Węgierski łącznik - Wersja do druku +- Dopal.org - Forum Dyskusyjne o Używkach i RC (https://dopal.org) +-- Dział: Redakcja (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=61) +--- Dział: Gazeta forum (https://dopal.org/forumdisplay.php?fid=65) +--- Wątek: Węgierski łącznik (/showthread.php?tid=4588) |
Węgierski łącznik - horsii - 01.10.2024 Węgierski łącznik
Późne lata 70. Państwo węgierskie cierpi na bardzo poważny niedobór waluty potrzebnej do sfinansowania wielu gałęzi dogorywającej gospodarki czy chociażby samego funkcjonowania służb, które są tak bardzo potrzebne w komunistycznych reżumach. Istnieje jednak rozwiązanie - eksport narkotyków za granicę. Węgry miały produkować niebotyczne ilości substancji psychoaktywnych za pośrednictwem państwowych fabryk farmaceutycznych, i z pomocą kolumbisjkiego kartelu, amerykańskich gangów oraz dzięki interwencji szwajcarsko-węgierskiej firmy-podpuchy eksportować je do Stanów Zjednoczonych. Autorzy tego planu zarobili ogromne sumy pieniędzy, i co ciekawsze, żaden z bohaterów tej historii nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Skąd o tym wiemy? Ku schyłkowi komunzimu na Węgrzech, w związku ze zmianą reżimu umożliwiono przekazanie badaczom części dokumentów tajnych służb. Archiwiści nie sądzili, że informacje z akt węgierskich tajnych służb i raportów agentów można interpretować łącznie z korespondencją amerykańską i międzynarodowymi materiałami prasowymi. A jednak. Prof. Balázs Orbán-Schwarzkopf zajął się przenalizowaniem niezliczonej ilości dokumentów, publikacji prasowych, akt oraz różnych raportów medycznych, świadczących o tym, że Węgry były jednym z największych eksporterów narkotyków na świecie pod koniec lat 70. i na początku lat 80 ubiegłego wieku. Kluczową rolę odegrał metakwalon. Za całkowitym przyzwoleniem węgierskiego aparatu państwowego, metakwalon produkowany byłw państwowej fabryce farmaceutycznej Chinoin, a następnie przemycany do Stanów Zjednoczonych Ameryki za pośrednictwem państwowej firmy handlowej i szwajcarskiej agencji "Medimpex", z niemałą pomocą kolumbijskich karteli narkotykowych. Do Stanów zjednoczonych przemycono dziesiątki ton substancji. Wszystko zaczęło od tego, jak Orbán-Schwarzkopf znalazł dziwną wskazówkę w jednym z raportów sporządzonych przez agentów służb bezpieczeństwa. Według dokumentu, na początku lat 80. szwajcarsko-węgierska firma została przyłapana na handlu narkotykami, który był zasadniczo wykorzystywany przez węgierskie służby specjalne jako źródło finansowania. Tabletki zawierające aktywny składnik leku produkowanego na Węgrzech były oznaczone znakiem towarowym zupełnie innego produktu i sprzedawane za granicę. Co prawda doniesienia agentów całkowicie zanurzonych w te sprawy należy traktować ze szczególną ostrożnością, ale rubryka dotycząca wagi z widniejącym zapisem "10 ton" w dokumencie to ogromna ilość, więc Orbán-Schwarzkopf zapytał źródło, które miało osobisty wgląd w pracę tajnych służb - "Czy to możliwe?". Odpowiedź brzmiała: "Dziesięć ton? Znacznie więcej. Zalaliśmy zachód narkotykami!"
Orbán-Schwarzkopf był zszokowany. W poszukiwaniu dalszych wskazówek pomógł mu badacz z Archiwum Historycznego Państwowych Służb Bezpieczeństwa. Obaj usiedli przy komputerze i wprowadzili słowa kluczowe w wyszukiwarkę w języku angielskim. Od raportu Senatu USA, przez roczne raporty podsumowań DEA (Drug Enforcement Administration), po serię wywiadów, wiele źródeł potwierdziło, że Węgry były jednym ze światowych centrów nielegalnej produkcji narkotyków - najpóźniej na początku lat 80-tych. Przestępstwa były dokonywane za wiedzą państwa, na korzyść państwa, z pomocą państwowej firmy farmaceutycznej. István