Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Wieczór brukselskich muzeów pod wpływem LSD
Czas na drinka.
Zapomniałam, że Gorączka Nocy Muzeów to przede wszystkim podróże, które marnują czas, kolejki, w których można stracić panowanie nad sobą, a przede wszystkim zmęczenie między dwoma przystankami.
Był czas na picie piwa i robienie zabawnych zdjęć. Jestem zdumiony pomnikiem ku czci gołębi bojowych, które zginęły za ojczyznę. Byłem tu setki razy i nigdy nie zwracałem uwagi. LSD naprawdę pomaga mi na nowo odkryć ważne rzeczy w życiu…
Piąty przystanek: K1 - Kanał
Kiedy zobaczyłem, że Kanal organizuje spektakl, pomyślałem, że trafiłem na zeszłoroczną stronę, bo trwają prace po brukselskiej stronie kanału. Tyle że po drugiej stronie ulicy znajduje się przedłużenie muzeum schowane pod prawie idealnymi drewnianymi deskami. K1 to mała wysepka kulturalna między świątynią kapitalizmu – Tour en Taxis – a ciemnym mostem bulwaru Leopolda II, który skrywa nędzę cracku i heroiny w Kaaienwijk.
Mówiąc o Leopoldzie II, wystawa K1 Kinszasa (N)Tonga prezentuje wpływ kolonializmu na architekturę trzeciego co do wielkości miasta Afryki. Wchodząc do lokalu masz wrażenie, że wchodzisz do klubu, a nie przestrzeni poświęconej wspomnieniom i odnowie. Kontrast między bawiącymi się ludźmi, niesamowitymi strojami i gabberem Golce Dabbana bardziej przypomina rave niż wystawę. Ponadto łatwo gubię się między jaskrawymi czerwonymi światłami i psotnymi spojrzeniami, które widuję w kółko.
Między blachą a metalem wystawa prezentuje różne aspekty stolicy Konga. Zdjęcia uliczne, szalone zabawy karnawałowe, szkice modelowych miast, wielobarwne modele, transmisje radiowe i wideo… Czuję się, jakbym wrócił do wcześniejszego Rocky Horror Show, ale z odrobiną rumby i czarnej magii. Chcę pływać między ujęciami – i jak widać po odległości między mną a pracą – zatracić się w małym labiryncie turystycznej miejscowości Pume Bylex. To nie tylko przedstawienie modelowego miasta, ale także mentalna mapa wyzwolenia ludzi. Im bardziej się do tego zbliżam, tym bardziej I Chérie j'ai rétréci les gosseschce chce się bawić i spacerować po tym wszechświecie niekonwencjonalnych kształtów i jasnych kolorów, godnych najpiękniejszych afrykańskich wzorów. Zwykle staram się zachować dystans, aby zobaczyć prace w całości, ale teraz kwas sprawił, że prace mnie do siebie przywołały. To była fizyczna, psychiczna, kosmiczna atrakcja, która sugerowała połączenie z dziełem, objęcie go oczami, niemal dosłownie.
Przystanek szósty: MIMA – punkt końcowy, w którym wszyscy odpadają
A kiedy mówię, że odpadam, mam na myśli, że to koniec mojej wypełnionej kwasem przygody. Jest już po północy, a ja mam jeszcze pół godziny na zwiedzenie mojego ulubionego muzeum MIMA.
Będąc w środku, prawie niemożliwe jest dla mnie przedostanie się do wejścia na wystawę, ponieważ lobby jest tak przepełnione ludźmi, którzy chcą zobaczyć występy na Vossenplein. Nie mam nic przeciwko kolektywowi, który grał coś rytmicznego i ambientowego, ale miałem problem z ludźmi, którzy bawili się w muzeum, ponieważ zazwyczaj są to ludzie, którzy nie dbają o imprezę lub nie dbają o sztukę. To zła mieszanka i nie działa w obie strony.
Jednak po kilku próbach i dwóch czy trzech złośliwych spojrzeniach, by odstraszyć ludzi i skłonić ich do pójścia naprzód, w końcu przechodzę przez korytarz. Znany artysta Invaders zaproponował nową wizję kostki Rubika ze swoim Invader Rubikcubist, ukłonem w stronę popkultury w postaci małych kostek puzzli. Chociaż ogólnie nie jestem fanem pop-artu, byłem szczęśliwy, że mogłem być częścią interaktywnej pracy. Wizualizacje, które powstały dzięki zastosowaniu obiektywu aparatu mobilnego (wyjęcie telefonu komórkowego i prawidłowe użycie go jest dość trudne, gdy głowa znajduje się metr nad ziemią, red.). Tak więc, jak nadmiernie entuzjastyczny dzieciak, chodziłem od pracy do pracy, układając osobistą Trivial Pursuit, próbując zrozumieć, czym są kostki, zanim jeszcze wyciągnąłem telefon komórkowy.
