Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Głupie leki: Benaktyzyna (cz. 2)
30.10.2025, 15:30
Głupie leki #1: Benaktyzyna (cz. 2)
![[Obrazek: benacpt2.png]](https://i.postimg.cc/bNWgy9XG/benacpt2.png)
Jak juź chyba wszyscy wiemy, spokojnie można stwierdzić, że psychiatria w latach 50. czy 60. to było prawdziwe szaleństwo. Amfetamina na jedno, barbiturany na drugie... Okazuje się jednak, że nawet gdy zostawimy za sobą etap legalnych speedballi w jednej tabletce, to uczeni tamtych czasów wciąż będą wpadać na naprawdę dziwne pomysły.
Benaktyzyna w połowie lat 50. trafiła na rynek czechosłowacki, jako lek służący (podobno) do leczenia depresji. Już wcześniejsze obserwacje zagranicznych badaczy przed pojawieniem się benaktyzyny w aptekach, dawały jasny obraz: w wystarczająco wysokich dawkach, substancja ta potrafiła wywoływać u ludzi stany które mocno przypominały delirium i/lub zespół Korsakowa - zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego, objawiające się amnezją (niepamięcią) zarówno wsteczną jak i następczą, problemami z pamiętaniem tego, co się działo nawet kilka minut temu, konfabulacją, bredzeniem, apatią, biernością. Zaburzenia te w przypadku zespołu Korsakowa są wywoływane niedoborem witaminy B1 (tiaminy), co generalnie kojarzone jest z długotrwałym, poważnym nadużywaniem alkoholu.
Czechosłowaccy badacze pod przewodnictwem dr M. Vojtěchovskiego (do którego pozwolę się sobie od tej pory odnosić po spolszczonemu - Wojciechowskiego) z Laboratorium Eksperymentalnej Psychopatologii, Instytutu Farmakologii i kilku pomniejszych organizacji postanowili przeprowadzić eksperyment. Jeśli nie macie zespołu Korsakowa, to raczej nie zapomnieliście, że właśnie przeczytaliście o tym, jak objaw ten dolega głównie alkoholikom. Co zrobili więc badacze? Znaleźli grupę wieloletnich alkoholików i postanowili faszerować ich nie tylko benaktyzyną, ale też LSD. Prawda, że brzmi ciekawie? Celem badania było sprawdzenie, czy alkoholicy są jakoś "szczególnie podatni" na efekty benaktyzyny (szczególnie te uboczne, przy zbyt dużych dawkach), oraz jak podobne są one do efektów wywoływanych przez LSD. Chcieli także zbadać także teorię mówiącą o mechanizmach antycholinergicznych jako czynnikach delirium tremens. Postawili hipotezę, że psychozy alkoholowe mogą być związane z endogennymi lub egzogennymi substancjami antycholinergicznymi (pochodzącymi z metabolizmu alkoholu, domieszek w napojach spirytusowych lub metabolitów katecholamin).
"Na początku 1958 roku podjęliśmy próbę wywołania psychozy eksperymentalnej za pomocą benaktyzyny u jednego ochotnika, młodego psychiatry, który wcześniej doświadczył dwóch psychoz eksperymentalnych po zażyciu LSD i jednej po zażyciu meskaliny. Wybrana przez nas dawka, 200 mg, była jednak o wiele za duża i spowodowała bardzo długi i intensywny stan psychotyczny, który miał charakter ciężkiego majaczenia z cechami katatonicznymi i odpowiadał egzogennej psychozy Bonhoeffera. Niektóre elementy symulowały delirium tremens i zespół Korsakowa, inne przypominały nam zatrucie atropiną. W kolejnych eksperymentach próbowaliśmy znaleźć optymalną dawkę benaktyzyny, która wywoływałaby psychozę eksperymentalną bez zaburzeń świadomości i umożliwiała zadowalającą współpracę z osobą badaną. Stwierdziliśmy, że u większości osób badanychmożna to osiągnąć przy dawce 40-70 mg benaktyzyny" - M. Wojciechowski, autor pracy
Wojciechowski zebrał 16 pijaków mających od 28 od 44 lat (średnia wieku 36), którzy nadużywali głównie piwa w bardzo dużych ilościach. Niestety o dokładnej ilości wypijanego piwa nie wspomniano. Wszyscy mężczyźni biorący udział w eksperymencie znajdowali się w czymś co możemy luźno opisać jako ostatanie stadium alkoholizmu - całkowita utrata kontroli nad uzależnieniem. Wszyscy byli wolontariuszami zrekrutowanymi ze szpitalnego oddziału dla alkoholików, i wszystkim z nich udało zachować całkowitą trzeźwość przez 3-5 tygodni przed eksperymentem. Pięciu z nich doświadczyło w przeszłości psychozy alkoholowej. Motywacją do wzięcia udziału dla większości była możliwość przeżycia doświadczenia psychodelicznego (ćpanie za darmo! Yay!) oraz nadzieja na uleczenie swojej choroby.
