Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Wieczór brukselskich muzeów pod wpływem LSD
19.02.2023, 18:48
cd @"Lady Giwera" ...
Przerwa na przekąskę
Mówimy to dość często, ale nie zaszkodzi powtórzyć: nie idź na pusty żołądek. Jest to coś, o czym szybko zapominamy, ale zaoszczędzi to czasu na planowanie i uchroni przed wędrowaniem całkowicie zdezorientowanym ulicą Pitta, wpatrując się w menu.
Chciałem doświadczyć jedzenia w środku mojej podróży, było to dość mylące. Mój żołądek przeszedł tyle emocji: od łobuzerskiego kopniaka, przez absolutną niechęć do jedzenia, przez chęć zjedzenia frytek, po strach przed przejedzeniem. Czułem, jak moje wewnętrzne ja narzeka i jednocześnie mówi „dlaczego nie?” Dodaj do tego około stu osób przechodzących co minutę, wpatrujących się niecierpliwie w moje żyroskopy. Zaśmiałem się nerwowo i zacząłem pluć jedzeniem na wszystkie strony. Bohater.
Trzeci przystanek: Cinematek
Trasę zaplanowałem z wyprzedzeniem, aby odwiedzić jak najwięcej miejsc, trasę z największą liczbą muzeów w jak najkrótszym czasie; właściwie prawdziwy przewodnik turystyczny.
Po drodze moja dziewczyna trochę się ze mnie nabijała, mówiąc, że wyglądam jak mały piesek, który jest podekscytowany wszystkim, co napotkam. Nie miałem merdającego ogona i bardziej przypominałem psa bez seplenienia.
Docieramy do Cinemateku, gdzie zorganizowano kabaret drag queen na temat The Rocky Horror Show Museum, w środku kolekcji utworów przemierzających historię kina. Podoba mi się kultura dragów, ale pokazanie jej jakiejkolwiek publiczności daje fałszywe spojrzenie.
Wokół mnie jest grupa tępych, lekko poruszających się, ale przeważnie głośnych ludzi. Jeśli miałbym to podsumować filmowo, to było trochę tak, jak główny bohater jest wyśmiewany przez otoczenie, a potem wpada do otchłani bez dna otoczonej twarzami brzydkich mężczyzn śmiejących się z jego losu. Mgła strachu i wir zniszczenia. Nic więcej. Ponownie, pomimo stanu, w jakim się znajdowałem, otoczenie nie pomagało mi zachować spokoju, więc starałem się skupić na sztuce.
Camera obscura, latarnie magiczne, taumatropy, fenakistiskopy i inne praksynoskopy, mnóstwo kolekcjonerskich przedmiotów, prekursorów współczesnego kina, które mają za zadanie bawić się iluzją optyczną w celu ożywienia obrazu… Na pewno mi się to udaje, bo jeszcze przed mechanizmami maszyn w korytarzu się poruszają, widzę obrazy zniekształcone i same się poruszają. Użyteczne.
Czwarty przystanek: Muzeum Sztuki i Historii
Po drodze przekonałem się, że dobrze byłoby zająć się czymś lekkim, na przykład sztuką sceniczną lub sztuką współczesną, i że prawdziwa sceneria, w starym muzeum sztuki, nie zaszkodzi.
Podczas podróży czas stoi w miejscu, moduluje i wyraża się w sposób, którego nikt nie rozumie. Wydawało mi się, że dotarcie z centrum do Cinquantenaire Park, gdzie znajdował się mój następny przystanek, zajęło mi co najmniej pół godziny. Po drodze natykam się na masę przypadkowego gówna: znajduję okulary, rozmawiam z turystami nie rozumiejąc ani słowa, robię zdjęcie przy świeżych wymiocinach, krzyczę na ludzi na skuterach… Jestem w rozsypce.
Po przyjeździe zdaję sobie sprawę, że moja misja tutaj miała być trudniejsza niż poprzednie przystanki. To jest prawdziwe muzeum. Ludzie są czyści, nikt nie mówi głośniej od drugiego, światło wokół obrazów jest nieco przyćmione, ale w pozostałej części pokoju dość obecne. To samo pytanie wciąż prześladuje mnie w głowie: „Czy ktoś mnie śledzi?”
Wystawa nosi tytuł Shin hanga - Nowoczesne grafiki Japonii (1900-1960), będąca odą do japońskich grafik i szkiców. To takie piękne, takie niepokojące. Linie są tak subtelnie narysowane, a kolejne obrazy kobiet i krajobrazów przyprawiają mnie o zawrót głowy, w dobry sposób. Zatracam się w czarnych liniach, które reprezentują długie kosmyki włosów gejszy, jakbym była zatopiona w rowkach wirującej płyty winylowej.
Kontrasty niektórych prac, między światłem a cieniem, jaskrawe barwy – jak czerwień i błękit – na tle białych, ośnieżonych gór czy czarnej nocy, ożywiają obrazy. Sylwetki postaci w tle wydają się poruszać, podczas gdy te z przodu stoją nieruchomo. Musiałem kilka razy przetrzeć oczy, aby przekonać się, że nie patrzę na animowany obraz.
Myślę, że to przystanek, na którym ludzie spędzają czas jako koneserzy sztuki. Spotykam wielu ludzi, którzy próbują zaimponować swoim kolegom, dziewczynom lub kolegom, analizując dzieła sztuki, ale potem są tak niezręczni jak ja. Ale trzeźwy. Nie można było nie wybuchnąć paroma chichotami tu i tam wokół tych zawodowców w semantycznej pustce. Tak, to było naprawdę zabawne.