Bayera, dyrektor generalnego Narodowego Instytutu Farmacji był bardzo szanowaną postacią w węgierskiej medycynie. W latach 1962-1973, z krótką przerwą, był szefem władz farmaceutycznych, a w latach 1976-1990 reprezentował węgierski rząd w Komisji ds. Środków Odurzających ONZ. Był także przewodniczącym tej organizacji w 1984 r., prawdopodobnie nie bez związku z faktem, że udało mu się położyć kres temu, o czym za chwilę opowiem. W swojej książce "Narkotyki a ludzie" Bayer pisze o głównym bohaterze naszego artykułu, metakwalonie, oraz o historii współpracy amerykańskiej agencji ds. walki z narkotykami z węgierskim Chinoinem, będącą wiodącym producentem farmaceutyków w tym kraju. "Istnieje interesujący węgierski aspekt międzynarodowej kontroli metakwalonu. Lek ten nie był sprzedawany na Węgrzech, ale Chinoin rozpoczął jego produkcję i eksport. Kilka lat później odkryto, że znaczna ilość metakwalonu produkowanego na Węgrzech była przemycana ze Szwajcarii (gdzie handel metakwalonem nie był w ogóle kontrolowany) i Czech (gdzie pozwalał na to system wolnych portów) do Kolumbii, skąd środek był przemycany do USA. Od momentu, gdy władze USA poinformowały o tym władze węgierskie, prosząc je o współpracę, Węgry regularnie informowały Amerykanów o eksporcie metakwalonu, a z inicjatywy dyrektora generalnego Barna Mezeya, z czasem Chinoin całkowicie zaprzestał produkcji metakwalonu. Za tym przykładem w ciągu kilku lat poszły Polska, Francja i Szwajcaria” - pisze profesor w 2005 roku. Nie była to jednak forma uprzejmej, luźnej pogawędki między Węgrami i Amerykanami. Ton tej rozmowy był znacznie ostrzejszy, o czym wybitny profesor farmacji poinformował kilka lat później, w 2012 roku, w osobliwym nekrologu. Upamiętnia on śmierć Gene'a Haislipa, który przybył na Węgry w 1981 roku jako jeden z szefów DEA. Haislip zasygnalizował węgierskiemu rządowi, że jest świadomy, iż Chinoin produkuje metkwalon hurtowo wwożony do Stanów Zjednoczonych przez Kolumbię i poprosił węgierski rząd o współpracę. Nie tylko poprosił, ale także zagroził surowymi sankcjami w przypadku kontynuowania przemytu. Gene Haislip powiedział na spotkaniu, że Węgry mogą stracić swoją największą przewagę handlową, jeśli nie zatrzymają dostaw. Niezwykłą powagę sprawy dobrze ilustruje fakt, że do tego czsau konsumpcja metakwalonu osiągnęła w Stanach Zjednoczonych rozmiary epidemii, a legalny produkt, pierwotnie stosowany jako środek uspokajający i nasenny, zyskał dziesiątki ulicznych nazw potocznych, takich jak "soapers", "mandies" czy "disco biscuits" z powodu wysokiego procenta imprezowiczów zażywających metakwalon w klubach disco. Tylko w 1980 r. metakwalon bezpośrednio lub pośrednio przyczynił się do śmierci aż sześciu tysięcy młodych ludzi - głównie poprzez przypadkowe przedawkowania. Mimo zgoła innego działania, mechanizm za pomocą jakiego metakwalon oddziałowuje na poszczególe ośrodki w naszym organiźmie jest wysoce podobny do tego z barbituranów, i nie ma jednoznacznej odtrutki na zatrucie tą substancją, tak jak w przypadki opioidów czy benzodiazepin. Profesor Bayer potwierdza również w publikacji "Pharmacy", że metakwalon nie był sprzedawany na Węgrzech, ale był produkowany i legalnie eksportowany przez Chinoin do Szwajcarii i Czech, skąd był transportowany półlegalnie lub nielegalnie do Kolumbii, skąd był przemycany do Stanów Zjednoczonych. W rzeczywistości mimo nielegalności całego proesu, wszyscy główni gracze musieli o tym wiedzieć. Przesyłki pełne tabletek i proszu nie zaginęły we mgle w Szwajcarii, a kilka ton narkotyków nie mogło zostać tak po prostu wyeksportowanych bez wiedzy przywódców. Barna Mezey, dyrektor generalny Chinoin co prawda obiecał