Mojej śp. Babunia, zielarka z małej, polskiej wsi zabitej dechami nauczyła moją Mamę, która cierpiała na migreny pewnego sposobu, który zniwelował to po jakimś czasie stosowania(znaczne zmniejszenie częstotliwości ataków). Był to napar z imbiru(mocny, aż pikantny), do tego rumianek i swojski miód(lub zrobiony samodzielnie z mniszka lekarskiego, przepisy są ogólnodostępne w necie), woda czekała tak z 3 min. od wrzenia. Miód oczywiście podany po lekkim ochłodzeniu żeby zachować wszelkie jego właściwości.

Niestety sytuacja wymagała wyjazdu do miasta, przez co po jakimś roku migreny wróciły, lekarz zapisał propranolol który do dzisiaj stosuje. Sam po dorośnięciu wróciłem na wioskę, bo zawsze fascynowało mnie to, co moja Babcia potrafiła zrobić. Cudowna kobieta, znała się na wszystkim i dożyła późnej starości, do końca "na chodzie". Wiele się od niej dowiedziałem, mieszkam dalej na wiosce i bardzo mi z tym dobrze, praktycznie 0 chorób i wolność. Jedynie do pracy muszę dojeżdżać ok. 30 km ale dobrze mi z tym