Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
OxyContin miał uwolnić miliony ludzi od cierpień. Spowodował największą narkotykową p
03.01.2023, 12:23
Miał uwolnić miliony ludzi od cierpień. Spowodował największą narkotykową plagę w USA!!!
Doktor Finnix, pytany przez prokuratora, ilu z jego pacjentów uzależniło się OxyContinu, z rozbrajającą szczerością odpowiada: "znaczna część już nie żyje". Nowy serial "Lekomania" na Disney+ opowiada, jak jedna tabletka odmienia cały region "pasa rdzy", a następnie kraj. Porządni, pracowici Amerykanie zaczęli łykać prochy. Tysiące z nich zmarło od opiatów.Rok 1996. Firma Purdue Pharma wypuściła na rynek nowy lek. OxyContin miał być przełomem, odmienić życie Amerykanów i uwolnić miliony ludzi od cierpieńW rzeczywistości spowodował największą narkotykową plagę, jaka kiedykolwiek przeszła przez Stany ZjednoczoneTysiące amerykańskich lekarzy uwierzyło w skuteczność "cudownego leku". Wkrótce zaczęli od ręki przepisywać narkotyk, pomijając prawdopodobieństwo uzależnieniaNadużywanie tabletek na receptę pochłonęło 820 tys. ofiar, z uzależnieniem walczy co najmniej 2 mln ludziWłaściciele Purdue Pharma, rodzina Sacklerów, wyszła obronną ręką – ich majątek nie ucierpiał, pozostali na wolności, nigdy nie przeprosiliO kryzysie opioidowym opowiada nowy serial "Lekomania" dostępny na Disney+Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej OnetuOxyContin jak heroinaCo to w ogóle jest OxyContin? W skrócie to tabletka, która zawiera dużą dawkę oksykodonu, a ten jest z kolei opiatem, w swej budowie przypominającym szalenie uzależniającą heroinę. Jakim cudem coś, co jest w zasadzie zwykłym narkotykiem, zostało dopuszczone do legalnego obrotu? Firma Purdue przekonywała, że ich preparat wykorzystuje tzw. formułę przedłużonego uwalniania substancji czynnych. Mówiąc wprost – opiaty miały trafiać do organizmu powoli, uwalniać się przez wiele godzin, co pozwalało uniknąć głodu narkotykowego u pacjentów. Podatny na uzależnienie miał być dzięki temu niecały procent zażywających lek, co oczywiście było nieprawdą. Niemniej te magiczne słowa wielu przekonały. Lekarze połknęli haczyk. Nowy produkt dostał stempel jakości.Sukces OxyContinu okazał się możliwy z dwóch powodów. Po pierwsze, rodzina Sacklerów, kierująca Purdue Pharma, zawsze miała łeb do interesów. Sacklerów uznaje się za ojców nowoczesnej reklamy farmaceutycznej. W latach 50. wprowadzili na rynek antybiotyk, który okazał się hitem. Klucz do sukcesu tkwił w zmasowanej kampanii marketingowej, która zakładała bezpośredni kontakt z lekarzami. Przedstawiciele handlowi odwiedzali gabinety w każdym zakątku kraju – zachwalali działanie leku, dawali darmowe próbki. Ta sztuczka sprawdziła się prawie 40 lat później w przypadku OxyContinu. Skala była bez precedensu. Na przełomie lat 90. i 00. Purdue miała dziesiątki tysięcy sprzedawców. Wszyscy bez wyjątku mieli mówić lekarzom to samo: "mniej niż jeden procent pacjentów uzależnia się od OxyContinu". Z coraz lepszym skutkiem stosowali tę zasadę.
Opiaty powszechnego użytku
Drugi powód był równie istotny: zmieniało się podejście do bólu i stosowania opiatowych środków przeciwbólowych. Jeszcze w latach 80. Światowa Organizacja Zdrowia apelowała o to, by uznać życie wolne od bólu za uniwersalne prawo człowieka. Lekarze mieli więc niejako moralny obowiązek, by stosować wszelkie dostępne środki. Wielu z nich przekonało się do opium i zaczęło wykorzystywać go na pacjentach z nowotworami. 10 lat później Purdue lobbowała to podejście. W 1998 r. Agencja do spraw Zdrowia Weteranów uznała ból za "piąty parametr życiowy" obok tętna, ciśnienia, oddychania i temperatury ciała. W praktyce miało to oznaczać, że każdy ma prawo do zwalczania bólu, a nieprzepisywanie leków jest aktem nieludzkim. To wywołało debatę na temat włączenia opiatów do powszechnego użytku. Przemysł farmaceutyczny wykorzystał ją na swoją korzyść.Odtąd opioidy miały być przepisywany na wszelkie bóle, nie tylko nowotworowe. Na bóle pleców i stawów, zębów i głowy. Gdyby się uprzeć, to nawet na kaca.
