Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC
LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - Wersja do druku

+- Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC (https://dopal.org)
+-- Dział: Redakcja (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=61)
+--- Dział: Gazeta forum (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Wątek: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 (/showthread.php?tid=4227)



LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - voice.of.voiceless - 11.08.2024

Ten, kto czyni z siebie bestię,
pozbywa się cierpień 
człowieczeństwa.
 - dr Samuel Johnson



 
LSD, czyli substancja, o której gdzieś już kiedyś każdy słyszał, ale nikt nie potrafi na jej temat nic powiedzieć. Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić historię kwasa, opowiedzieć jak doszło do jego odkrycia, dlaczego CIA wykorzystywało tą substancję w programie "kontroli umysłów", kim byli hipisi, jaki mieli wpływ na kulturę, kim, albo czym był "public enemy number one" i jakie były następstwa fali słonecznego acidu w latach sześćdziesiątych? Tego wszystkiego dowiecie się w tym o to artykule - rock'n'roll!

 
Odkrycie, Delysid i pierwsze medyczne zastosowanie
 
Dietyloamid kwasu D-lizergowego to substancja z klasy chemicznej lizergamidów, należąca do grupy psychodelików. Jest to pochodna ergoliny, która jest alkaloidem znajdującym się w sporyszu, czyli pasożytniczym grzybie, który rośnie na zbożach. Zainteresowanie sporyszem wynika z faktu, że liczne kroniki różnie opisywały tego pasożyta. Chińskie i bliskowschodnie kroniki uważały, że ma właściwości lecznicze, a niektórzy uczeni uważają, że mógł być używany do rytuałów w starożytnej Grecji. Pierwszy raz kwas został zsyntetyzowany 16 listopada przez Alberta Hofmanna w szwajcarskich zakładach Sandoz Industries, lecz jako związek schowano go do szafy na kilka lat. Do odkrycia jego psychodelicznych działań doszło przypadkiem, bo 16 kwietnia 1943 roku podczas prowadzenia badań nad LSD, niewielka ilość Lucy wchłonęła się przez skórę Hofmanna. U szwajcarskiego badacza zaczęły występować zmiany percepcji, skręty jelit spowodowane ogromnym wyrzutem serotonin, euforia i wzmocnienie efektów poznawczych, a także efekty wizualne, w tym halucynacje. Oto fragment opisu tego dnia: "Byłem zmuszony przerwać pracę w laboratorium wczesnym popołudniem i wrócić do domu, będąc w stanie wyraźnie nieodpowiednim do pracy. Pociągnięty niezwykle pobudzającą wyobraźnią i intensywnymi fantazjami, doświadczyłem znaczących zmian w postrzeganiu zewnętrznego świata i własnego ciała. Te wszystkie wrażenia były niezwykle żywe i pełne kolorów, z zamkniętymi oczami widziałem nieprzerwany strumień fantastycznych obrazów.".
 
Hofmann wiedział, że to, co się wydarzyło w jego, gabinecie nie było bez znaczenia. Postanowił po 3 dniach ponowić eksperyment, tym razem świadomie przyjmując 250 mikrogramów (0.000250g, lub 0.250mg). Swoje doznania opisał w książce pt. "LSD - Moje niechane dziecko", która jest dostępna nawet w empikach. W swoim dziele chemik pisze:
"Był poniedziałek, 19 kwietnia 1943 roku, gdy przeprowadziłem swój pierwszy eksperyment celowego przyjęcia LSD-25. Zgodnie z wcześniejszymi obliczeniami, wziąłem 250 mikrogramów LSD-25, rozpuszczonych w wodzie, i wypiłem roztwór o godzinie 16:20. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że dawka ta była w rzeczywistości bardzo duża. [...] Zaraz po zakończeniu pracy poczułem się dziwnie niespokojny i doświadczyłem zawrotów głowy. Po drodze do domu na rowerze świat wokół mnie zmienił się w niesamowite, czasem przerażające wizje. Wszystko w moim polu widzenia falowało i zniekształcało się jak w krzywym zwierciadle. Miałem także poczucie, że nie mogę się ruszać z miejsca, chociaż cały czas pedałowałem. Mojemu umysłowi wydawało się, że moje ciało było nieruchome, a mimo to poruszałem się w przestrzeni. [...] Kiedy w końcu dotarłem do domu, mogłem poprosić mojego asystenta laboratorium o pomoc. Przyszedł z lekarzem, który nie mógł znaleźć żadnych oznak fizycznych nieprawidłowości, poza znacznie rozszerzonymi źrenicami. Byłem przerażony, wierząc, że tracę rozum. Powoli jednak strach ustąpił miejsca uczuciu szczęścia i wdzięczności, a percepcja świata zmieniła się na lepsze, bardziej znaczące. Kolory i formy były bardziej intensywne i piękne, co wypełniało mnie uczuciem spokoju i szczęścia. [..] Doświadczenie to głęboko mną wstrząsnęło i zafascynowało mnie na tyle, że kontynuowałem badania nad LSD, co później doprowadziło do szerokiego zastosowania tej substancji w psychoterapii oraz badaniach nad świadomością." Ten dzień zapisał się na kartach historii jako bicycle day, a co ciekawe, jest on obchodzony dzień wcześniej od Światowego Dnia Marihuany. 
 
