Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Jak sobie pomóc, czyli reset układu nagrody.
28.07.2025, 03:10
@"Leśny_koteł"
Pomysł jest całkiem trafiony i pokrywa się z moim researchem na temat wychodzenia z uzależnienia. Do pewnego stopnia sprowadza się to do zastąpienia gorszego nałogu lepszą opcją. W teorii ma to sens i rzeczywiście bazuje na prostej sztuczce behawioralnej.
Dostrzegam dwa problematyczne etapy. Najbardziej kłopotliwy jest sam początek walki - ze względu na największą intensywność głodów, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Ale po przejściu tego niełatwego etapu dochodzimy do kolejnego problemu: zdefiniowania tego „tortu”. Znalezienie substytutu, który byłby konstruktywny i nie przeistoczył się w uzależnienie krzyżowe, wydaje się trudne. Cóż mogłoby być godnym następcą helu w żyłach, alfy na żarówie czy rozlania mkowego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę skrajnie subiektywną naturę takiego zamiennika - nie ma gotowej odpowiedzi, a nawet bazując na doświadczeniach innych, ciężko byłoby znaleźć to „coś” swojego.
Dobrym uzupełnieniem byłaby próba odbudowy układu nagrody i wzmocnienie regeneracji neuroprzekaźników - tak, aby proza życia stopniowo dawała większą satysfakcję, minimalizując szansę nawrotu. Na przykład tryptofan, używany do łagodzenia wypłukania hormonów szczęścia przez MDMA.
Pomysł z melanżami i karaniem siebie wydaje mi się w cholerę niezdrowy psychicznie i bardzo ryzykowny. Łatwo „mały melanż” może przeistoczyć się w ciąg z dużą nutą poczucia winy i rozczarowania sobą - co często kończy się rezygnacją i po prostu pierdoleniem trzeźwości. Do tego bestię uzależnienia najlepiej jest zagłodzić, bo dawanie jej nawet ochłapów pozwala jej hibernować aż do czasu... Taki melanż może trwać jedną nockę, ale nawet pozornie niegroźny buch potrafi rozregulować twoją gospodarkę hormonalną czy enzymatyczną na kilka tygodni.
Pomysł jest całkiem trafiony i pokrywa się z moim researchem na temat wychodzenia z uzależnienia. Do pewnego stopnia sprowadza się to do zastąpienia gorszego nałogu lepszą opcją. W teorii ma to sens i rzeczywiście bazuje na prostej sztuczce behawioralnej.
Dostrzegam dwa problematyczne etapy. Najbardziej kłopotliwy jest sam początek walki - ze względu na największą intensywność głodów, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Ale po przejściu tego niełatwego etapu dochodzimy do kolejnego problemu: zdefiniowania tego „tortu”. Znalezienie substytutu, który byłby konstruktywny i nie przeistoczył się w uzależnienie krzyżowe, wydaje się trudne. Cóż mogłoby być godnym następcą helu w żyłach, alfy na żarówie czy rozlania mkowego? Zwłaszcza biorąc pod uwagę skrajnie subiektywną naturę takiego zamiennika - nie ma gotowej odpowiedzi, a nawet bazując na doświadczeniach innych, ciężko byłoby znaleźć to „coś” swojego.
Dobrym uzupełnieniem byłaby próba odbudowy układu nagrody i wzmocnienie regeneracji neuroprzekaźników - tak, aby proza życia stopniowo dawała większą satysfakcję, minimalizując szansę nawrotu. Na przykład tryptofan, używany do łagodzenia wypłukania hormonów szczęścia przez MDMA.
Pomysł z melanżami i karaniem siebie wydaje mi się w cholerę niezdrowy psychicznie i bardzo ryzykowny. Łatwo „mały melanż” może przeistoczyć się w ciąg z dużą nutą poczucia winy i rozczarowania sobą - co często kończy się rezygnacją i po prostu pierdoleniem trzeźwości. Do tego bestię uzależnienia najlepiej jest zagłodzić, bo dawanie jej nawet ochłapów pozwala jej hibernować aż do czasu... Taki melanż może trwać jedną nockę, ale nawet pozornie niegroźny buch potrafi rozregulować twoją gospodarkę hormonalną czy enzymatyczną na kilka tygodni.

