Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Jurrasic Park w 7D na nexus flipie
Siemaneczko mordeczki.
Pomimo uplywu niemal 40 wiosen dalej lubie co jakis czas lecieć w międzygalaktyczne podróżę.
Chociaż od niemal 15 lat są to loty bardzo sporadyczne, to z drugiej strony bardzo ekonomiczne bez tolerancji i z pełną magią
Ostatni weekend miałem możność pierwszy raz w życiu spróbować 2-CB w deklarowanej ilość 25mg per kaps. Kapsułki czekały na tą okazję ponad miesiąc i po drodzę było bardzo dużo wątpliwości, bo na reagentach nie wszystko było takie zero jedynkowe, ale z drugiej strony było sporo wypełniacza, reagenty już nie takie świeżę, a moja wiedza chemiczna niemal zerowa. Jednak vendor zarzekał się, że towar testowany i feedback pozytywny, działa jak należy. Więc na pierwszy test dałem koledze który ma wilczy apetyt. Wpierdolił 2x25mg czyli 50mg ale po chyba 6 pixach wczesniej i stwierdził, że zero efektu. WTF? Niewiem do dziś, chyba po prostu był za bardzo zrobiony i po takiej ilości emki (ok 1,5g) trudno żeby 50mg innej substancji zrobiło wielką różnicę...
W każdym razie do rzeczy: był piątkowy upalny wieczór, ognisko, jezioro, las, swoje mordeczki, browarki, drineczki i dobra muzyka. Więc w pierwszej kolejności zapodaliśmy emkę w krysztale o barwie rozwodnionej coli. Do drinków do browara. Na oko po 150mg. Po ok godzinie zaczął się ciężki body load, było czuć pewne pobudzenie, lekki niepokój, ale klimat pluszowy powoli przebijał przez te uczucie niepokoju... na początek ze mną wzięło z 5 osób, różne były wejścia, jednego kolegę mocno rozwaliło, że aż musiał się położyć powyginany, inni się śmiali w euforii magii mdma... czas zleciał mega szybko, na rozmowach, na smiechu, na opiece nad najbardziej wygiętym kolegą... Po ok 2h poszła kolejna podobna bombeczka mniej wiecej znowu 150mg. To mnie już rozwaliło trochę mocniej i zacząłem bardziej rozumieć powyginanego kolegę, ale przyjemnie siedziałem sobie przy ognisku i sączyłem browarka, rozplywając się w pluszowej euforii. Koło godziny 3 nad ranem poczułem, że lekko słabnie i postanowiłem, że idę się położyć do hamaku bo tam miałem spiwór i zaplanowany nocleg...
Wziąłem ze sobą wodę i banana, żeby coś przegryżć. Była może z 3:30 jak mi się przypomniało, że czekają na mnie 2-CB, a działanie emki coraz bardziej słabło, więc zgodnie z książkowymi radami, pomyślałem, że to jest idealny moment, aby odpalić 1 kapsułkę i zacząć podróż na hamaku...
Po ok. 25 minutach poczułem jakby przygasająca emkowa faza, zaczeła powracać... Poczułem powrót pluszowej euforii z bardzo delikatnymi wizualnymi akcentami widocznymi na gałęziach drzew spoglądającego powoli świtu... O ile delikatna euforia była przyjemna i zastąpiła spadki serotoniny, hamując spadek nastroju, to same atrakcje wizualne były bardzo subtelne do tej pory i to mnie skłoniło to zarzucenia drugiej kapsułki 25mg. Drugim powodem oczywiście były słowa kolegi, który twierdziił, że to chyba jakaś wyjebka bo w ogóle na niego nie działa...