Czas na drinka... cdn...
Przerwa na przekąskę
Mówimy to dość często, ale nie zaszkodzi powtórzyć: nie idź na pusty żołądek. Jest to coś, o czym szybko zapominamy, ale zaoszczędzi to czasu na planowanie i uchroni przed wędrowaniem całkowicie zdezorientowanym ulicą Pitta, wpatrując się w menu.
Chciałem doświadczyć jedzenia w środku mojej podróży, było to dość mylące. Mój żołądek przeszedł tyle emocji: od łobuzerskiego kopniaka, przez absolutną niechęć do jedzenia, przez chęć zjedzenia frytek, po strach przed przejedzeniem. Czułem, jak moje wewnętrzne ja narzeka i jednocześnie mówi „dlaczego nie?” Dodaj do tego około stu osób przechodzących co minutę, wpatrujących się niecierpliwie w moje żyroskopy. Zaśmiałem się nerwowo i zacząłem pluć jedzeniem na wszystkie strony. Bohater.
Trzeci przystanek: Cinematek
Trasę zaplanowałem z wyprzedzeniem, aby odwiedzić jak najwięcej miejsc, trasę z największą liczbą muzeów w jak najkrótszym czasie; właściwie prawdziwy przewodnik turystyczny.
Po drodze moja dziewczyna trochę się ze mnie nabijała, mówiąc, że wyglądam jak mały piesek, który jest podekscytowany wszystkim, co napotkam. Nie miałem merdającego ogona i bardziej przypominałem psa bez seplenienia.
Docieramy do Cinemateku, gdzie zorganizowano kabaret drag queen na temat The Rocky Horror Show Museum, w środku kolekcji utworów przemierzających historię kina. Podoba mi się kultura dragów, ale pokazanie jej jakiejkolwiek publiczności daje fałszywe spojrzenie.
Wokół mnie jest grupa tępych, lekko poruszających się, ale przeważnie głośnych ludzi. Jeśli miałbym to podsumować filmowo, to było trochę tak, jak główny bohater jest wyśmiewany przez otoczenie, a potem wpada do otchłani bez dna otoczonej twarzami brzydkich mężczyzn śmiejących się z jego losu. Mgła strachu i wir zniszczenia. Nic więcej. Ponownie, pomimo stanu, w jakim się znajdowałem, otoczenie nie pomagało mi zachować spokoju, więc starałem się skupić na sztuce.
Camera obscura, latarnie magiczne, taumatropy, fenakistiskopy i inne praksynoskopy, mnóstwo kolekcjonerskich przedmiotów, prekursorów współczesnego kina, które mają za zadanie bawić się iluzją optyczną w celu ożywienia obrazu… Na pewno mi się to udaje, bo jeszcze przed mechanizmami maszyn w korytarzu się poruszają, widzę obrazy zniekształcone i same się poruszają. Użyteczne.
Czwarty przystanek: Muzeum Sztuki i Historii
Po drodze przekonałem się, że dobrze byłoby zająć się czymś lekkim, na przykład sztuką sceniczną lub sztuką współczesną, i że prawdziwa sceneria, w starym muzeum sztuki, nie zaszkodzi.
Podczas podróży czas stoi w miejscu, moduluje i wyraża się w sposób, którego nikt nie rozumie. Wydawało mi się, że dotarcie z centrum do Cinquantenaire Park, gdzie znajdował się mój następny przystanek, zajęło mi co najmniej pół godziny. Po drodze natykam się na masę przypadkowego gówna: znajduję okulary, rozmawiam z turystami nie rozumiejąc ani słowa, robię zdjęcie przy świeżych wymiocinach, krzyczę na ludzi na skuterach… Jestem w rozsypce.
Po przyjeździe zdaję sobie sprawę, że moja misja tutaj miała być trudniejsza niż poprzednie przystanki. To jest prawdziwe muzeum. Ludzie są czyści, nikt nie mówi głośniej od drugiego, światło wokół obrazów jest nieco przyćmione, ale w pozostałej części pokoju dość obecne. To samo pytanie wciąż prześladuje mnie w głowie: „Czy ktoś mnie śledzi?”
Wystawa nosi tytuł Shin hanga - Nowoczesne grafiki Japonii (1900-1960), będąca odą do japońskich grafik i szkiców. To takie piękne, takie niepokojące. Linie są tak subtelnie narysowane, a kolejne obrazy kobiet i krajobrazów przyprawiają mnie o zawrót głowy, w dobry sposób. Zatracam się w czarnych liniach, które reprezentują długie kosmyki włosów gejszy, jakbym była zatopiona w rowkach wirującej płyty winylowej.
Kontrasty niektórych prac, między światłem a cieniem, jaskrawe barwy – jak czerwień i błękit – na tle białych, ośnieżonych gór czy czarnej nocy, ożywiają obrazy. Sylwetki postaci w tle wydają się poruszać, podczas gdy te z przodu stoją nieruchomo. Musiałem kilka razy przetrzeć oczy, aby przekonać się, że nie patrzę na animowany obraz.
Myślę, że to przystanek, na którym ludzie spędzają czas jako koneserzy sztuki. Spotykam wielu ludzi, którzy próbują zaimponować swoim kolegom, dziewczynom lub kolegom, analizując dzieła sztuki, ale potem są tak niezręczni jak ja. Ale trzeźwy. Nie można było nie wybuchnąć paroma chichotami tu i tam wokół tych zawodowców w semantycznej pustce. Tak, to było naprawdę zabawne.
Czas na drinka... cdn...