ACDC, Jacques Brel, Zinedine Zidane, Pablo Escobar, wszystko z kiczowatego świata popkultury wisiało na ścianach MIMA przed oczami publiczności, która analizowała prace jak skomplikowane obrazy Di Chirico. Nie chcąc być klasycystą, czas, jaki każda osoba spędzała przed każdym obrazem, był związany głównie z kątem na selfie, a nie z prawdziwym uznaniem pracy. Mam wrażenie, że ten ostatni przystanek wywarł większe wrażenie na poziomie ludzkim i społecznym niż prawdziwie artystycznym… Ale z drugiej strony wycieczka do muzeum to także moment spotkania drugiego z samym sobą.
Koniec tej nocy upłynął między Parvis de Saint-Gilles pijącym kufle dla złagodzenia efektu, pogawędkami w skateparku Ursulines i nocą imprezowania w C12, o której niekoniecznie warto pisać.
Należy jednak pamiętać, że ten artykuł ma być wolny od jakichkolwiek konotacji innych niż humorystyczne i osobiste doświadczenia. W żaden sposób nie ma na celu zachęcania do spożywania zabronionych substancji niebezpiecznych dla organizmu. Ale jeśli mam uzasadnić jego istnienie, chciałbym dodać jeszcze jeden cytat z Aldousa Huxleya: „Wszystko, co wiemy o przyszłości, to to, że jesteśmy całkowicie nieświadomi tego, co się stanie, a to, co się faktycznie wydarzy. często bardzo różni się od czego się spodziewaliśmy”. Czytajcie, jak chcecie, a jeśli jesteście ciekawi po tych słowach, idźcie do muzeum.
Pobrano z https://www.vice.com/nl/article/dy7kwj/e...-onder-lsd
Zapomniałam, że Gorączka Nocy Muzeów to przede wszystkim podróże, które marnują czas, kolejki, w których można stracić panowanie nad sobą, a przede wszystkim zmęczenie między dwoma przystankami.
Był czas na picie piwa i robienie zabawnych zdjęć. Jestem zdumiony pomnikiem ku czci gołębi bojowych, które zginęły za ojczyznę. Byłem tu setki razy i nigdy nie zwracałem uwagi. LSD naprawdę pomaga mi na nowo odkryć ważne rzeczy w życiu…
Piąty przystanek: K1 - Kanał
Kiedy zobaczyłem, że Kanal organizuje spektakl, pomyślałem, że trafiłem na zeszłoroczną stronę, bo trwają prace po brukselskiej stronie kanału. Tyle że po drugiej stronie ulicy znajduje się przedłużenie muzeum schowane pod prawie idealnymi drewnianymi deskami. K1 to mała wysepka kulturalna między świątynią kapitalizmu – Tour en Taxis – a ciemnym mostem bulwaru Leopolda II, który skrywa nędzę cracku i heroiny w Kaaienwijk.
Mówiąc o Leopoldzie II, wystawa K1 Kinszasa (N)Tonga prezentuje wpływ kolonializmu na architekturę trzeciego co do wielkości miasta Afryki. Wchodząc do lokalu masz wrażenie, że wchodzisz do klubu, a nie przestrzeni poświęconej wspomnieniom i odnowie. Kontrast między bawiącymi się ludźmi, niesamowitymi strojami i gabberem Golce Dabbana bardziej przypomina rave niż wystawę. Ponadto łatwo gubię się między jaskrawymi czerwonymi światłami i psotnymi spojrzeniami, które widuję w kółko.