Narkotykowa subkultura
Robotnicze miasta w rejonie Appalachów, nazywanym "pasem rdzy", wpadają w tym czasie w permanentną recesję. Plajtują zakłady włókiennicze, fabryki podupadają, to prowadzi do zmniejszenia liczby miejsc pracy. W kopalni węgla zatrudniona jest najniższa w historii liczba pracowników. Ci, którzy zostali, pracują w ciężkich warunkach, co dzień ryzykując życie. Ból to ich codzienność. Przychodzą do lekarza z nadwyrężonymi mięśniami, bólem pleców, złamanymi nogami. Nagle ni z tego, ni z owego część z nich zaczyna umierać od przepisywanych im pigułek przeciwbólowych, co się wcześniej nie zdarzało. Tak właśnie rejon "pasa rdzy" staje się epicentrum rozlewającej się po kraju katastrofy.
Tu warto podkreślić, że nie tylko dręczone kryzysem gospodarczym appalaskie stany, były podatne na uzależnienie. Wśród ofiar epidemii opioidów byli przede wszystkim ludzie uprzywilejowani – z przedsiębiorcami i bankierami na czele. Były to dzieciaki z bogatych domów, uczniowie ze stypendiami sportowymi.
Przykład użyty w serialu daje jednak bardziej do myślenia, lepiej uwypukla problem i jego skutki. Serialowe miasteczko, mimo krachu gospodarczego, wydaje się miejscem stosunkowo bezpiecznym, wolnym od problemu przemocy i zorganizowanej przestępczości. Bieda nie złamała charakterów i kręgosłupów moralnych ludzi, ale leki na receptę już tak. W krótkim czasie spokojne miasteczko staje się istnym polem bitwy, a jedna tabletka odmienia cały region. Wskaźnik przestępczości wystrzeliwuje w górę. Nasila się prostytucja. Trzykrotnie wzrasta liczba dzieci w pieczy zastępczej. Lokalne więzienia pękają w szwach. Rodzice niedowierzają, kiedy ich porządne, pracowite pociechy zaczynają łykać prochy. Tysiące takich dzieciaków umiera od opiatów.
Przychodnie pierwszymi centrami dystrybucji narkotyku
Wszystko zaczęło się w gabinetach lekarskich i klinikach terapii bólu – były to w rzeczywistości pierwsze centra dystrybucji narkotyku. Lekarze chętnie dawali receptę na OxyContin. Ludzie ustawiali się w kolejkach, tłumy okupowały poczekalnie. Niebawem oxy trafiły na czarny rynek, uliczni dilerzy wzięli się za ich pokątną sprzedaż, co jednocześnie napędzało popyt na tańszą heroinę. Ci, którzy wpadli w uzależnienie, wynosili z domu rodzinne pamiątki, sprzęty kuchenne – cokolwiek, co dało się wymienić na choćby jedną tabletkę. Wytworzyła się też cała narkotykowa subkultura w sieci. Na forach internetowych powstały poradnie, jak usunąć z pigułek ochronną osłonkę, żeby zintensyfikować działanie oksykodonu i wciągnąć go do strzykawki. Biznes Purdue Pharmy, wbrew ogólnokrajowej epidemii i zgonom, kręcił się w najlepsze.
"Więcej dawek sprzedaż, więcej zarobisz"
Proceder ten był trudny do zatrzymania, bo rządził się zasadą naczyń połączonych. Po pierwsze, kierownictwo koncernu farmaceutycznego budowało wokół siebie pozory szczytnej misji, jednocześnie prowadząc szeroko zakrojoną ekspansję całego systemu. Purdue Pharma miała w garści Agencję ds. Żywności i Leków (FDA), co pozwoliło jej ominąć procedurę atestową, zatwierdzić etykietę zawierającą fałszywy opis leku i wejść na rynek. Rudolph W. Giuliani, burmistrz Nowego Jorku i przyjaciel prezydenta Busha, sprzyjał działaniom koncernu. Firma kupowała każdego potrzebnego decydenta. Poza tym tworzyła spółki-córki i komórki reklamowe, które miały uwiarygodnić OxyContin w oczach społeczeństwa, a przy tym wywierać po cichu naciski na specjalistów. Na pierwszej linii stali wspomniani przedstawiciele handlowi – jak pionki na szachownicy.