W 1947 roku firma Sandoz wprowadziła na rynek lek o nazwie, którą zaproponował sam Hofmann - Delysid, sprzedając go jako eksperymentalne narzędzie do wywoływania tymczasowych stanów psychodelicznych u osób normalnych, a później w celu wzmocnienia terapii psychoterapeutycznych. Jak opisał szwajcarski chemik, terapia psychodeliczna wymaga dokładnego przygotowania pacjenta na doświadczenie LSD, aby uniknąć jego strachu przed niezwykłym i nieznanym, gdyż dopiero wtedy możliwa jest pozytywna interpretacja możliwych doświadczeń. Należy mieć na uwadze, że każda podróż na kwasie, to niezwykła eskapada po zakątkach własnej świadomości, dlatego dobór pacjentów jest również ważny, ponieważ nie wszystkie rodzaje zaburzeń psychicznych równie dobrze reagują na te metody leczenie. Skuteczne wykorzystanie psychoanalizy i psychoterapii wspomaganej LSD zakłada konkretną wiedzę u osób, które terapię przeprowadzają. Kwas również został zaproponowany przez Hofmanna również jako środek przeciwbólowy podawany osobom umierającym już na raka - "Jednym z medycznych zastosowań LSD, które dotyka fundamentalnych kwestii etycznych, jest podawanie go umierającym. Praktyka ta powstała w wyniku obserwacji w amerykańskich klinikach, gdzie szczególnie silne dolegliwości bólowe u pacjentów z rakiem, które nie reagują już na konwencjonalne leki przeciwbólowe, mogą być złagodzone lub całkowicie zniesione przez LSD. [...] Zmniejszenie wrażliwości na ból może raczej wystąpić, ponieważ pacjenci pod wpływem LSD są psychicznie tak odłączeni od swoich ciał, że ból fizyczny nie przenika już do ich świadomości. Aby LSD było skuteczne w takich przypadkach, szczególnie ważne jest, aby pacjenci byli przygotowani i poinstruowani o rodzaju doświadczeń i transformacji, które ich czekają. W wielu przypadkach okazało się korzystne, aby członek duchowieństwa lub psychoterapeuta poprowadził myśli pacjenta w kierunku religijnym. Liczne historie przypadków mówią o pacjentach, którzy uzyskali znaczący wgląd w życie i śmierć na łożu śmierci, gdy uwolnieni od bólu w ekstazie LSD i pogodzeni ze swoim losem, stanęli w obliczu swojej ziemskiej śmierci bez strachu i w spokoju." 

 
Cytat:  Cytat
[Obrazek: ko4t3gH.png]
Gdyby dziś Delysid był lekiem stosowanym w medycynie, to tak by wyglądała jego ulotka.
 
Scena została uzupełniona o fragment książki Lęk i Odraza w Las Vegas Huntera Thompsona, na podstawie której nagrano film Las Vegas Parano. Akcja dzieje się juz w 1971 roku.
 
 
Cytat:  Cytat
 
Trzydzieści minut. Naprawdę blisko. Naszym głównym celem było śródmieście - wielka wieża hotelu „Mint" - i jeśli nie zdołalibyśmy dotrzeć tam, zanim puszczą nam wszystkie hamulce, to równie dobrze mogliśmy się załapać na nocleg w więzieniu stanowym w Carson City. Już raz tam byłem - ale tylko pogadać z więźniami i powrót wcale mi się nie uśmiechał. W sumie nie mieliśmy więc wyboru: musieliśmy podjąć rękawicę rzuconą nam przez kwas i pokonać rzeczywistość w uczciwej walce: przebrnąć przez wszystkie kurtuazyjne pierdoły, odstawić samochód na parking hotelowy, zmierzyć się z recepcjonistką, zbajerować gońca, podpisać wniosek o akredytacje - i oczywiście wszystko nielegalnie, z ostrą fazą wyraźnie widoczną na pysku - ale musieliśmy to zrobić.

ZABIJ CIAŁO, A ROZUM SAM UMRZE.

Z niewiadomego powodu to zdanie pojawiło się w moim notesie. Możliwe, że w jakiś sposób wiąże się z Joem Frazierem[1] Ciekawe, czy gość nadal żyje? I czy jest w stanie mówić? Oglądałem tę walkę w Seattle - straszliwie nawalony siedziałem o cztery krzesła od gubernatora. Bolesne doświadczenie pod każdym względem, właściwe zakończenie lat sześćdziesiątych. Tim Leary zostaje porwany przez Eldridge'a Cleavera do Algierii[2], Bob Dylan odcina kupony w Greenwich Village, jakieś mutanty mordują obydwóch Kennedych, Owsley[o nim jeszcze będzie - przyp. red.] układa serwetki na Terminal Island, a Cassius/Ali dostaje straszny łomot od ledwie żywego gościa, który po kilku rundach wygląda jak kawał surowego mięcha. Tak samo jak Nixon, Joe Frazier w końcu zyskał przewagę z powodów, o których tacy ludzie jak ja wolą nie myśleć. A przynajmniej nie lubią głośno o nich mówić. 

To była całkiem inna era, brutalna rzeczywistość tamtego fatalnego roku pańskiego 1971 była już wypalona i odległa o całe lata świetlne. Dużo się pozmieniało przez ten czas. Teraz jechałem do Las Vegas, bo redaktor działu sportowego w jakimś snobistycznym pisemku wysłał mnie tutaj Krwawym Rekinem, chociaż nikt nie rozumiał, dlaczego to zrobił. Wszyscy tylko powtarzali: „Zobacz, o co tam chodzi, a my potem się tym zajmiemy". No dobra. Wszystko pięknie. Tyle że gdy wreszcie przyjechaliśmy do hotelu "Mint", mój adwokat nie był w stanie zmyślnie przebrnąć przez procedurę meldunkową. Musieliśmy stanąć w kolejce razem ze wszystkimi, a to w obecnych okolicznościach okazało się trudnym wyzwaniem. Powtarzałem sobie w duchu: Bądź cicho, wyluzuj, nic nie mów... tylko odpowiadaj na pytania, nazwisko, zawód, nazwa gazety, nic więcej, zapomnij o tej potwornej fazie, to się nie dzieje naprawdę...". Brak słów, by opisać przerażenie, które czułem, gdy wreszcie stanąłem przed recepcjonistką i zacząłem bełkotać. Wszystkie wypróbowane bajery poszły się pieprzyć pod kamiennym spojrzeniem tej kobiety.

