Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Wieczór brukselskich muzeów pod wpływem LSD
18.02.2023, 03:16
Wieczór brukselskich muzeów pod wpływem LSD
W celach naukowych rzuciłem sobie wyzwanie, aby odwiedzić jak najwięcej domów kultury z małym kawałkiem kartonu pełnego dietyloamidu kwasu lizergowego na końcu języka.
Zastrzeżenie: VICE nie zachęca do używania jakichkolwiek narkotyków. Druglijn dostarcza niezbędnych informacji na temat ustawodawstwa i zagrożeń związanych z używaniem narkotyków .Bruksela to miasto kultury, to nic nowego. Rezydowali tu wielcy artyści; malarze, fotografowie , najmniejsze zakamarki, wyrażenia lub uczucia artystycznie je skatalogowali, aby przedstawiać je tu i tam. Chodzę tu od jakiegoś czasu i jednego jestem pewien, nie odwiedziłem jednej trzeciej tutejszych instytucji kulturalnych.
Co roku wykorzystuję specjalne wydarzenie, aby skrócić moją listę dotychczas nieznanych miejsc: Gorączka Nocy Muzeów – czyli jak wszyscy ją nazywają – jest organizowana co roku i odbywa się w całym mieście. Z jednym biletem można wejść do wszystkich uczestniczących muzeów i godzinami oglądać – całkiem – ciekawe wystawy i spektakle. W ten sposób możesz cieszyć się innym rodzajem wizyty w muzeum.
Mówiąc o „innych rodzajach wizyt”; Chciałem inaczej podejść do tegorocznego pobytu. Ponieważ wielu artystów często zaczyna od psychotycznych wizji, aby ożywić swoją sztukę, pomyślałem, że interesujące może być spróbowanie czegoś przeciwnego. Jak patrzymy na sztukę, jeśli nasze postrzeganie jest inne, kiedy nieruchome obrazy poruszają się same, bez pomocy żadnego mechanizmu, a wszystko, co widzimy, zamazuje tylko nasz wzrok?
W celach naukowych, a może dla osobistego zwycięstwa z odrobiną nieuzasadnionej ciekawości, rzuciłem sobie wyzwanie, aby odwiedzić jak najwięcej domów kultury z małym kawałkiem kartonu pełnym dietyloamidu kwasu lizergowego na końcu języka.
Wszystko zaczęło się od cytatu poety Williama Blake'a: „Gdyby drzwi percepcji zostały oczyszczone, wszystko ukazałoby się człowiekowi takim, jakim jest, nieskończonym”. To właśnie ta fraza skłoniła brytyjskiego pisarza i eseistę Aldousa Huxleya do napisania książki The Doors of Perception (Drzwi percepcji) , w której analizuje zainteresowanie używaniem psychodelików w kontekście poszukiwania transcendencji jednostki i bycia człowiekiem w ogóle.
Według Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii „Skutki LSD nie są dobrze znane. Uważa się, że oddziałuje z układem serotoninowym poprzez wiązanie i aktywację receptorów, które zakłócają układy hamujące, powodując zaburzenia percepcyjne”. Trudno w jednym artykule napisać obiektywną analizę czegoś zupełnie poza moją wiedzą o sztuce i historii, ale sposób, w jaki doświadczam tych prac pod wpływem LSD, wydaje się jednocześnie dość zabawny i zagmatwany.
Pierwszy przystanek: Szatnia Manneken Pis
Jak wspomniałem wcześniej, w mieście znajduje się wiele muzeów, z których wiele jest nietypowych i ciekawych. Aby więc od razu przejść do tematu, postanowiłem wyszukać coś banalnego, coś, z czego miasto jest znane na całym świecie: Manneken Pis. Ten mały człowieczek, który sika do pionu na oczach każdego widza, jest symbolem Brukseli. Trochę przereklamowany, jeśli mogę tak powiedzieć.