Purdue zainwestowała miliony w stworzenie największego przedstawicielstwa handlowego w historii przemysłu farmaceutycznego. Pracownicy byli wysyłani do najdalszych zakątków kraju, byle tylko robić dobre wrażenie i namawiać lekarzy na stosowanie leku. Za najwyższe wyniki czekały nagrody. W 1996 r. firma przeznaczyła milion dolarów na premie związane ze sprzedażą. Kilka lat później kwota ta urosła do 14 mln.
Struktura premiowania była prosta: "więcej dawek sprzedaż, więcej zarobisz". Najbardziej rozchwytywani wyciągali 100 tys. dol. premii. Reszcie przysługiwały bonusy: podarki, wykwintne kolacje, wczasy pod palmami. Nastawienie było takie, że każdy sprzedawał jak szalony, żeby wypocząć na Bermudach lub w Palm Springs. Tak kupowało się lojalność i milczenie. Ci, którzy próbowali się wychylać i zgłaszać uwagi byli straszeni klauzulą poufności. Z kolei lekarze, pielęgniarki, specjaliści od zagadnienia bólu byli zapraszani na konferencje i seminaria medyczne w wypasionych kurortach. Drinki, homary, zabawa do białego rana. Do tego pluszaki, płyty CD i inne gadżety – wszystko na koszt firmy. Żaden inny koncern farmaceutyczny nie działał w tak wyrachowany sposób.Sieć zależności była przez lata wyjątkowo szczelna i nieprzepuszczalna.Nikt nie wiedział, jak się przez nią przebić.
"Jesteście wcielonym złem"
Rok 2019. Pod naciskiem protestujących kolejne muzea i galerie sztuki odmawiają przyjmowania darowizn od rodziny Sacklerów. Wśród nich są nowojorskie MoMA i Guggenheim oraz Tate Modern. Paryski Luwr jest pierwszą instytucją, która usuwa nazwisko rodziny z sal muzealnych. Przez lata właściciele Purdue Pharmy byli mecenasami sztuki, finansującymi największe światowe muzea – na ich cześć nazwano m.in. salę londyńskiego National Gallery, w którym wiszą obrazy Williama Turnera. Decyzja Luwru kończy pewną epokę dla Sacklerów. To oczywiście symboliczny gest. Niemniej bardzo potrzebny.
W sprawie kryzysu opioidowego zebrano tony obciążających firmę dowodów. Zeskanowano tysiące dokumentów i przesłuchano mnóstwo osób. W 2001 r. wytoczono pierwszy proces przeciwko Purdue w sprawie śmierci wywołanej OxyContinem w rejonie Appalachów. Potem posypały się kolejne pozwy, które były oddalane. Przełom nastąpił w 2005 r., kiedy prokuratorzy z Wirginii postawili firmie zarzuty dystrybucji błędnie zakwalifikowanego leku z zamiarem oszustwa, osiągania zysków z nielegalnej działalności oraz zmowy na rzecz prania pieniędzy. W oskarżeniu podkreślali, że żadna sprawa w dziejach kraju nie może się równać z tą pod względem wpływu na zdrowie publiczne.
W 2007 r. trzej członkowie kierownictwa Purdue usłyszeli wyrok za niewłaściwą promocję OxyContinu. Firma zapłaciła ponad 600 mln dol., aby uniknąć kary więzienia dla kierowników. Przed gmachem sądu w Abington zgromadziła się grupa ludzi żądająca odrzucenia ugody. Wśród nich byli bliscy osób, które przedawkowały lek.Zabrali głos na rozprawie. Ku przestrodze:"Jesteście wcielonym złem" – mówiła babcia chłopca, który w wieku sześciu lat stracił matkę. "Przyprowadziłam go, żeby zobaczył, że złych ludzi spotyka kara"."Pierwszy raz usłyszałem nazwę OxyContin, gdy mój 18-letni syn, umarł na imprezie po jego zażyciu" – powiedział ojciec zmarłego nastolatka. "Jesteście korporacyjnymi narko-baronami, którzy zabijają naszą przyszłość"."Straciliśmy z mężem jedynego syna, 18-letniego Randalla, który przypadkowo przedawkował wasz lek" – opowiadała jego matka. "Zanim to się stało, szykował się do podjęcia studiów. Za pieniądze na naukę zorganizowaliśmy mu pogrzeb".