- Cześć - zacząłem. Nazywam się... eee... Raoul Duke tak, jestem na liście, na pewno. Darmowy lunch, wiedza absolutna, całkowite pokrycie kosztów... czemu nie? Jestem ze swoim adwokatem i oczywiście wiem, że nie ma go na liście, ale musimy mieć apartament... tak, ten gość jest moim kierowcą. Przywlekliśmy się Krwawym Rekinem aż ze Stripu i chyba już czas na pustynię, no nie? Tak. Niech pani sprawdzi tę listę, tam wszystko jest. Proszę się nie martwić. Jaki to numer? Co dalej?
Kobieta nawet nie mrugnęła. 
- Pokój jeszcze nie jest gotowy - powiedziała. - Ale ktoś pana szuka.
- Niemożliwe! Jak to! Przecież jeszcze nic nie zrobiliśmy! - Miałem nogi jak z waty. Uczepiłem się biurka i zawisłem nad nim, gdy recepcjonistka podała mi kopertę, której nie chciałem przyjąć. Twarz kobiety przechodziła dziwne metamorfozy: puchła, pulsowała... straszne, zielone policzki i kły, pysk mureny! Zabójcza trucizna! Rzuciłem się w stronę adwokata, który przytrzymał mnie za rękę i sięgnął po list.
- Ja to wezmę - powiedział do mureny. Ten pan ma problemy z sercem, ale przywieźliśmy dużo leków. Nazywam się doktor Gonzo. Proszę przygotować nasz apartament. Poczekamy w barze.

Kobieta wzruszyła ramionami, gdy odciągnął mnie na bok. W mieście pełnym szaleńców nikt nie rozpozna świra na kwasie.
Przedarliśmy się przez zatłoczone foyer i znaleźliśmy dwa wolne stołki przy barze. Adwokat zamówił dwa razy cuba libre, piwo na popitkę i meskalinę na przystawkę, potem otworzył kopertę.

- Kim jest Lacerda? - zapytał. Czeka na nas na dwunastym piętrze.

Nie kojarzyłem. Lacerda? Coś mi świtało, ale nie mogłem się skupić. Wokół nas działy się straszne rzeczy. Tuż obok olbrzymi jaszczur miażdżył szyję jakiejś babie, z dywanu sączyła się krew jak z gąbki, nie dało rady po nim przejść, nie było gdzie stanąć.

- Poproś o buty do golfa szepnąłem. Inaczej nie wyjdziemy stąd żywi. Widzisz? Jaszczury nie mają żadnych problemów z łażeniem po tym gnoju. To dzięki pazurom.
- Jaszczury? Jeśli ci się zdaje, że teraz mamy przesrane, to poczekaj, aż zobaczysz, co się dzieje w windach. - Zdjął brazylijskie lustrzanki i zobaczyłem, że płacze. Byłem na górze pogadać z tym gościem, Lacerdą. Powiedziałem mu, że wiemy, czego chce. A on mi na to, że jest fotografem. Tyle że kiedy wspomniałem o Dzikim Henrym, to gość po prostu wymiękł. Widziałem to w jego oczach. Wie, że trzymamy go na muszce. 
- A zakumał, że mamy magnum?
- Nie, ale wkręciłem mu, że przyjechaliśmy vincentem black shadow. O mało się nie zesral. 
 