amerykanom że zatrzyma dostawy, ale w rzeczywistości, w systemie partyjno-państwowym oczywiście nie mógł decydować on o sprawie w pojedynkę, i jego obietnice były zwyczajnym kłamstwem. Mógł być jednak w to zamieszany, ponieważ w 1961 roku był głównym inżynierem fabryki i za swoją pracę otrzymał Nagrodę Kossutha - przyznawaną wówczas za wybitne osiągnięcia w dziedzinie nauk, kultury czy sztuk. Okazuje się, że już wtedy Węgry mogły pracować nad syntezą i eksportem metakwalonu na wielką skalę - i było to niemalże 20 lat przed przybyciem Amerykanina do Budapesztu. W końcu jednak amerykanie rozgryźli węgrów zalewających ich kraj narkotykami. Wcześniej wspomniany już Gene Haislip na początku lat 80. został powołany do zarządu DEA jako prawa ręka dyrektora generalnego. W tamtych czasach kokaina stanowiła ogromny problem, a Kolumbia była jednym z głównych miejsc jej pochodzenia. Zauważył jednak, że kolumbijskie kartele narkotykowe próbują maczać swoje palce w czymś innym. Trasa i metody transportu pozostały w dużej mierze takie sama - małe, prywatne odrzutowce, czy nawet samoloty sportowe były używane do sprowadzania produktu do Stanów Zjednoczonych, a sam produkt nadal pochodził z Ameryki Południowej. Amerykańska policja wkrótce przechwyciła jedną przesyłkę i dość szybko odkryła, że biały proszek nie był kokainą, ale czymś innym. Kiedy Gene Haislip otrzymał raport, zauważył, że ładunek wynosił aż trzy tony. Trzy dni później do Teksasu przyleciał samolot z dwiema tonami, a do czerwoności Haislipa rozwścieczyła informacja wiadomość o trzeciej, udanej operacji z Gruzji która również opiewała na kilka ton. Co tu się dzieje? - zapytał, nie wiedząc jeszcze co to za substancja. Wkrótce po przeprowadzeniu analiz laboratoryjnych, okazało się, że to metakwalon. Haislip nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Zapytał jednego z agentów DEA, ile wynosi roczna, legalna produkcja metakwalonu w USA. "Siedem ton" - odparł agent. Haislip aż wrzasnął "Siedem ton? My przechwyciliśmy tyle w ciągu ostatnich kilku tygodni!". Wcale nie pomagała mu świadomość tego, że władze przechwytują tylko ułamek przesyłek, a z pewnością do Ameryki dotarła i trafiła na rynek ilość wielokrotnie większa. Jedna tona czystego metakwalonu wystarczała do wyprodukowania 3,3 miliona tabletek zawierających 300 mg substancji, czyli jedną dawkę. Ludzie Gene'a Haislipa wzięli się więc do pracy. Ustalili, że wszystko pochodziło z Kolumbii i, co dziwniejsze, że wszystko z wyjątkiem zawartości opakowań, było importowane tak, jakby był to klasyczny narkotyk jak kokaina. W rzeczywistości w ostatnich dziesięcioleciach handel narkotykami w USA nie miał zbyt wielu osiągnięć. Ale to - to było jedno z nich. Haislip szczegółowo opisał w kilku wywiadach, jak podróżował do Kolumbii i negocjował z przestraszonymi urzędnikami rządowymi, którzy cały czas twierdzili, że kolumbijski przemysł farmaceutyczny nie jest wystarczająco zaawansowany, aby produkować metakwalon na taką skalę. Metakwalon pochodził z Europy, i był tylko przepakowywany w Kolumbii. Po miesiącu oczekiwania Haislipowi i jego zespołowi udało się złapać pierwszy statek przewożący metakwalon, który wypłynął z Hamburga. Co prawda nie było to jakoś wybitnie trudne do ustalenia, ponieważ Chinoin oficjalnie licencjonował aktywny składnik swoich leków pod nazwą Motolon od 1966 roku innym spółkom, ale, jak powiedział profesor Bayer - nigdy nie był on sprzedawany na Węgrzech. Miało to inny cel. W tamtych czasach węgierski przemysł farmaceutyczny, który dysponował doskonałym zespołem specjalistów, miał mniej pieniędzy niż było to konieczne na długotrwały, kosztowny R&D który często prowadził donikąd. Wiele można