Eksperyment trwał trzy tygodnie, w każdym tygodniu miała miejsce jedna sesja. W jednej wszyscy dostawali 40 mg benaktyzyny, w innej 200 mikrogramów LSD, a w ostatniej dostawali placebo. W trakcie każdej z sesji, dokładnie obserwowano osoby biorące udział: monitorowano ich puls, ciśnienie krwi, rozmiar źrenic. Kazano im także wykonywać różne czynności, takie jak proste obliczenia w pamięci, pisanie na papierze, określanie "na oko" ile czasu minęło, oraz różne łamigłówki polegające na kojarzeniu ze sobą rzeczy. Przeprowadzono także test Stroopa, który zapewne kojarzycie - polega on na przeczytaniu nazwy koloru, gdy litery są w innym kolorze niż ta nazwa koloru. Rozwiązać trzeba było także test Bentona, mierzący ogólną percepcję i pamięć wzrokową, a na końcu pobrano od wszystkich osób próbki i przeprowadzono kilka analiz i testów biochemicznych mających na celu określić stężenie poszczególnych związków wydalanych w moczu, na przykład metabolitów tryptofanu takich jak 5-HIAA.
Benaktyztyna sprawdziła się dokładnie tak, jak można było przypuszczać: powodowaa ona stany amnezyjne i przypominające delirium, z często towarzyszącymi halucynacjami wzrokowymi i słuchowymi. Objawy które wywoływała, przypominały delirium tremens, czy zespół Korsakowa (nazwany w publikacji "psychozą Korsakowa") w znacznie większym stopniu, niż LSD do którego porównywano benaktyzynę. Wywoływała tachykardię, mimowolne skurcze mięśni, splątanie, problemy z pamięcią i poprawnym postrzeganiem upływu czasu, a także znacznie pogarszała koordynację ruchową osób biorących udział w eksperymencie. Większość z nich nie była w stanie poprawnie rozwiązywać powierzonych im zadań polegających na prostej arytmetyce, zapamiętywaniu, czy wykonywaniu wcześniej wspomnianych testów Bentona. LSD z kolei wypadło następująco - powodowało "fantazyjne" stany którym towarzyszyła depersonalizacja, zaburzenia percepcji, doświadczenia duchowe i mistyczne, a niektórzy doświadczyli paranoi i stanów lękowych. Efekty te, jak odnotowali badacze, były znacznie mniej podobne do psychoz alkoholowych.
Wojciechowski odnotował, że wśród alkoholików LSD powodowało mniej halucynacji wzrokowych i zaburzeń widzenia, ale wywoływało intensywniejsze paranoje i lęki w porównaniu z grupą kontrolną. Okazało się, że alkoholicy wcale nie byli bardziej wrażliwi na benaktyzynę w dawce 40 miligramów, a co ciekawsze, ich reakcje były nawet trochę delikatniejsze, niż reakcje osób nieuzależnionych od alkoholu. Podczas gdy stan wywołany LSD był funkcjonalnym stanem halucynacyjnym, na który składały się wizualizacje, psychoza i doznania duchowe, stan po benaktyzynie nie był za funkcjonalny, i wywoływał drastyczne pogarszanie się funkcji poznawczych, w tym prawidłowego działani pamięci oraz ogólne, brzydko mówiąc, ogłupienie.
Całe to przedsiwzęcie potwierdziło hipotezę o udziale czynnika cholinergicznego w patogenezie psychoz alkoholowych, ale podkreśliło wieloczynnikowość i złożoność przyczyn. Zakładała ona, że stosunkowo łagodne reakcje alkoholików na benaktyzynę mogą wynikać z różnic w preferencjach alkoholików (np. piwo vs wódka) lub czynników metabolicznych. Poza tymi odkryciami, mimo że było interesujące (przynajmniej z pewnej perspektywy), to badanie to, przeprowadzone rok po wprowadzeniu benaktyzyny na amerykański rynek, nie przyniosło za wiele wyników. Substancja ta mimo kampanii reklamowych na równi z innymi lekami o podobnym zastosowaniu nie przyniosła skutków, i choć bardzo skąpych danych, współczynnik jej faktycznego użycia możemy określić jako niski, może trochę słabiej niż średni. Benaktyzyna nie miała z nowymi lekami, takimi jak diazepam - szczególnie że gdy zaczął się boom na benzo, to świadomość o tym jak benzodiazepiny potrafią uzależniać, była bardzo mała. Klepie świetnie, prawie nie da się od tego umrzeć, i jeszcze nie uzależnia? Syp mi to do ryja, teraz.