Program MK Ultra - geneza
 
W tym samym czasie amerykańska agencja wywiadowcza CIA była zafascynowana poszukiwaniami tzw. serum prawdy, czyli uniwersalnego środka zdolnego do "zaprogramowania" niczego nieświadomych osób i wykorzystywania ich do takich rzeczy, jak na przykład morderstwa na życzenie, nawrót na przeciwną ideologię, usuwanie wspomnień  i zastępowanie ich nowymi, a to dopiero wierzchołek góry lodowej. Program MKUltra obejmował nie tylko nieetyczne eksperymenty z wykorzystaniem LSD do kontroli świadomości, badania nad kwasem to był tylko jeden z co najmniej 149 podprojektów programu. Dziś wiadomo, że eksperymenty nad kontrolą ludzkiej psychiki na taką skalę rozpoczęli Niemcy w obozach koncentracyjnych. Substancje takie jak barbiturany, pochodne morfiny, halucynogeny takie jak meskalina, stosowano w eksperymentach prowadzonych na jeńcach wojennych, których celem było opracowanie serum prawdy, które według słów jednego z asystentów laboratoryjnych naukowca z Dachau Kurta Plötnera brzmiały - „wyeliminuj wolę osoby badanej”. Jak doniósł The New York Times na łamach artykułu z 5 września 1977 roku, równolegle w 1943 roku OSS (protoplasta CIA) również pracował nad pozyskiwaniem złotego środka kontroli umysłów. Fragment tego artykułu mówi: 
"Dokumenty, niedawno odkryte przez śledczych Senatu, to dokumenty osobiste zebrane przez byłego oficera wywiadu wojskowego, obecnie nieżyjącego. Pokazują, że w środku II wojny światowej Biuro Służb Strategicznych, poprzednik Centralnej Agencji Wywiadowczej, rozpoczęło ściśle tajne eksperymenty, najwyraźniej prowadzone w niektórych przypadkach na nieświadomych osobach, a mające na celu zmierzenie potencjału pochodnej marihuany jako serum prawdy. [..] Oficerowie alianckiego kontrwywiadu są wspomniani w pamiętnikach i korespondencji George'a Huntera White'a, który w OSS awansował do stopnia podpułkownika, a po wojnie zrobił błyskotliwą karierę jako starszy federalny urzędnik ds. narkotyków. Białe księgi kwestionują między innymi niedawne twierdzenia CIA, jakoby oficjalne zainteresowanie w tym kraju właściwościami substancji odmieniających umysł pojawiło się dopiero w okresie powojennym i dopiero w odpowiedzi na doniesienia, że Związek Radziecki prowadził dochodzenie w sprawie używanie narkotyków jako pomocy w przesłuchaniach. [..] Jednakże według wojennych dzienników pułkownika White'a, z których niektóre są oznaczone pogrubioną czerwoną czcionką „TAJNE”, pierwsze tego typu eksperymenty z pochodną marihuany, którą zidentyfikował jako octan tetrahydrokannabinolu (pochodna THC - przyp. red.), rozpoczęły się w Waszyngtonie w maju 1943 r., kiedy sam pułkownik zgłosił się na ochotnika, by zapalić papierosa z dodatkiem substancji chemicznej. Jak poinformował, w wyniku tego testu „został znokautowany”. [..] Pochodna marihuany, według raportu OSS z 1943 r. znajdującego się w aktach pułkownika White’a, „nie była doskonałym «narkotykiem prawdy» w tym sensie, że po jej podaniu natychmiast i automatycznie następowało ujawnienie wszystkich tajemnic, które podmiot pragnie zachować dla siebie”. .” „Istotnie” – dodał – „dokładna ocena zaangażowanych mechanizmów psychologicznych prowadzi do wniosku, że osiągnięcie takiego celu przekracza rozsądne oczekiwania w przypadku jakiegokolwiek leku”.
 

[Obrazek: 9BZv6fk.png]
fot. 1. Odtajnione dokumenty MKUltra.
 
Euforia tajemnicy uderza do głowy
 
Po wojnie CIA i wojsko podjęły działania w miejscu, w którym OSS zakończyło tajne poszukiwania serum prawdy. Marynarka wojenna przejęła inicjatywę, otwierając Projekt CHATTER w 1947 roku, czyli w tym samym roku, w którym utworzono CIA. Opisany jako program "ofensywny", CHATTER miał na celu opracowanie środków uzyskiwania informacji od osób, niezależnie od ich woli, ale bez fizycznego przymusu. W tym celu dr Charles Savage przeprowadził eksperymenty z meskaliną (półsyntetycznym ekstraktem z kaktusa pejotlowego, który wywołuje halucynacje podobne do tych powodowanych przez LSD) w Instytucie Badań Medycznych Marynarki Wojennej w Bethesdzie w stanie Maryland. Ale te badania, które obejmowały zarówno zwierzęta, jak i ludzi, nie przyniosły skutecznego serum prawdy, a CHATTER został zakończony w 1953 roku. 
Marynarka zainteresowała się meskaliną jako środkiem przesłuchań, gdy amerykańscy badacze dowiedzieli się o eksperymentach kontroli umysłu przeprowadzanych przez nazistowskich lekarzy w obozie koncentracyjnym Dachau podczas II wojny światowej. Po podaniu halucynogenu trzydziestu więźniom, naziści doszli do wniosku, że "niemożliwe jest narzucenie swojej woli innej osobie, jak w hipnozie, nawet po podaniu najsilniejszej dawki meskaliny". Nie oznaczało to wcale porażki, narkotyk nadal zapewniał pewne korzyści przesłuchującym SS-manem, którzy konsekwentnie byli w stanie wyciągnąć "nawet najbardziej intymne sekrety, gdy pytania były sprytnie zadawane". 
 

[Obrazek: navychatter_0001.jpg.4aead99ad018fe14d57...73405c.jpg]
fot. 2. Dokumenty potwierdzający autentyczność projektu CHATTER.
 
Pierwsze użycie LSD, które jednak wskazano w książce pt. "Acid Dreams: The Complete Social History of LSD: the CIA, the Sixties, and Beyond" miało miejsce we wczesnych latach 50-tych. W dokumencie zatytułowanym  ARTICHOKE z 21 października 1951 wskazano, że kwas był początkowo testowany w ramach pilotażowych badań wpływu różnych substancji chemicznych "na świadome tłumienie eksperymentalnych lub niezagrażających tajemnic".  Oprócz kwasu lizergowego ten konkretny dokument obejmował także szeroki zakres substancji, w tym morfinę, eter, benzedrynę, alkohol etylowy i meskalinę. "Nie ma wątpliwości", zauważył autor tego raportu, "że narkotyki są już pod ręką (a nowe są produkowane), które mogą zniszczyć integralność i uczynić niedyskretnym najbardziej niezawodną osobę". Raport zakończył się zaleceniem, aby LSD zostało poddane krytycznym testom "w warunkach zagrożenia wykraczających poza zakres eksperymentów cywilnych". Jeńcy wojenni, więźniowie federalni i oficerowie bezpieczeństwa, zostali wymienieni jako potencjalni kandydaci do tych eksperymentów terenowych, oczywiście, a jak, niczego nieświadomych. Laboratoryjnym szczurom nie przekazano wiedzy na temat celu badań, powiedziano im tylko "że testowany jest nowy narkotyk" i obiecano, że "nic poważnego ani niebezpiecznego im się nie stanie". Ostatecznie wybrano dawkę pomiędzy 100 a 150 mikrogramów czystego dietyloamidu kwasu D-lizergowego.
 
