Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Od ilu substancji na raz jesteś na chwilę obecną uzależniony?
15.08.2025, 17:19
AniaCz
wybacz, ale to nie jest kwestia "słabości". Jest to bardzo złożony wielopoziomowy problem od aspektó wychowawczych, przez brak narzędzi do radzenia sobie z trudnymi emocjami, przez potrzebę regulacji jakiegoś elementu życia (nawet poczucia kontroli paradoksalnie), przez loterię genetyczną... wiele więcej można by wymienić. Nałóg jest zaróno chorobą fizyczną jak i psychiczną, zatem sprowadzenie tego do słąbej woli jest krzywdzące i może sabotować czyjeś próby wyjścia z tego. Bycie czystym nie równa się wyjściu z nałogu. Można nawet być dekadę trzeźwym, ale jeżeli nie porpacuję się w głowie nad tym co doprowadziło do wykształćenia tego mechanizmu to jest porównywalne do zeskrobania pleśni albo przykrycia dziury dywanem. Niby nie widać problemu, ale on tam jest i buduje sobie co raz silniejsze umocnienia, aby koniec końców uderzyć z wielokrotną siłą.
Gdybym miał przeredagować Twoje pierwsze zdanie to bym użył słowa istoty wrażliwe / podatne. Do tego uzależnienie ma sporo różnych definicji, ja preferuję tą która kładzie nacisk na to, że w momencie gdy jakaś czynność / substancja negatywnie wplywa na twoje zycie i zmusza do zmiany, aby zrobic miejsce na to zachowanie wtedy to jest nałóg. NAłogiem też jest brak umiejętności przestania zażywania czegoś - można pić raz na rok, ale tak że się chleje na umór i jeszcze więcej to też jest objaw uzależnienia. Regularne branie też jest alarmującym sygnałem, bo droga z tego stadium jest śliska i pochyła. Łatwo przeoczyć moment kiedy da się wycofać a kiedy już jest się po pas w tym szajsie.
Da się funkcjonować i być uzależnionym... przez jakiś czas, ale albo czysta fizjologia albo trudy życia mogą błyskawicznie zdewastować iluzję "normalnego życia". Uważam, że Twój post powiela wiele szkodliwych i niezgodnych z konsensuem nauk psychologicznych stareotypów o uzależnieniu. Takie prostolinijne myślenie może albo ukryć przed nami samymi rosnący problem albo szkodzić komuś kto próbuje walczyć z tym, bo w końcu jest "słaby" i kurwa sam se to zrobił, albo utrundnić komuś przyznanie się, że tak mam problem i muszę z nim coś zrobić albo będzie stopniowo pogłębiał się.
wybacz, ale to nie jest kwestia "słabości". Jest to bardzo złożony wielopoziomowy problem od aspektó wychowawczych, przez brak narzędzi do radzenia sobie z trudnymi emocjami, przez potrzebę regulacji jakiegoś elementu życia (nawet poczucia kontroli paradoksalnie), przez loterię genetyczną... wiele więcej można by wymienić. Nałóg jest zaróno chorobą fizyczną jak i psychiczną, zatem sprowadzenie tego do słąbej woli jest krzywdzące i może sabotować czyjeś próby wyjścia z tego. Bycie czystym nie równa się wyjściu z nałogu. Można nawet być dekadę trzeźwym, ale jeżeli nie porpacuję się w głowie nad tym co doprowadziło do wykształćenia tego mechanizmu to jest porównywalne do zeskrobania pleśni albo przykrycia dziury dywanem. Niby nie widać problemu, ale on tam jest i buduje sobie co raz silniejsze umocnienia, aby koniec końców uderzyć z wielokrotną siłą.
Gdybym miał przeredagować Twoje pierwsze zdanie to bym użył słowa istoty wrażliwe / podatne. Do tego uzależnienie ma sporo różnych definicji, ja preferuję tą która kładzie nacisk na to, że w momencie gdy jakaś czynność / substancja negatywnie wplywa na twoje zycie i zmusza do zmiany, aby zrobic miejsce na to zachowanie wtedy to jest nałóg. NAłogiem też jest brak umiejętności przestania zażywania czegoś - można pić raz na rok, ale tak że się chleje na umór i jeszcze więcej to też jest objaw uzależnienia. Regularne branie też jest alarmującym sygnałem, bo droga z tego stadium jest śliska i pochyła. Łatwo przeoczyć moment kiedy da się wycofać a kiedy już jest się po pas w tym szajsie.
Da się funkcjonować i być uzależnionym... przez jakiś czas, ale albo czysta fizjologia albo trudy życia mogą błyskawicznie zdewastować iluzję "normalnego życia". Uważam, że Twój post powiela wiele szkodliwych i niezgodnych z konsensuem nauk psychologicznych stareotypów o uzależnieniu. Takie prostolinijne myślenie może albo ukryć przed nami samymi rosnący problem albo szkodzić komuś kto próbuje walczyć z tym, bo w końcu jest "słaby" i kurwa sam se to zrobił, albo utrundnić komuś przyznanie się, że tak mam problem i muszę z nim coś zrobić albo będzie stopniowo pogłębiał się.