by zaoszczędzić, zarówno pieniędzy, jak i czasu, gdyby niektóre z nowych leków były produkowane przez „omijanie” lub, jak to ujęto w jednym z dokumentów bezpieczeństwa państwa ze szlachetną prostotą, „wybijanie””, kontynuuje Balázs Orbán-Schwarzkopf. Węgierscy chemicy poprzez zachodnie publikacje medyczne dowiedzieli się, że metakwalon, produkowany w Indiach w latach 50. jako związek przeciwmalaryczny, był bezużyteczny w walce z chorobą przenoszoną przez komary, ale powodował głęboki sen u myszy doświadczalnych. Miał taki sam wpływ na ludzi i był stosowany jako lek nasenny oraz uspokajający od 1956 roku. Do czasu zmiany reżimu na Węgrzech to nie sama substancja czynna była chroniona patentem, ale sposób jej opracowania. Innymi słowy, wystarczyło tylko udowodnić, że ten sam składnik aktywny został uzyskany w choć trochę innym procesie, a wtedy cała transakcja była legalna - przynajmniej w krajach bloku sowieckiego. W gruncie rzeczy, po prostu prostu kopiowano cząsteczki zawarte w artykułach lub patentach, lekko zmieniając tylko ich proces produkcyjny. Metakwalon został prawdopodobnie skopiowany w laboratorium badawczym Chinoin, przy udziale inżyniera i chemika Ildikó Kósa, zanim został zarejestrowany w USA jako Quaalude w 1962 roku. Węgierski badacz farmaceutyczny prawdopodobnie nie wiedział nic o tym, co stanie się z produktem, ale proces okazał się tak skuteczny, że w 1970 r. powierzono mu również utworzenie grupy dokumentacyjnej w celu monitorowania rejestracji patentów w zorganizowany, efektywny sposób. Chociaż metakwalon nie został dopuszczony do obrotu na Węgrzech przez regulatorów w 1966 roku pod nazwą handlową Motolon, był on już wzceśniej testowany na ludziach w tym kraju. W tym samym roku, według Medical Weekly, 48 pacjentów otrzymało go na Uniwersytecie Semmelweis, większość z nich w ramach leczenia krótkotrwałych zaburzeń snu. Nazwa marki istniała już w 1961 r., ponieważ artykuł odnosi się do publikacji zatytułowanej „Report on Moloton” (Raport nt. Molotonu). László Bíró László i János Kalotai, dwaj autorzy artykułu, pracowali na oddziale "A" szpitala przy ulicy Péterfy Sándor, jednak brakuje dokumentacji, czy testowali ten środek na ludziach tudzież zwierzętach. Przypuszcza się, że i na jednych, i na drugich. Dwaj badacze według dokumentacji, posiadali metakwalon ze źródła oznacznego tajemniczym skrótem "GYIS" na temat którego nie ma absolutnie żadnych informacji. Bez względu na źródło, najbardziej zaskakującym jest to, że już w 1966 roku - 15 lat przed amerykańską rejestracją - na Węgrzech podawano ludziom metakwalon. Jednak mimo faktu, iż raporty donoszą o pozytywnych doświadczeniach, i skutecznym działaniu, metakwalon nigdy nie został wprowadzony na rynek w tym kraju. Balázs Orbán-Schwarzkopf twierdzi, że już w 1957 roku węgierskie wojsko założyło w Szwajcarii firmę-przykrywkę która miała służyć do dystrybucji i produkcji różnych surowców farmaceutycznych. Labatec Pharma AG była oficjalnym właścicielem Medimpexu, węgierskiej firmy zajmującej się dystrybucją farmaceutyków, będąc jej właścicielem w 100%. Kiedy zapytano byłych pracowników Chinoin, co wiedzieli o Labatec Pharma, powiedzieli, że to "normalna szwajcarska firma" i zaprotestowali, gdy nazwano ją firmą-przykrywką dla niezbyt legalnych interesów. Co prawda, Labatec Pharma istnieje do dziś, ale nie jest już powiązana z Węgrami. Szwajcaria była ważna dla Węgrów z dwóch powodów. Po pierwsze, było to wówczas światowe centrum handlu narkotykami, a po drugie, metakwalon nie był jeszcze zaklasyfikowany jako substancja psychoaktywna, więc mógł być eksportowany bez jakichkolwiek ograniczeń ilościowych. Zgodnie z zachowanymi dokumentami, preparat