Opisano jeden przypadek, w którym pewnemu oficerowi podano LSD, a następnie poinstruowano go, aby nie wyjawiał ważnej tajemnicy wojskowej. Kiedy jednak został przesłuchany, podał wszystkie szczegóły dotyczące tajemnicy, a po ustąpieniu efektów psychoaktywnych funkcjonariusz nie miał żadnej wiedzy na temat ujawnienia tajnych danych. Oczywiście żadnej tajemnicy nie było, a wszystko było doskonale zaplanowane przez CIA. Przychylne raporty wciąż napływały, a kiedy ta faza eksperymentów została zakończona, Biuro Wywiadu Naukowego ClA (OSI) przygotowało długie memorandum zatytułowane "Potencjalny nowy środek do niekonwencjonalnych działań wojennych". LSD miało być użyteczne "do uzyskiwania prawdziwych i dokładnych oświadczeń od osób znajdujących się pod jego wpływem podczas przesłuchania". Co więcej, dostępne dane sugerowały, że LSD może pomóc w ożywieniu wspomnień z przeszłych doświadczeń. Wydawało się to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe - narkotyk, który odkrywał tajemnice zakopane głęboko w nieświadomym umyśle, ale także powodował amnezję w okresie działania. Implikacje były wręcz zdumiewające! Wkrótce cała hierarchia CIA stanęła na głowie jak wiadomość o czymś, co wydawało się wielkim przełomem, wysłała fale uderzeniowe przez centralę. Jak wspomniał jeden z oficerów CIA: "Na początku myśleliśmy, że to sekret, który odblokuje wszechświat", jednakże nirvana po stronie jankesów nie trwała zbyt długo. 
 
W miarę postępów tajnych badań wywiad zaczął napotykać problemy. W końcu zdano sobie sprawę, że LSD nie było tak naprawdę serum prawdy w klasycznym tego słowa znaczeniu. Nie zawsze można było uzyskać dokładne informacje od osób będących pod wpływem LSD, ponieważ wywoływało ono "wyraźny niepokój i utratę kontaktu z rzeczywistością". Ci, którzy otrzymali nieświadome dawki, doświadczali intensywnego zniekształcenia czasu, miejsca i obrazu ciała, często osiągając kulminację w pełnych reakcjach paranoicznych. Dziwaczne halucynacje wywołane przez narkotyk często okazywały się bardziej przeszkodą niż pomocą w procesie przesłuchań. Przykładowo zawsze istniało ryzyko, że szpieg wroga, który zaczął się gubić w zeznaniach, zda sobie sprawę, że został odurzony. Mogłoby to sprawić, że stałby się zbyt podejrzliwy i małomówny, aż do całkowitego zamknięcia się w sobie. Istniały też inne pułapki, które sprawiały, że sytuacja była jeszcze bardziej niepewna z punktu widzenia przesłuchania. Podczas gdy niepokój był dominującą cechą odczuwaną podczas sesji LSD, niektórzy ludzie doświadczali urojeń wielkości ego i wszechmocy. Cała operacja mogła się nie powieść, jeśli ktoś miał ekstatyczne (stan zachwytu lub uniesienia połączony z utratą poczucia rzeczywistości) lub transcendentalne (wykraczające poza granice ludzkiego poznania) doświadczenie i był przekonany, że może przeciwstawiać się przesłuchującym w nieskończoność. Do tego dochodziła kwestia amnezji, która nie była tak oczywista, jak początkowo sądzono.  Wszyscy zgodzili się, że osoba prawdopodobnie miałaby trudności z przypomnieniem sobie dokładnie tego, co wydarzyło się, gdy była na haju po LSD, ale to nie znaczy, że jej umysł byłby całkowicie pusty. Chociaż narkotyk może w pewnym stopniu zniekształcać pamięć, nie niszczy jej. Kiedy naukowcy z CIA testowali nowy narkotyk w celu mówienia prawdy i stwierdzili, że nie działa, zwykle odkładali go na bok i próbowali czegoś innego, lecz tak nie było w przypadku LSD. Chociaż wczesne raporty okazały się zbyt optymistyczne, Agencja nie zamierzała odrzucić tak potężnej i niezwykłej substancji tylko dlatego, że nie spełniła pierwotnych oczekiwań. Trzeba było zmienić nastawienie. Konieczna była ponowna ocena strategicznych implikacji LSD. Jeśli, ściśle rzecz biorąc, LSD nie było serum prawdy, to jak inaczej można było go użyć?
 
"Czarny Czarnoksiężnik"
 
