Mam obsesję na punkcie roślin i czasami pakuję do mordy rzeczy których nie powinnam. W celach naukowych oczywiście. Pewnego pięknego wieczoru spożyłam 7 nasionek, smakowały trochę jak nasionka papryki. Dawka była śmiesznie mała, są komandosi co jedzą ich po 100, ale i tak było nieprzyjemnie. Nie doświadczyłam żadnych ciekawych stanów ale fizyczne efekty dały się odczuć nawet w takiej mikroskopijnej ilości. Położyłam się z nadzieją, że zasnę ale nie mogłam z powodu dręczącej mnie potrzeby wiercenia się, podobnej do stanu po dużej ilości neurolepów jak człowieka tak wykręca. Dodatkowo straszne, nie dające się ugasić pragnienie, suche wrażliwe na światło oczy i swędząca skóra. To nie był fajny wieczór, nie zamierzam tego już nigdy powtarzać.