był wysyłany wysłany do USA głównie przez porty w Hamburgu i Antwerpii. Około 1980 roku ilości były już oszałamiające: same te znane Amerykanom wyniosły prawie 35 ton. Oczywiście sama ilość produkowanego metakwalonu musiała zostać zauważona przez zarząd Chinoin. Nawet jeśli nie był to ich najlepszy produkt, bo tak się składa, że metakwalon ilościowo nie dorównywał w żadnym stopniu lekowi No-spa, który w swoich najlepszych latach sprzedawany był do Związku Radzieckiego w ilościach rzędu 120 ton. Tak metakwalon stał się jednym z ważniejszych zachodnich farmaceutycznych artykułów eksportowych w latach 70. i wczesnych 80., aż do okresu nadrabiania zaległości. Pomimo ogromnej ilości sprzedanego towaru, broszura traktująca o historii fabryki w Chinoin zatytułowana "An ever-renewing company: the story of Chinoin (1910-1995)", nie wspomina o Motolon czy metakwalonie, pobieżnie wymieniając je jedynie w załączniku. Gene Haislip osiągnął jeden z największych sukcesów amerykańskiej wojny z narkotykami, kiedy po szeroko zakrojonych aresztowaniach uznał, że "mamy słonia w naszym salonie, i jest to słoń węgierski". Badania Balázsa Orbána-Schwarczkopfa miały teraz już solidną podstawę, i badacz mógł przeszukiwać archiwa z wyraźnym ukierunkowaniem. Wiedział, czego szuka. Było to ważne, ponieważ nie było dostępnych dużych, spójnych i powiązanych ze sobą raportów, a obraz całości musiał być budowany z fragmentów, wycinków i strzępków. Wśród pozornie bardzo niekompletnych dokumentów dotyczących Medimpexu znajdujących się w Węgierskich Archiwach Narodowych, które liczyły zaledwie kilka pudeł, Orbán-Schwarczkopf znalazł notatkę z 1978 r., według której Labatec Pharma zamówiła 10 ton metakwalonu od Chinoin za 100 000 dolarów. Z artykułu opublikowanego w "Világgazdaság" ("Gospodarka Świata") z 1978 roku wiemy również, że te 10 ton należy rozumieć jako proszek - czystą substancję czynną. Zamówienie to więc zawierało ilość substancji czynnej wystarczającą do wyprodukowania dziesiątek milionów tabletek. Zgodnie z dokumentacją, za 1 dolara węgierska fabryka była w stanie dostarczyć około 300 tabletek. Oznacza to, że Chinoin sprzedał wystarczającą ilość substancji czynnej na 30 pudełek Qualuudes za jednego dolara. Nie trzeba być ekspertem w dziedzinie leków, aby zrozumieć, jak bardzo niska jest ta kwota. Wraz z postępującym śledztwem, stało się jasne iż prawdziwy zysk nie został osiągnięty przez węgierskie Chinoin, ale przez szwajcarskie Labatec Pharma, a to pojedyncze zamówienie stanowiło mniej więcej półtorakrotność całej rocznej produkcji Stanów Zjednoczonych - największej na zachodnim rynku farmaceutycznym. Jak duże korzyści mogło odnieść państwo węgierskie? Co prawda nie udało się znaleźć żadnych danych na temat czarnorynkowej ceny metakwalonu sprzedawanego w Ameryce pod nazwą Quaaludes w latach 70. XX wieku, ale znalazła się już cena z początku lat 90. W tamtym czasie cena hurtowa pojedynczej tabetki (czyli cena liczona przy zamówieniach powyżej 1000 sztuk) wahała się od pół do pięciu dolarów dolarów. 10 ton metakwalonu odpowiadało 33 milionom tabletek, co oznacza, że można było je sprzedać za, mniej wiecej od 17 do 165 milionów dolarów. Co prawda zyskiem trzeba było wcześniej podzielić się z kolumbijską mafią i amerykańskimi dystrybutorami, ale i tak jest to ogromna suma. Cena nie wydaje się wygórowana tym bardziej, że oryginalne Qualuudes wtedy nie było już legalnie dostępne - i cena jednej tabletki wyprodukowanej w USA potrafiła siegać od 13 do 15 dolarów. Jak wynika z notatki pozostawionej w w węgierskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, 16 grudnia 1980 r. John Francis Tefft, pracownik Ambasady Stanów