Z początku projektu w zakres wysiłków CIA wchodziły narkotyki, po których efekt działania był skupiony na mówieniu prawdy i wyjawianiu tajemnic. Jednakże, kiedy na scenę wkroczył kwas, cały program przyjął bardziej agresywną postawę. Strategowie ClA zaczęli wierzyć, że techniki kontroli umysłu mogą być stosowane w szerokim zakresie operacji wykraczających poza ścisłą kategorię "specjalnych przesłuchań". Z kwasem działającym jako katalizator przejmowania kontroli nad mózgiem, cała idea tego, co można zrobić z narkotykiem / lub narkotykami w ogóle, została nagle zrewolucjonizowana. Wkrótce zaczęto wyobrażać sobie idealny związek na każdą możliwą okoliczność: pojawiły się inteligentne pociski, wymazywacze pamięci, "anty-witaminy", krople nokautujące, "afrodyzjaki do użytku operacyjnego", leki powodujące "skupiska bólu głowy" lub niekontrolowane drgawki, leki, które mogły wywołać raka, udar lub atak serca bez pozostawiania śladu co do źródła dolegliwości. Istniały substancje chemiczne, które sprawiały, że pijany człowiek stawał się trzeźwy, a trzeźwy - pijany jak ryba. Rozważano nawet "pigułkę rekrutacyjną". Co więcej, zgodnie z dokumentem datowanym na 5 maja 1955 r., CIA nadała wysoki priorytet opracowaniu leku, "który wywoła 'czystą euforię' bez późniejszego rozczarowania". Nie oznacza to, że CIA zrezygnowała z LSD. Wręcz przeciwnie, po wielu latach zmagań z narkotykiem, Agencja opracowała nowe metody przesłuchań oparte na "odległych" możliwościach tej substancji zmieniającej umysł. Stosowany jako taktyka trzeciego stopnia, kwas umożliwiał CIA podejście do wrogiego podmiotu z dużą przewagą. Agenci CIA zdawali sobie sprawę, że intensywne zamieszanie psychiczne może być wywołane przez celowe atakowanie osoby na poziomie psychologicznym. Spośród wszystkich substancji chemicznych, które powodowały zaburzenia psychiczne, żadna nie była tak silna, jak LSD. Kwas nie tylko sprawiał, że ludzie stawali się niezwykle niespokojni, ale także przełamywał mechanizmy obronne charakteru, pozwalające radzić sobie z lękiem. Zręczny przesłuchujący mógł wykorzystać tę słabość, grożąc, że utrzyma nieświadomą osobę w stanie tripu w nieskończoność, chyba że zdradzi prawdę. Ta taktyka często okazywała się skuteczna tam, gdzie inne zawodziły. 
 
[Obrazek: Mkultra-lsd-doc.jpg.dbf5c308bfec2177b9a4...1793ab.jpg]
fot. 3. Dokument zatwierdzający podprojekt prac nad LSD. Autorem jest Sidney Gottlieb, ówczesny ekspert ds. trucizn CIA, osoba kierująca projektem MK Ultra. 
Sidney Gottlieb był żywym potwierdzeniem dla zwolenników teorii spiskowych, że nie ma niczego, niezależnie od tego, jak złe, bezsensowne, a nawet szaleńcze środki, dzięki którym nie udałoby się osiągnąć niewypowiedzianym agencjom wywiadowczym tajnych wojen. Przez 20 lat prowadził on ściśle tajny projekt MK Ultra, był on tak tajny, że gdy w 1961 roku doszło do zmiany na stanowisku dyrektora CIA Allena Dulles'a (który był dyrektorem CIA w momencie zatwierdzenia projektu MK Ultra) przez Johna McCone'a, to przez 2 lata McCone nie został poinformowany o istnieniu tego programu. Gottlieb dołączył do agencji jako szef działu usług technicznych. Był to okres, gdy w Langley, siedzibie CIA w Wirginii, panowała paranoja. W kraju makkartyzm (działania polityczne, pozbawione skrupułów metody śledcze) osiągnął apogeum. Za granicą Związek Radziecki i coraz częściej Chiny były postrzegane jako śmiertelne zagrożenie. Ameryka utraciła monopol nuklearny, podczas gdy w operacjach terenowych przeciwko Moskwie wkrótce doszło do zamieszania z powodu obsesji Jamesa Jesusa Angletona, szefa kontrwywiadu CIA, że agencja została spenetrowana przez kreta na najwyższych szczeblach.
 
Jej przywództwo było również sfiksowane przez strach, że wielkie mocarstwa komunistyczne udoskonalają techniki kontroli umysłu. Dlatego CIA musiała najpierw zadać cios i tutaj wchodzi Sidney Gottlieb. Urodził się w 1918 r. jako syn węgierskich żydowskich imigrantów, ale nigdy nie przyjął wiary; w rzeczywistości większa część jego życia była poszukiwaniem spełnienia religijnego poprzez agnostycyzm, chrześcijaństwo, a nawet buddyzm zen. Jego zdolności naukowe były jednak oczywiste, gdy w 1940 roku ukończył z wyróżnieniem studia chemiczne na Uniwersytecie Wisconsin. Ku jego trwałemu rozczarowaniu, stopa końsko-szpotawa uniemożliwiła mu czynną służbę podczas drugiej wojny światowej. Zamiast tego jego patriotyzm znalazł ujście w CIA, gdzie wojna nigdy się nie zakończyła. Zmienił się tylko wróg.

Gottlieb miał za zadanie nadzorować MKUltra. Od wczesnych lat pięćdziesiątych do większości lat sześćdziesiątych setkom obywateli amerykańskich podawano leki odmieniające umysł. Jednemu pacjentowi psychiatrycznemu w Kentucky podawano LSD przez 174 kolejne dni. Co najmniej jeden „uczestnik” zmarł w wyniku eksperymentów, a kilku innych oszalało. Najdziwniejszym pomysłem Gottlieba (sam często zażywający LSD) było założenie w San Francisco szeregu kontrolowanych przez CIA burdeli, które działały przez osiem lat. Prostytutki podrzucały swoim klientom narkotyki, a urzędnicy agencji obserwowali rezultaty przez dwukierunkowe lustra. Śledczy mieli w ten sposób sprawdzić, czy LSD podane mężczyznom podczas stosunku będzie skuteczne w wyciąganiu od nich poufnych informacji. Taki był tajny wkład miasta energii kwiatowej w narodowy wysiłek wojenny w Wietnamie. Niestety jego widoczny wkład w zapoczątkowanie ruchu hipisowskiego, który przewodził protestowi przeciwko wojnie, był znacznie bardziej skuteczny...
 