Sąd przychylił się do ugody, sprawa została zamknięta. Firma wypłaciła ponad pół mld grzywny, ale sprzedawała dalej – równie dynamicznie, a może nawet dynamiczniej niż dotąd. Rok po procesie dane wskazywały, że liczba zgonów wskutek przedawkowania przewyższa liczbę ofiar wypadków samochodowych. Wyrok z 2007 r. obnażył jednak Sacklerów, zrobił im złą prasę, dając powód do kolejnych pozwów. To zapowiedź nadchodzących wydarzeń.
W 2019 r. członkowie rodziny Sacklerów wyprowadzili się z Nowego Jorku, po tym, jak zostali publicznie oskarżeni o wywołanie kryzysu opioidowego. Prokuratorzy generalni w ponad 25 stanach wnieśli pozwy zbiorowe przeciwko Purdue Pharmie. Federalny sędzia ds. upadłości wydał warunkową zgodę, by rozstrzygnąć procesy. W ten sposób rodzina Sacklerów utraciła własność nad spółką i wycofała się z biznesu, ujawniając 30 mln dokumentów i wypłacając kolejne miliardy dolarów dla poszkodowanych. Tak naprawdę wyszli obronną ręką – ich majątek nie ucierpiał, pozostali na wolności, nie zostali też przez sąd zobowiązani do przeprosin. Kathe Sackler mówiła na przesłuchaniu: "niczego nie zmieniłabym w swoim postępowaniu". Tym samym rodzina upiera się przy tym, co utrzymuje od połowy lat 90. – obwinia tych, którzy się od leku uzależnili.Według danych agencji National Institute on Drug Abuse (NIDA) w latach 1999-2019 w wyniku przedawkowania opioidów zmarło ponad 820 tys. Amerykanów.Z uzależnieniem walczy co najmniej 2 mln ludzi.Zyski ze sprzedaży OxyContinu zasiliły konto Sacklerów o 13 mld dol.
Źródło: Noizz.pl
Doktor Finnix, pytany przez prokuratora, ilu z jego pacjentów uzależniło się OxyContinu, z rozbrajającą szczerością odpowiada: "znaczna część już nie żyje". Nowy serial "Lekomania" na Disney+ opowiada, jak jedna tabletka odmienia cały region "pasa rdzy", a następnie kraj. Porządni, pracowici Amerykanie zaczęli łykać prochy. Tysiące z nich zmarło od opiatów.Rok 1996. Firma Purdue Pharma wypuściła na rynek nowy lek. OxyContin miał być przełomem, odmienić życie Amerykanów i uwolnić miliony ludzi od cierpieńW rzeczywistości spowodował największą narkotykową plagę, jaka kiedykolwiek przeszła przez Stany ZjednoczoneTysiące amerykańskich lekarzy uwierzyło w skuteczność "cudownego leku". Wkrótce zaczęli od ręki przepisywać narkotyk, pomijając prawdopodobieństwo uzależnieniaNadużywanie tabletek na receptę pochłonęło 820 tys. ofiar, z uzależnieniem walczy co najmniej 2 mln ludziWłaściciele Purdue Pharma, rodzina Sacklerów, wyszła obronną ręką – ich majątek nie ucierpiał, pozostali na wolności, nigdy nie przeprosiliO kryzysie opioidowym opowiada nowy serial "Lekomania" dostępny na Disney+Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej OnetuOxyContin jak heroinaCo to w ogóle jest OxyContin? W skrócie to tabletka, która zawiera dużą dawkę oksykodonu, a ten jest z kolei opiatem, w swej budowie przypominającym szalenie uzależniającą heroinę. Jakim cudem coś, co jest w zasadzie zwykłym narkotykiem, zostało dopuszczone do legalnego obrotu? Firma Purdue przekonywała, że ich preparat wykorzystuje tzw. formułę przedłużonego uwalniania substancji czynnych. Mówiąc wprost – opiaty miały trafiać do organizmu powoli, uwalniać się przez wiele godzin, co pozwalało uniknąć głodu narkotykowego u pacjentów. Podatny na uzależnienie miał być dzięki temu niecały procent zażywających lek, co oczywiście było nieprawdą. Niemniej te magiczne słowa wielu przekonały. Lekarze połknęli haczyk. Nowy produkt dostał stempel jakości.Sukces OxyContinu okazał się możliwy z dwóch powodów. Po pierwsze, rodzina Sacklerów, kierująca Purdue Pharma, zawsze miała łeb do interesów. Sacklerów uznaje się za ojców nowoczesnej reklamy farmaceutycznej. W latach 50. wprowadzili na rynek antybiotyk, który okazał się hitem. Klucz do sukcesu tkwił w zmasowanej kampanii marketingowej, która zakładała bezpośredni kontakt z lekarzami. Przedstawiciele handlowi odwiedzali gabinety w każdym zakątku kraju – zachwalali działanie leku, dawali darmowe próbki. Ta sztuczka sprawdziła się prawie 40 lat później w przypadku OxyContinu. Skala była bez precedensu. Na przełomie lat 90. i 00. Purdue miała dziesiątki tysięcy sprzedawców. Wszyscy bez wyjątku mieli mówić lekarzom to samo: "mniej niż jeden procent pacjentów uzależnia się od OxyContinu". Z coraz lepszym skutkiem stosowali tę zasadę.