Co prawda, próbowano "wskrzeszać" benaktyzynę w latach 60., tworząc preparaty złożone zawierające np. benaktyzynę i meprobamat (stary, nieużywany już depresant. Myśl coś, jak barbiturany ale trochę bezpieczniejsze) pod nazwą "Deprol", a nawet przeprowadzono "badania" wykazujące że benaktyzyna w połączeniu z diazepamem wywołuje uspokojenie, relaks i takie tam. Pominę, że to w sumie tak jakbym przyjebał wam patelnią w głowę, potem, podczas gdy wy wyjecie z bólu podałbym wam diazepam, diazepam by sie załadował, wchodzi wam bomba, a następnie ja zapisuję w notesie że moja wspaniała teza się sprawdziła, bo koniec końców walenie patelnią w łeb z diazepamem uspokoiło pacjenta. Nawet tak wymyślne "triki" nie uchroniły jednak benaktyzyny przed byciem zjedzoną przez całe nowe klasy leków, które mimo tego iż pozostawiają wiele do życzenia, były nieporównywalnie lepsze chyba pod każdym względem.
18.11.2025, 20:19
No wlasnie tylko najgorsze ze nic sie nie zmienia i dalej testujemy te leki a ze sa zrobione lepiej to nie znaczy ze tych skuytkow ubocznych nie bedzie po czasie a jestem tego przykladem z moimi problemami z pregabalina, co innego po paroksetynie i leki na cisnienie tez maja swoje uboki, benzo takze ktore wlasnie sie stosuje bo lepsze takie niz delierka a alkoholicy mniej odczuwali niz Ci po leku czyli prawie alkohol stworzyli
jak by to tak ujac
Nie wierze ze nie chcac - nie mozna by bylo wprowadzic chemicznego alko pozbawionego wad ale przeciez antidotim na wirusa tworzy sie z wirusem wiec to co wiemy a to jak to dziala to przepasc
- a na ulotce kazdego leku walnac najlepiej wszystko zeby problemow pozniej nie miec
jak by to tak ujacNie wierze ze nie chcac - nie mozna by bylo wprowadzic chemicznego alko pozbawionego wad ale przeciez antidotim na wirusa tworzy sie z wirusem wiec to co wiemy a to jak to dziala to przepasc
- a na ulotce kazdego leku walnac najlepiej wszystko zeby problemow pozniej nie miec
19.11.2025, 12:19
Fidel
Przemysł farmakologiczny ma długą historię omijania restrykcji, lobbyingu (polityków i lekarzy), nie zbyt skrupulatnego testowania leków etc. Do tego w ich interesie jest leczenie a nie wyleczenie.
Tak czy siak jest stopniowa poprawa tychże medykmantów - długofalowe badania skutków ubocznych będą przy odrobinie szczęścia powstawać i z generacji na generację jest poprawa ich działania i minimalizacja toksyczności.
Co do uwagi z wirusem - podobna sytuacja się ma z wieloma antidotami na ugryzienia węży jest ich jad - ot ciekawe paradoksy medycyny.
Przemysł farmakologiczny ma długą historię omijania restrykcji, lobbyingu (polityków i lekarzy), nie zbyt skrupulatnego testowania leków etc. Do tego w ich interesie jest leczenie a nie wyleczenie.
Tak czy siak jest stopniowa poprawa tychże medykmantów - długofalowe badania skutków ubocznych będą przy odrobinie szczęścia powstawać i z generacji na generację jest poprawa ich działania i minimalizacja toksyczności.
Co do uwagi z wirusem - podobna sytuacja się ma z wieloma antidotami na ugryzienia węży jest ich jad - ot ciekawe paradoksy medycyny.


![[Obrazek: Soviet-Union-PNG-Photos.png]](https://www.pngmart.com/files/22/Soviet-Union-PNG-Photos.png)