Zjednoczonych w Budapeszcie, złożył wizytę w MSZ i wyraził swoje zaniepokojenie sytuacją związaną z lekami psychotropowymi, w szczególności odnosząc się do metakwalonu. Mimo, iż Tefft był oficerem wywiadu i należało odpowiednio potraktować jego wątpliwości które zgłosił w raporcie, transporty metakwalonu nie ustawały. Policja w Niemczech Wschodnich wszczęła śledztwo w listopadzie 1980 roku, co było porażką dla Labatecu, który już wtedy był intensywnie obserwowany przez władze USA i nie tylko. Dziesięć ton zamaskowanego metakwalonu przybyło do Stanów Zjednoczonych z Meksyku przez Niemcy. Jak ujawnił wówczas Orbán-Schwarzkopf, metakwalon nie był jedyny, a narkotykowe machinacje stawały się coraz bardziej niejasne. Tuż obok metakwalonu, w pigułkach zawierających pemolinę - stymulant - nadrukowano dwie litery C, będące znakiem rozpoznawczym Captagonu - fenetyliny - stymulantu znacznie silniejszego od pemoliny, ulegającemu rozkładowi w organiźmie do kofeiny i amfetaminy. Po marcu 1981 napięcie w Chinoin rosło nie tylko z powodu produkcji absurdalnych ilości narkotyków, ale z powodu cząsteczek skopiowanych od firmy Pfizer. Ściśle tajny, mocno ocenzurowany raport twierdzi, że "ukradzione" leki również zostały wysłane na Zachód, mimo że były chronione patentem. Producenci tłumaczyli się "błędem technicznym". W lipcu 1981, amerykański ambasador Harry Earl Bergolt Jr. sam złożył wizytę w MSZ Węgier i oprócz groźby wycofania największej zniżki handlowej dla Węgier zakomunikował, że "jego rząd zwróci się do amerykańskich konsorcjów bankowych z dyskretną prośbą o nieuczestniczenie w przyszłych pożyczkach dla Węgier" – tak oficjalny raport zachował jego słowa. Bergolt Jr. nie był zadowolony, kiedy musiał odwiedzić Węgierski MSZ po raz drugi kilka tygodni później, tym razem w sprawie Chinoinu produkującego bez pozwolenia chroniony prawem patentowym amerykański pestycyd, sprzedawany do Ameryki Południowej, ale to zbyt długa historia, zdecydowanie na osobne posiedzenie. Poza tym po co tu traktować o pestycydach - to nie jest forum dla rolników tylko dla narkomanów. W 1981 roku, do Budapesztu przybył Gene Haislip. Był wściekły, głównie dlatego, iż wiedział już dokładnie, jak działał węgierski przemysł farmaceutyczny. CIA już wtedy posiadało bazę danych dotyczącą Chinoin i pokrewnych spółek, w której znajdowało się nazwisko głównego księgowego, co ułatwiło rozpracowanie procederu. Haislip wiedział już o szwajcarskim Labatecu, jego węgierskim właścicielu ściśle powiązanym z wojskiem oraz służbami, co zresztą szczegółowo wyjaśnił to w kilku wywiadach, kilku z nich udzielonych dla PBS Frontline. Według raportu amerykańskiego Kongresu, Węgry wyprodukowały 14,5 tony metakwalonu w 1979 i 21,5 tony w 1980 roku, po czym całość wyeksportowały. Państwo węgierskie w końcu zrozumiało, że jeśli nie chce stracić zachodnich kredytów, musi wstrzymać dostawy metakwalonu na zachód. Faktycznie, wstrzymanie produkcji i działania z nim powiązane zaczęły się dopiero w 1982 r. Na spotkaniu ambasady amerykańskiej, na którym był również obecny był także wiedeński oddział DEA, Krajowe Dowództwo Ceł i Ochrony Finansowej oraz MSW, radny Kuchen wyjaśnił, że "rząd w swojej prezentacji odniósł się do faktu, że Węgry podjęły zdecydowane działania w celu zaprzestania produkcji metakwalonu i podejmują wysiłki w celu wykrywania przestępczości narkotykowej" – czytamy w dokumentach. Profesor Bayer, który od zaplecza pomagał Amerykanom w walce z narkotykami, został przewodniczącym Komisji ONZ ds. Narkotyków, choć ciekawe jest to, że jeszcze w 1984 r. Stany Zjednoczone nadal wymieniały Węgry jako jeden z krajów, które "utrzymują duże zapasy proszku metakwalonu", ale