Opiaty powszechnego użytku
Drugi powód był równie istotny: zmieniało się podejście do bólu i stosowania opiatowych środków przeciwbólowych. Jeszcze w latach 80. Światowa Organizacja Zdrowia apelowała o to, by uznać życie wolne od bólu za uniwersalne prawo człowieka. Lekarze mieli więc niejako moralny obowiązek, by stosować wszelkie dostępne środki. Wielu z nich przekonało się do opium i zaczęło wykorzystywać go na pacjentach z nowotworami. 10 lat później Purdue lobbowała to podejście. W 1998 r. Agencja do spraw Zdrowia Weteranów uznała ból za "piąty parametr życiowy" obok tętna, ciśnienia, oddychania i temperatury ciała. W praktyce miało to oznaczać, że każdy ma prawo do zwalczania bólu, a nieprzepisywanie leków jest aktem nieludzkim. To wywołało debatę na temat włączenia opiatów do powszechnego użytku. Przemysł farmaceutyczny wykorzystał ją na swoją korzyść.Odtąd opioidy miały być przepisywany na wszelkie bóle, nie tylko nowotworowe. Na bóle pleców i stawów, zębów i głowy. Gdyby się uprzeć, to nawet na kaca.
Narkotykowa subkultura
Robotnicze miasta w rejonie Appalachów, nazywanym "pasem rdzy", wpadają w tym czasie w permanentną recesję. Plajtują zakłady włókiennicze, fabryki podupadają, to prowadzi do zmniejszenia liczby miejsc pracy. W kopalni węgla zatrudniona jest najniższa w historii liczba pracowników. Ci, którzy zostali, pracują w ciężkich warunkach, co dzień ryzykując życie. Ból to ich codzienność. Przychodzą do lekarza z nadwyrężonymi mięśniami, bólem pleców, złamanymi nogami. Nagle ni z tego, ni z owego część z nich zaczyna umierać od przepisywanych im pigułek przeciwbólowych, co się wcześniej nie zdarzało. Tak właśnie rejon "pasa rdzy" staje się epicentrum rozlewającej się po kraju katastrofy.
Tu warto podkreślić, że nie tylko dręczone kryzysem gospodarczym appalaskie stany, były podatne na uzależnienie. Wśród ofiar epidemii opioidów byli przede wszystkim ludzie uprzywilejowani – z przedsiębiorcami i bankierami na czele. Były to dzieciaki z bogatych domów, uczniowie ze stypendiami sportowymi.
Przykład użyty w serialu daje jednak bardziej do myślenia, lepiej uwypukla problem i jego skutki. Serialowe miasteczko, mimo krachu gospodarczego, wydaje się miejscem stosunkowo bezpiecznym, wolnym od problemu przemocy i zorganizowanej przestępczości. Bieda nie złamała charakterów i kręgosłupów moralnych ludzi, ale leki na receptę już tak. W krótkim czasie spokojne miasteczko staje się istnym polem bitwy, a jedna tabletka odmienia cały region. Wskaźnik przestępczości wystrzeliwuje w górę. Nasila się prostytucja. Trzykrotnie wzrasta liczba dzieci w pieczy zastępczej. Lokalne więzienia pękają w szwach. Rodzice niedowierzają, kiedy ich porządne, pracowite pociechy zaczynają łykać prochy. Tysiące takich dzieciaków umiera od opiatów.