Między blachą a metalem wystawa prezentuje różne aspekty stolicy Konga. Zdjęcia uliczne, szalone zabawy karnawałowe, szkice modelowych miast, wielobarwne modele, transmisje radiowe i wideo… Czuję się, jakbym wrócił do wcześniejszego Rocky Horror Show, ale z odrobiną rumby i czarnej magii. Chcę pływać między ujęciami – i jak widać po odległości między mną a pracą – zatracić się w małym labiryncie turystycznej miejscowości Pume Bylex. To nie tylko przedstawienie modelowego miasta, ale także mentalna mapa wyzwolenia ludzi. Im bardziej się do tego zbliżam, tym bardziej I Chérie j'ai rétréci les gosseschce chce się bawić i spacerować po tym wszechświecie niekonwencjonalnych kształtów i jasnych kolorów, godnych najpiękniejszych afrykańskich wzorów. Zwykle staram się zachować dystans, aby zobaczyć prace w całości, ale teraz kwas sprawił, że prace mnie do siebie przywołały. To była fizyczna, psychiczna, kosmiczna atrakcja, która sugerowała połączenie z dziełem, objęcie go oczami, niemal dosłownie.
Nie trwało to długo, czas leciał szybko, a moje ciało nie chciało tańczyć. Rój ludzi udających, że jest już irytujący na trzeźwo, więc w środku wycieczki, nie, dziękuję.
Przystanek szósty: MIMA – punkt końcowy, w którym wszyscy odpadają
A kiedy mówię, że odpadam, mam na myśli, że to koniec mojej wypełnionej kwasem przygody. Jest już po północy, a ja mam jeszcze pół godziny na zwiedzenie mojego ulubionego muzeum MIMA.
Będąc w środku, prawie niemożliwe jest dla mnie przedostanie się do wejścia na wystawę, ponieważ lobby jest tak przepełnione ludźmi, którzy chcą zobaczyć występy na Vossenplein. Nie mam nic przeciwko kolektywowi, który grał coś rytmicznego i ambientowego, ale miałem problem z ludźmi, którzy bawili się w muzeum, ponieważ zazwyczaj są to ludzie, którzy nie dbają o imprezę lub nie dbają o sztukę. To zła mieszanka i nie działa w obie strony.
Jednak po kilku próbach i dwóch czy trzech złośliwych spojrzeniach, by odstraszyć ludzi i skłonić ich do pójścia naprzód, w końcu przechodzę przez korytarz. Znany artysta Invaders zaproponował nową wizję kostki Rubika ze swoim Invader Rubikcubist, ukłonem w stronę popkultury w postaci małych kostek puzzli. Chociaż ogólnie nie jestem fanem pop-artu, byłem szczęśliwy, że mogłem być częścią interaktywnej pracy. Wizualizacje, które powstały dzięki zastosowaniu obiektywu aparatu mobilnego (wyjęcie telefonu komórkowego i prawidłowe użycie go jest dość trudne, gdy głowa znajduje się metr nad ziemią, red.). Tak więc, jak nadmiernie entuzjastyczny dzieciak, chodziłem od pracy do pracy, układając osobistą Trivial Pursuit, próbując zrozumieć, czym są kostki, zanim jeszcze wyciągnąłem telefon komórkowy.
ACDC, Jacques Brel, Zinedine Zidane, Pablo Escobar, wszystko z kiczowatego świata popkultury wisiało na ścianach MIMA przed oczami publiczności, która analizowała prace jak skomplikowane obrazy Di Chirico. Nie chcąc być klasycystą, czas, jaki każda osoba spędzała przed każdym obrazem, był związany głównie z kątem na selfie, a nie z prawdziwym uznaniem pracy. Mam wrażenie, że ten ostatni przystanek wywarł większe wrażenie na poziomie ludzkim i społecznym niż prawdziwie artystycznym… Ale z drugiej strony wycieczka do muzeum to także moment spotkania drugiego z samym sobą.
Koniec tej nocy upłynął między Parvis de Saint-Gilles pijącym kufle dla złagodzenia efektu, pogawędkami w skateparku Ursulines i nocą imprezowania w C12, o której niekoniecznie warto pisać.
Należy jednak pamiętać, że ten artykuł ma być wolny od jakichkolwiek konotacji innych niż humorystyczne i osobiste doświadczenia. W żaden sposób nie ma na celu zachęcania do spożywania zabronionych substancji niebezpiecznych dla organizmu. Ale jeśli mam uzasadnić jego istnienie, chciałbym dodać jeszcze jeden cytat z Aldousa Huxleya: „Wszystko, co wiemy o przyszłości, to to, że jesteśmy całkowicie nieświadomi tego, co się stanie, a to, co się faktycznie wydarzy. często bardzo różni się od czego się spodziewaliśmy”. Czytajcie, jak chcecie, a jeśli jesteście ciekawi po tych słowach, idźcie do muzeum.
Pobrano z https://www.vice.com/nl/article/dy7kwj/e...-onder-lsd