Powinieneś wiedzieć, że strój tego malucha jest zmieniany co jakiś czas, w zależności od święta lub w celu oddania hołdu określonemu regionowi świata. Kraje, miasta, gminy, dystrykty miast, stowarzyszenia i inne rodzaje organizacji, wiele z nich stara się zaoferować miastu strój, który sprawi, że mały facet będzie w ich barwach. Obecnie jest to Quebec. Całość lub część tych strojów – dokładnie jedną dziesiątą – można znaleźć w małym muzeum wielkości salonu, wypełnionym replikami posągu. Każdy z nich ma na sobie jeden z kostiumów.
Okej, przyznaję, że może mogłam wybrać spokojniejsze miejsce na rozpoczęcie wycieczki. Szczególnie, gdy miałam wrażenie, że ze wszystkich stron obserwuje mnie kamienna twarz, wysoka na 55 cm, już sikająca. Nie było to przyjemne doświadczenie. Poza tym czułam, że otaczają mnie największe stereotypy każdego kraju: Francja miała strój marynarza, Japonia była samurajem, Irlandia miała Dzień Świętego Patryka… Moja rozbudzona dusza zapłakała, ale szybko uspokoił mnie przewodnik który wyjaśnił mi każdy szczegół w przestrzeni. Potem zacząłem czuć kwas, dokładnie tak, jakby szeptał mi do prawego ucha, bardzo osobisty, a jednocześnie po lewej stronie doskonale słyszałem mężczyznę z drugiego końca pokoju. Innymi słowy, niezamówione, ale mile widziane, interesujące wyjaśnienie,
A może kilka długich minut wyjaśnień było jak kilka dokładnych sekund? Jasne.
Drugi przystanek: The Grand Royal Serment and of St. George of the Crossbowmen (to oficjalna nazwa rzeczy red.)
Bon, to może nie było takie wielkie odkrycie, odkąd skończyłem tu już w zeszłym roku. Całkiem trzeźwy, ku mojemu zdziwieniu. Wyglądające jak sekta, tajne bractwo, mroczna loża, to małe muzeum przypominające klub pod pałacem królewskim jest całkiem przyjemne. Gdzieś pomiędzy muzeum historii a klubem starców spotykam elitę Muzealnej Gorączki Nocy.
Tu ludzie są ubrani w niedzielę (przed kościołem, nie siedziba, przyp. red.), widziałem prezesa stowarzyszenia i ludzi w strojach historycznych. Wszystko tutaj ma mnie zwalić z nóg, wznieść się wyżej. Nie wiem, czy to była moja paranoja, czy ta absolutnie absurdalna sytuacja, ale byłem pogrążony w podróży. Pomiędzy poczuciem, że jestem niewłaściwą osobą, w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie (jak w Uciekaj Jorana Peela) a moim strachem przed wyglądaniem jak Hunter Thompson ścigający wyimaginowane nietoperze w Strachu i odrazie w Las Vegastrudno było utrzymać obie stopy na ziemi. Dodaj do tego kusze wokół mnie, strzelców, zdjęcia stockowe i seniorów przy piwie lub gorącym posiłku. Czułem się, jakbym cofnął się w czasie, jakbym znalazł się w miejscu, którego nikt taki jak ja by sobie nie wyobrażał.
Mała dziura w czasoprzestrzeni: wieczorna rozrywka składała się z dwóch DJ-ów grających Ayo Technology 50 Cent , to jak zmiana Schuberta na Bloody.
Jednak dość niepokojące w takich momentach podróży jest to, że wpadasz w piekielny cykl paranoi. Im więcej ludzi na ciebie patrzy, tym bardziej się pocisz i czujesz się obserwowany, więc pocisz się bardziej, aż dosłownie staniesz na nogach w kałuży wody.
Zrobiłem kilka zdjęć i szybko zainteresowałem się niektórymi złotnikami na ścianie, próbowałem też negocjować z jednym z mężczyzn, czy mogę strzelać z kuszy. Odmówił, ponieważ nie było to częścią programu; a właściwie może lepiej, nie jestem zawodowcem i – w stanie, w jakim byłem – mogłem trafić w zły cel (ups).
Przerwa na przekąskę... cdn...