Przychodnie pierwszymi centrami dystrybucji narkotyku
Wszystko zaczęło się w gabinetach lekarskich i klinikach terapii bólu – były to w rzeczywistości pierwsze centra dystrybucji narkotyku. Lekarze chętnie dawali receptę na OxyContin. Ludzie ustawiali się w kolejkach, tłumy okupowały poczekalnie. Niebawem oxy trafiły na czarny rynek, uliczni dilerzy wzięli się za ich pokątną sprzedaż, co jednocześnie napędzało popyt na tańszą heroinę. Ci, którzy wpadli w uzależnienie, wynosili z domu rodzinne pamiątki, sprzęty kuchenne – cokolwiek, co dało się wymienić na choćby jedną tabletkę. Wytworzyła się też cała narkotykowa subkultura w sieci. Na forach internetowych powstały poradnie, jak usunąć z pigułek ochronną osłonkę, żeby zintensyfikować działanie oksykodonu i wciągnąć go do strzykawki. Biznes Purdue Pharmy, wbrew ogólnokrajowej epidemii i zgonom, kręcił się w najlepsze.
"Więcej dawek sprzedaż, więcej zarobisz"
Proceder ten był trudny do zatrzymania, bo rządził się zasadą naczyń połączonych. Po pierwsze, kierownictwo koncernu farmaceutycznego budowało wokół siebie pozory szczytnej misji, jednocześnie prowadząc szeroko zakrojoną ekspansję całego systemu. Purdue Pharma miała w garści Agencję ds. Żywności i Leków (FDA), co pozwoliło jej ominąć procedurę atestową, zatwierdzić etykietę zawierającą fałszywy opis leku i wejść na rynek. Rudolph W. Giuliani, burmistrz Nowego Jorku i przyjaciel prezydenta Busha, sprzyjał działaniom koncernu. Firma kupowała każdego potrzebnego decydenta. Poza tym tworzyła spółki-córki i komórki reklamowe, które miały uwiarygodnić OxyContin w oczach społeczeństwa, a przy tym wywierać po cichu naciski na specjalistów. Na pierwszej linii stali wspomniani przedstawiciele handlowi – jak pionki na szachownicy.
Purdue zainwestowała miliony w stworzenie największego przedstawicielstwa handlowego w historii przemysłu farmaceutycznego. Pracownicy byli wysyłani do najdalszych zakątków kraju, byle tylko robić dobre wrażenie i namawiać lekarzy na stosowanie leku. Za najwyższe wyniki czekały nagrody. W 1996 r. firma przeznaczyła milion dolarów na premie związane ze sprzedażą. Kilka lat później kwota ta urosła do 14 mln.
Struktura premiowania była prosta: "więcej dawek sprzedaż, więcej zarobisz". Najbardziej rozchwytywani wyciągali 100 tys. dol. premii. Reszcie przysługiwały bonusy: podarki, wykwintne kolacje, wczasy pod palmami. Nastawienie było takie, że każdy sprzedawał jak szalony, żeby wypocząć na Bermudach lub w Palm Springs. Tak kupowało się lojalność i milczenie. Ci, którzy próbowali się wychylać i zgłaszać uwagi byli straszeni klauzulą poufności. Z kolei lekarze, pielęgniarki, specjaliści od zagadnienia bólu byli zapraszani na konferencje i seminaria medyczne w wypasionych kurortach. Drinki, homary, zabawa do białego rana. Do tego pluszaki, płyty CD i inne gadżety – wszystko na koszt firmy. Żaden inny koncern farmaceutyczny nie działał w tak wyrachowany sposób.Sieć zależności była przez lata wyjątkowo szczelna i nieprzepuszczalna.Nikt nie wiedział, jak się przez nią przebić.