możemy przypuszczać że przynajmniej nie próbowały go sprzedać amerykanom. Gdy wieść rozeszła się, iż Węgry są największym na świecie producentem metakwalonu, skandal dotarł nawet do Białego Domu, i donosiła o tym także węgierska prasa. Cały świat dowiedział się o epidemicznym wręcz rozprzestrzenianiu się leku. Kiedy reżyser Roman Polański został skazany w 1977 roku w Stanach Zjednoczonych za zgwałcenie 13-letniej dziewczynki, ustalono, że czynu dopuścił się pod wpływem metakwalonu. Film "Wilk z Wall Street" całkiem wiernie ukazuje ogromne przyjęcia organizowane pod wpływem substancji, która pierwotnie była zarejestrowany jako lek. W 1979 r. – przynajmniej częściowo pod wpływem węgierskiego narkotyku – liczba zanotowanych przypadków nadużywania metakwalonu wzrosła o 40 proc., a do lat 80., według amerykańskiego systemu ostrzegania (Drug Abuse Warning Network, DAWN), już 83 proc. osób które potrzebowały pomocy medycznej z powodu brania metakwalonu, brały go głównie z alkoholem, a szacunkowo 85 procent ich dawek pochodziło zza granic USA. Zdaniem Balázsa Orbána-Schwarzkopfa sprzedaż narkotyków za granicę nie miała na celu tylko i wyłącznie poprawy sytuacji finansowej. Stwierdził on, że nadają się one również do ataku na wrogi kraj, ponieważ wróg finansuje w ten sposób walkę z samym sobą, a szerzenie się przestępczości narkotykowej w państwach demokratycznych osłabia pozycję ich rządów. Skąd jednak wiemy, że cała sprawa nie była egoistycznym działaniem szefów szwajcarsko-węgierskiej firmy, nastawionym na czysty zysk? A może była to robota dyrektora generalnego Chinoin? Cóż, wiemy, ponieważ na początku lat osiemdziesiątych przeciwko któremukolwiek z nich nie wszczęto żadnego postępowania karnego. Byłoby to zbyt ryzykowne dla ich klientów. Sprawa została rozstrzygnięta po cichu i tak naprawdę bez żadnych kar, mimo tego że w wypadku G. Csaplára udowodniono, że "na jego zmianie" wyprodukowano 45 ton metakwalonu. Transakcje narkotykowe odbywały się się za wiedzą i wsparciem tajnych służb, w tym wojska, tak więc ciężko aby osobom w to zamiesznym wymierzono jakiekolwiek kary - w dodatku według Orbána-Schwarzkopfa nie był to jedyny przypadek, kiedy sprawcy będąc pod parasolem służb unikali konsekwencji swoich czynów. Gyula Csaplár, węgierski menadżer szwajcarskiego Labatechu, w związku z całym zamieszaniem został natychmiastowo ściągnięty z powrotem do kraju i chociaż Medimpex pozostawiłby go w zatrudnieniu na jakiejś wygodnej pozycji, na własną prośbę przeszedł na emeryturę. Wszczęto także przeciwko niemu śledztwo w sprawie groźnie brzmiącego "naruszenia bezpieczeństwa narodowego", ale akta pokazują, iż w tym czasie sprawdzano jedynie, czy bogactwo Csaplára pochodzące z metakwalonu mogło przykuć uwagę. Csaplár miał w posiadaniu sporo luksusowych przedmiotów pochodzące z lat w Labatechu - samochody Mercedes, przyczepę kempingową, motorówkę, komputery i inne, ale ostatecznie pozostawiono go w spokoju. Nie tylko Csaplár przeszedł na emeryturę. W 1982 roku na emeryturę przeszedł także Barna Mezey, dyrektor generalny Chinoin. Mezey miał już wtedy 64 lata, czyli znacznie przekraczał ówczesny wiek emerytalny, ale pozostawał aktywnym aż do czasu wybuchu amerykańskiego skandalu. Nie było jednak mowy o jego ukaraniu, choć kierownictwo fabryki musiało wiedzieć, że tak obrzydliwa ilość silnego leku narkotycznego po prostu nie może być legalnie sprzedana. W pierwszej połowie lat 80. Chinoin przeżywał poważny kryzys z powodu utraty źródła ogromnych dochodów, jakim był metakwalon. Jak podaje wcześniej wspomniana książka o historii fabryki, z powodu postępującego, coraz większego opóźnienia jeśli chodzi o techniki produkcji oraz