Pomysłowość Gottlieba obejmowała także różnorodne plany zamachów na różne cele zagraniczne. Udoskonalił skażoną chusteczkę do użycia przeciwko irackiemu pułkownikowi, zatrute prezenty, które miały wyeliminować kłopotliwego Fidela Castro oraz zatrutą strzałkę, która miała pozbyć się Patrice'a Lumumby, sympatyka komunistów i przywódcy Konga. Nie trzeba dodawać, że żadne z urządzeń nie działało. Gottlieb przeszedł na emeryturę w 1972 roku, dochodząc do wniosku, że cała jego praca była bezużyteczna, tym samym 10 lipca 1972 r. całkowicie zawieszając Projekt MK Ultra. Nie powstrzymało to jednak CIA od przyznania mu najwyższego odznaczenia, Medalu za Wybitny Wywiad, zanim zniszczyła większość akt MKUltra po aferze Watergate w 1973 roku. Dzięki swojemu niezbyt etycznemu zachowaniu oraz wszechstronnym zdolnością węgierski imigrant uzyskał przydomek "Czarnego Czarnoksiężnika". Na swój sposób Sidney Gottlieb był lojalnym sługą rządu amerykańskiego, ale jego postępowanie różniło się jedynie stopniem od eksperymentów, za które sojusznicy z czasów wojny, w tym USA, wysyłali nazistowskich lekarzy na szubienice za zbrodnie przeciwko ludzkości. Jednak, jak napisał John Marks, autor książki "The Search for the Manchurian Candidate: the CIA and mind control" (1979), szczegółowej pracy na ten temat: „Nigdy nie zrobił tego, co zrobił z nieludzkich powodów. Sądził, że robi dokładnie to, co zrobił. co było potrzebne. A w kontekście tamtych czasów, kto mógłby się kłócić?”
 
[Obrazek: 1MyPt2c.png]
fot. 4. Nasz wierchuszka - Sidney Gottlieb. 

Hippy-Trippy
 
Początkowym wylęgarnią psychodelików na szeroką skalę były społeczne i artystyczne obrzeża związane z fenomenem beatników. Beatnicy, znani także jako Beat Generation, to grupa amerykańskich pisarzy i artystów, która zaczęła się kształtować na przełomie lat 40. i 50. XX wieku, ale ich apogeum popularności datowane są na lata 60. XX w. Przez kilka lat przed pojawieniem się LSD jako narkotyku ulicznego, liczba osób, na których życie wpływały psychodeliki, powoli rosła do masy krytycznej, aż stała się widoczna na obu wybrzeżach jako odrębne społeczności. Najbardziej znaczącym przejawem nowego psychodelicznego stylu życia była dzielnica Haight-Ashbury w San Francisco. To właśnie w Haight bunt kulturowy napędzany przez LSD był tak żywy i intensywny, że przyciągnął uwagę całego świata. Położona na obrzeżach Golden Gate Park, ta cicha, wielorasowa i nieco podupadła dzielnica, po raz pierwszy stała się rajem dla nonkonformistów we wczesnych latach sześćdziesiątych, kiedy turyści, elementy gangsterskie, poszukiwacze mocnych wrażeń i narkomani wycisnęli życie z modnej sceny w North Beach. Spora liczba uchodźców beatników wyemigrowała przez miasto do Haight, gdzie zrujnowane wiktoriańskie domy były dostępne za niski czynsz. Następne kilka lat było okresem rozwoju, w którym Haight-Ashbury nadal ewoluowało jako miejsce spotkań dla kreatywnych Allenated (wyobcowanych). 
 
Do 1965 roku Haight-Ashbury było tętniącą życiem enklawą neobohemy, społecznością u progu poważnej transformacji. Kształtowało się małe psychodeliczne miasto-państwo, a ci, którzy zamieszkiwali otwartą przestrzeń miejską w jego niewidzialnych granicach, przestrzegali zestawu praw i rytmów całkowicie odmiennych od rutyny od dziewiątej do piątej, która rządziła prostym społeczeństwem. Haight było przede wszystkim wyjątkowym stanem umysłu, areną eksploracji i świętowania. Nowi hipsterzy porzucili syndrom wyalienowania i rozpaczy, który dotknął wielu ich beatnikowskich przodków. Akcent przesunął się z samotności na komunię, z tego, co indywidualne, na to, co międzyludzkie. Nowa wrażliwość była szczególnie widoczna w preferencjach muzycznych. Brzmienie tłumu nie było już folkiem czy jazzem, ale podskakującymi rytmami rock and rolla, które mogły zachęcić publiczność do boogie-woogie, niemal jak jeden organizm. Wydarzenia muzyczne były kamieniem węgielnym odrodzenia kulturalnego w Haight, zapewniając miejsce, wokół którego skupiła się nowa świadomość społeczności. Jednym z pierwszych energetyzatorów lokalnej sceny rockowej był Chet Helms. Kilka lat wcześniej Helms porzucił przyszłość jako pastor baptystów i podróżował autostopem z Teksasu z młodą piosenkarką bluesową Janis Joplin. Razem podróżowali po asfaltowych sieciach Ameryki w poszukiwaniu pokrewnych dusz, aż osiedlili się w Haight. Joplin związała się z innymi muzykami, dołączając do późniejszego Big Brother and the Holding Company, a Helms założył Family Dog, organizację zajmującą się tym, co było wówczas dość nowatorską propozycją, że ludzie powinni być zachęcani do tańca na koncertach rockowych.
 