"Jesteście wcielonym złem"
Rok 2019. Pod naciskiem protestujących kolejne muzea i galerie sztuki odmawiają przyjmowania darowizn od rodziny Sacklerów. Wśród nich są nowojorskie MoMA i Guggenheim oraz Tate Modern. Paryski Luwr jest pierwszą instytucją, która usuwa nazwisko rodziny z sal muzealnych. Przez lata właściciele Purdue Pharmy byli mecenasami sztuki, finansującymi największe światowe muzea – na ich cześć nazwano m.in. salę londyńskiego National Gallery, w którym wiszą obrazy Williama Turnera. Decyzja Luwru kończy pewną epokę dla Sacklerów. To oczywiście symboliczny gest. Niemniej bardzo potrzebny.
W sprawie kryzysu opioidowego zebrano tony obciążających firmę dowodów. Zeskanowano tysiące dokumentów i przesłuchano mnóstwo osób. W 2001 r. wytoczono pierwszy proces przeciwko Purdue w sprawie śmierci wywołanej OxyContinem w rejonie Appalachów. Potem posypały się kolejne pozwy, które były oddalane. Przełom nastąpił w 2005 r., kiedy prokuratorzy z Wirginii postawili firmie zarzuty dystrybucji błędnie zakwalifikowanego leku z zamiarem oszustwa, osiągania zysków z nielegalnej działalności oraz zmowy na rzecz prania pieniędzy. W oskarżeniu podkreślali, że żadna sprawa w dziejach kraju nie może się równać z tą pod względem wpływu na zdrowie publiczne.
W 2007 r. trzej członkowie kierownictwa Purdue usłyszeli wyrok za niewłaściwą promocję OxyContinu. Firma zapłaciła ponad 600 mln dol., aby uniknąć kary więzienia dla kierowników. Przed gmachem sądu w Abington zgromadziła się grupa ludzi żądająca odrzucenia ugody. Wśród nich byli bliscy osób, które przedawkowały lek.Zabrali głos na rozprawie. Ku przestrodze:"Jesteście wcielonym złem" – mówiła babcia chłopca, który w wieku sześciu lat stracił matkę. "Przyprowadziłam go, żeby zobaczył, że złych ludzi spotyka kara"."Pierwszy raz usłyszałem nazwę OxyContin, gdy mój 18-letni syn, umarł na imprezie po jego zażyciu" – powiedział ojciec zmarłego nastolatka. "Jesteście korporacyjnymi narko-baronami, którzy zabijają naszą przyszłość"."Straciliśmy z mężem jedynego syna, 18-letniego Randalla, który przypadkowo przedawkował wasz lek" – opowiadała jego matka. "Zanim to się stało, szykował się do podjęcia studiów. Za pieniądze na naukę zorganizowaliśmy mu pogrzeb".
Sąd przychylił się do ugody, sprawa została zamknięta. Firma wypłaciła ponad pół mld grzywny, ale sprzedawała dalej – równie dynamicznie, a może nawet dynamiczniej niż dotąd. Rok po procesie dane wskazywały, że liczba zgonów wskutek przedawkowania przewyższa liczbę ofiar wypadków samochodowych. Wyrok z 2007 r. obnażył jednak Sacklerów, zrobił im złą prasę, dając powód do kolejnych pozwów. To zapowiedź nadchodzących wydarzeń.
W 2019 r. członkowie rodziny Sacklerów wyprowadzili się z Nowego Jorku, po tym, jak zostali publicznie oskarżeni o wywołanie kryzysu opioidowego. Prokuratorzy generalni w ponad 25 stanach wnieśli pozwy zbiorowe przeciwko Purdue Pharmie. Federalny sędzia ds. upadłości wydał warunkową zgodę, by rozstrzygnąć procesy. W ten sposób rodzina Sacklerów utraciła własność nad spółką i wycofała się z biznesu, ujawniając 30 mln dokumentów i wypłacając kolejne miliardy dolarów dla poszkodowanych. Tak naprawdę wyszli obronną ręką – ich majątek nie ucierpiał, pozostali na wolności, nie zostali też przez sąd zobowiązani do przeprosin. Kathe Sackler mówiła na przesłuchaniu: "niczego nie zmieniłabym w swoim postępowaniu". Tym samym rodzina upiera się przy tym, co utrzymuje od połowy lat 90. – obwinia tych, którzy się od leku uzależnili.Według danych agencji National Institute on Drug Abuse (NIDA) w latach 1999-2019 w wyniku przedawkowania opioidów zmarło ponad 820 tys. Amerykanów.Z uzależnieniem walczy co najmniej 2 mln ludzi.Zyski ze sprzedaży OxyContinu zasiliły konto Sacklerów o 13 mld dol.
Źródło: Noizz.pl