, że tego rodzaju działanie przynosi więcej szkód niż korzyści. Przypominają, że injection sites działają niezgodnie z prawem federalnym, zakazującym prowadzenia punktów, w których zażywa się narkotyki. Kategoryczna w tej kwestii była administracja Donalda Trumpa: powołując się na te przepisy, w 2019 roku zablokowała otwarcie tego rodzaju punktu dla narkomanów w Filadelfii.
Zamówienie na ganku
Tymczasem z dala od waszyngtońskiej polityki skutkom kryzysu opioidowego starają się zaradzić lokalni aktywiści. Serwis internetowy pensylwańskiego radia WHYY opisuje historię Rosalind Pichardo, która jako wolontariuszka rozdaje narkomanom ratujący życie nalokson. Kobieta prowadzi pomoc w Kensington, jednej z najbiedniejszych dzielnic w Filadelfii, gdzie zużyte igły walają się na ulicach, a sprzedający narkotyki dilerzy sterczą w parkach, a nawet na gankach okolicznych domów.Jak wynika z danych cytowanych przez serwis WHYY, w całej Filadelfii od początku pandemii liczba przedawkowań opioidów wzrosła aż o 30 proc. Na ten problem narażeni są między innymi zamieszkujący Kensington Afroamerykanie, którzy według analizy portalu Axios mają zazwyczaj gorsze polisy ubezpieczeniowe niż biali i tym samym trudniej im skorzystać z terapii uzależnień.
– W Ameryce wciąż bardzo wiele w życiu człowieka determinuje rasa i przynależność do grupy etnicznej: to od nich zależy, gdzie się mieszka, do jakiej szkoły się chodzi i jaki wykonuje się zawód – przekonuje prof. Nancy Campbell. – W kraju, w którym zdobycie fentanylu jest równie łatwe jak zamówienie pizzy, kryzys opioidowy zaczyna uderzać w „kolorowe" społeczności ze zdwojoną siłą – dodaje.O pladze przedawkowań w Filadelfii mówi również w wywiadzie dla „Financial Timesa" prof. Jeanmarie Perrone z University of Pennsylvania Hospital: „Tak źle jeszcze nie było. Niemal codziennie słyszę historie ludzi, którzy stracili rodzeństwo, przyjaciela lub inną ukochaną osobę. To przerażające".Równie przerażające jest to, że za początkowe rozkręcenie kryzysu opioidowego w USA odpowiadają koncerny farmaceutyczne. To, że w ostatnich latach za swoje działania zapłaciły miliardowe odszkodowania, za wiele teraz nie pomoże.
Źródło: https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177340,28556787,smierc-na-zamowienie-jak-opioidy-zabijaja-ameryke.html