produkty, Chinoin pozostawał w tyle już nie tylko za fabrykmai zachodnimi, ale szybko także zaczęły go prześcigać inne fabryki Węgierskie. Kumulacja tych wszystkich problemów poskutkowała masowym odejściem pracowników. Co jednak stało się z pieniędzmi napływającymi z gigantycznych ilości narkotyków? Pewne jest, że z tajnych transakcji do węgierskiej kasy wpływało co roku co najmniej kilkadziesiąt milionów dolarów, ale należy pamiętać iż mogło być ich znacznie więcej, bo znamy tylko te przypadki, w których strona węgierska poniosła porażkę przed zachodnią władzą. Jednak nie wszystko skończyło się tak, jak chcieliby tego agenci służb czy zarząd Labatechu. Dochody były ogromne. W rzeczywistości, były one tak ogromne, że sprowadzenie ich z powrotem na Węgry mogło spowodować poważne problemy, jeśli w ogóle byłoby możliwe. Nie można było skorzystać z konwencjonalnych usług bankowych i dokonać przelewu, bo wzbudziłoby to podejrzenia, a do Ameryki Południowej nie można było wysłać setek agentów, aby rozpoczęli kursowanie w kółko jak autobusy z Kolumbii do domu z walizkami pełnymi milionów dolarów zarobionych na narkotykach. Część pieniędzy można było przemycić z powrotem do kraju, głównie w postaci dóbr luksosowych, takich jak markowe zegarki, biżuteria czy kamienie szlachetne. Taka operacja, mimo tego że zorganizowana byłaby całkowicie za wiedzą służb specjalnych, i ich wsparciem, wciąż ma się nijak do całych zysków jakie udało się osiągnąć - tak ogromnej sumy nie dało się sprowadzić. Według Balázsa Orbána-Schwarzkopfa urzędnicy musieli szukać inwestycji, która sama wyprodukuje walutę - w ten sposób byli w stanie ukryć nielegalnie generowany dochód. Orbán-Schwarzkopf zbadał znaczące węgierskie inwestycje z tamtego okresu i uznał za bardzo interesujący fakt, że w latach 60. XX wieku rozpoczęto budowę znaczących hoteli, na rzecz których Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapewniło nieruchomości. Wydało mu się dziwne, że kilka lat po rewolucji 1956 r. całkowicie izolowany reżim Kádára próbował zwabić zachodnich gości nad Balaton usługami uważanymi wówczas za luksusowy hotel. Ukończone hotele odwiedziło wielu zagranicznych gości, którzy pozostawili po sobie znaczną ilość zachodniej waluty. Charakterystyczne było, że cudzoziemców przyciągano na Węgry szczególnie korzystnymi cenami. W latach 70. i 80. XX w. budowa wielu przesięwzięć objęła także Budapeszt, a najwyższej klasy obiekty takie jak galerie, czy hotele powstawały jeden po drugim, oficjalnie z kredytów austriackiego banku, a w rzeczywistości zapewne dzięki węgierskiemu narkobiznesowi. RE: Węgierski łącznik - kot_kreskowy - 02.10.2024 Zrobi ktoś streszczenie? RE: Węgierski łącznik - voice.of.voiceless - 02.10.2024 kot_kreskowy mój o kwasie był 3 razy dłuższy, ale chociaż obrazki wstawiłem Tekst czytałem już przedpremierowo, trochę chaotycznie umiejscowiona chronologia, warto by lekko poprawić format, czasem tu pogrubić, może jakiś kolor dać kluczowym słowom występującym w tekście np. metakwalon. Przyznam, że tekst trochę się zlewa, na tym forum mi też się to ciężko czyta, po 4 akapitach mnie łeb zaczyna boleć, ale w ms word już normalnie. Merytorycznie jak zawsze jest wysoko, tutaj nie mam zastrzeżeń. Tematyka również interesująca, szukanie źródeł z pewnością nie było oczywiste. Dobrze, że żadnego menszczyzny nie zatrzymali RE: Węgierski łącznik - DGEloV - 02.10.2024 Dobry artykul RE: Węgierski łącznik - horsii - 02.10.2024 (02.10.2024, 07:56)voice.of.voiceless napisał(a): Dobrze, że żadnego menszczyzny nie zatrzymali Jakby zatrzymali jakiegoś menszczyzne to by zapewne była większa szansa że ktoś to przeczyta - na przykład, taki kot kreskowy |