 
16 października 1965 roku odbyło się pierwsze rockowe wydarzenie zorganizowane przez Family Dog, które miało miejsce w Longshoreman Hall. Głównym punktem wieczoru, zatytułowanego "A Tribute to Dr. Strange", był psychodeliczny zespół rockowy Jefferson Airplane. Wydarzenie przyciągnęło tłumy, w tym wielu politycznych radykałów, którzy wcześniej tego samego dnia uczestniczyli w proteście w Berkeley z okazji Dnia Wietnamu. Koncert był ogromnym sukcesem i wkrótce stał się podstawą hipisowskiej społeczności. Codziennie ludzie gromadzili się na całonocnych festiwalach, które łączyły elementy duchowości i rozpusty. Pod wpływem narkotyków, takich jak trawa i kwas, i nawzajem, odkryli radość z tańca, która graniczyła z religijnością. Te rockowe imprezy były atakiem na zmysły, pełne elektrycznego dźwięku, świateł stroboskopowych, malowania ciała i skandalicznych kostiumów. Były to wyjątkowe wydarzenia, które odeszły od konwencjonalnej rozrywki. Trips Festival, zorganizowany w styczniu 1966 roku, był trzydniową imprezą LSD, która oferowała różne atrakcje, takie jak pantomima, teatr partyzancki i wystawy sztuki. Była to niezwykła magia, w której uczestniczyli tysiące ludzi, a nikt nie bał się być sobą. Jerry ("Captain Trips") Garcia, główny gitarzysta Grateful Dead, jednego z zespołów, które wystąpiły na festiwalu Trips Festival, próbował opisać, co sprawiło, że te wczesne wydarzenia były tak wyjątkowe:
 
Cytat:  Cytat
 
"To, czym był Trips, zależało od tego, kim byłeś, kiedy tam byłeś. [...] Kiedy wszystko szło dobrze, można było wyczuć, że jest coś, do czego to zmierza, coś w rodzaju uporządkowanego chaosu lub jakiegoś obszaru chaosu. Wszyscy byli na haju, błyskając i przechodząc przez szalone zmiany, podczas których wszystko zostało zburzone,  o człowieku, rozlane, złamane i poszkodowane, a potem wydarzyłaby się kolejna rzecz, być może wygładzająca chaos, a potem kolejna i tak w kółko. Tysiące ludzi, wszyscy bezradnie naćpani, wszyscy znajdujący się w pokoju tysięcy ludzi, z których żaden się nie bał. To była magia, niesamowicie piękna magia."
 
 
 
[Obrazek: 1bxsj03.png]
[Obrazek: 7YazIEh.png]
fot. 5. i 6. Fotografie z Trips Festival 1966 przedstawiająca scenę oraz widownię.

1/2 c.d.n.
PRZYPISY:

[1] - Joe Frazier - bokser, który trzykrotnie starł się z Muhammadem Alim. Pierwszą walkę wygrał, a w następnych dwóch został pokonany, odnosząc bardzo ciężkie obrażenia.
[2] - Timothy Leary - jeden z największych orędowników i propagatorów LSD, założyciel licznych Kościołów i stowarzyszeń, wielokrotnie karany, w roku 1970 uprowadzony z więzienia przez odłam Czarnych Panter i wywieziony do Algieriii, gdzie wraz z ich przywódcą, Eldridge'em Cleaverem, próbował wywołać antyamerykańską rewolucję. W Algierii był przetrzymywany wbrew własnej woli.


ŻRÓDŁA: 
 
1. Hunter S. Thompson (1971). Lęk i Odraza w Las Vegas
2. Albert Hofmann (1980). LSD: My Problem Child
3. Martin A. Lee, Bruce Shlain (1985). Acid Dreams - The Complete Social History of LSD: The CIA, The Sixties, and Beyond
4. Wikipedia
5. psychonautwiki.org
6. [url=https://archive.org/details/navychatter/page/n1/mode/2up]https://archive.org/details/navychatter/page/n1/mode/2up

7. independent.co.uk
8. nixonfoundation.org


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - Kapitan - 11.08.2024

Zajebiście duży artykuł zapisze sobie i wieczorkiem przeczytam pozdro


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - LOBO - 11.08.2024

Ten kto czyni z siebie bestie... To w punkt idealnie opisales siebie😃... Ale Ty nie masz za grosz przyslowiowy rozumienia tego co piszesz, przeczytale 2 ksiazki w zyciu i myslisz ze doznales oswiecenia w wieku 21 lat !?....odklejony odklejeniec... LSD otwiera wiele "czakr" Rozumowania egzystencji danej jednostki, Ty nigdy nie jadles tego kwacha, to widac od razu bos dalej zamkniety jak kupa w klozecie😎


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - voice.of.voiceless - 11.08.2024

LOBO miałeś okazję raz w życiu być mądrzejszy, a i tak ją zmarnowałeś

[Obrazek: Spider-Man-Pointing-at-Spider-Man-11082024022316.jpg]
i w drugą stronę ten mem nigdy nie zadziała, pozdro


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - Lifeisbrutal - 11.08.2024

Solidny, dobry artykuł. Więcej takich pudzilla.


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - smakosz - 13.08.2024

Ciekawie się to czytało po kresce nepa Big Grin


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - Pappardelle - 13.08.2024

Też chciałem podziękować za dawkę wiedzy, którą tu przekazałeś. Ciężko się czyta innego rodzaju posty, niż merytoryczne. Dlatego, aż napisałem tego posta.

Czekam na część drugą


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - kurvvisko - 14.08.2024

Akurat długi weekend przed nami, więc też zapisuję do poczytania.


RE: LSD - Historia prawdziwa cz. 1 1/2 - EmStO - 25.08.2024

Mordo konkret wielki plus dla Ciebie !
Czytałem i polecam też książkę LSD moje trudne dziecko .