Kolejne pół godziny nie było jakiejś mega różnicy, poza powolną intensyfikacją bodźców zewnętrznych. Wstający dzień zaczął ukazywać na drzewach jakieś pluszowe fraktale z otaczających gałęzi.. wszystko stawało się coraz bardziej wyraziste, a dźwięki ptaków, zwierząt narastały jakbym ze zwykłego lasu przemieszczał się w jakiejś afrykańskiej pusczy.... Wszystko stawało się coraz bardziej intensywne.. Pastelowe drzewa były coraz bliżej mnie, gałęzie zaczęły owijać dookoła hamaku, a ptaki ze zwierzętami grały coraz intensywniejszy koncert. Bodźce były coraz bardziej intensywne, ale jeszcze do ogarnięcia. Była ok 4:30 i to nie był jeszcze peak. Patrząc na drzewa gałęzie układały mi się w takie wzorki, że widziałem zielonego smoka w barwach baśniowego jurrasic park. Ptakl wydawały dźwięki jak pterodaktyle, a ich liczba sięgała milionów. Wszystkie grały naraz jednocześnie, ale zarazem mogłem słyszeć każdego z osobna , nie dawały mi spokoju. Poziom przebodźcowania zbliżył się do tak niesamowicie ogromnego poziomu, że zaczęło mi się robić nieprzyjmenie. Faza już niewiele miała z emki. To już była mocna psychodela, jak na kwasie, ale z dużo większym naciskiem na bodźce dźwiękowe. Wizualnie też chyba trochę bardziej podkręcone. Plastelowość otaczającego lasu była osaczająca, ale do wytrzymania. Gorzej było z wrażeniami dzwiękowymi i tym milionem ptaków. Poczułem się jakbym grał w Green Hella, zamknietego mrocznego lasu z milionami otaczajacych odłosów fauny i flory.
Peak nastąpił chwile po godzinie 5 rano, gdy do całego koncertu dołączyły się kurwa bażanty, które w tańcach godowych wydawały jakieś popierdolone dzwięki. To już było za dużo na ten moment. Zrobił mi się taki kociołek panoramixa w głowie, że aż krzyknąłem z tego hamaku "co jest kurwa?" nie będąć do końca pewny czy te bażanty istnieją na prawdę czy to tylko jest wiksa. Usłyszałem, śmiech z pobliskiego domku i namiotów, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że chyba to się serio dzieje, bo moja ekipa zareagowała... Trochę mnnie to uspokoiło, ale w głowie miałem w tym momencie totalne odrealnienie, które było peakiem fazy. Zrobiło mi się mega niedobrze z przebodżcowania i puśliłem lekkiego bełta. Na ok 20 min poprawiło sytuacje, ale nadal to była walka o życie bardziej niż przyjemnośc. Na szczęście miałem świadomość, że to tylko faza i w tym momencie jest po prostu trochę za ciężka, trzeba odczekać. Aczkolwiek czas dłużył się okropnie i momentami sam siebie pytałem jak długo jeszcze będę musiał się zmagać z tym natłokiem miliona bodżców. Jakoś po 6 miałem jeszcze jeden peak, gdzie z powodu zmęczenia tym przebodźcowaniem przypomniałem sobie o życiowych problemach z kobietami i poszedł drugi bełt. Wiem, że to było glupie, ale samo przyszło... Na szczęście samo odeszło z tym drugim bełtem. Najprawdopodobniej był to po prostu peak drugiej kapsułki. Między 6-7 rano czułem, że powolutku, ale bardzo stopniowo zaczyna mi wracac kontrola nad bodźcami, a ich poziom, zaczynał się stawać coraz bardziej akceptowalny..
Jakoś po godzinie 7 wyszedłem z hamaku się przejść, przemyć twarz wodą, pogadać z pierwszymi którzy wstali. Okazało się, że nie tylko ja słyszałem bażanty, więc one faktycznie istniały Faza coraz bardziej stabilizowała się, chociaż wizualnie kolory, pastelowość świata utrzymywała się jeszcze kilka kolejnych godzin.
Śniadanie wjechało normalnie ok 8-9, pozniej jakiś browarek i jointy. To zaczynało mi bardzo pomagać. Pół dnia próbowałem trochę zasnąć, żeby chociaż trochę się zregenerować, ale były to co najwyzej krótkie płytkie drzemki. Humor i samopoczucie było całkiem przyzwoite poza zmęczenie. Zero jakiegokolwiek wypłukania serotoniny jak to bywa po emce. Wieczorem, przy piwkach i jointach w duzych ilosciach miałem powtórke tripa z trzeciej osoby bo inny ziomek zdecydował się na 50mg 2c-b jedna po drugiej, podobnie jak ja... i podobnie 2h totalnie nie ogarniał fazy, mówiać, że jest ciężko w chuj i jest w innym wymiarze... xD. Później jak zaczął panować nad fazą, to zaczęła się mega śmiechawa i kulaliśmy się jak małe dzieci. Aż miałem zakwasy w brzuchu słuchając jak ten nieogarniety ziomek po 2c-b kłóci się z innym który normalnie ogarniał i wkurwiał się bo np nie mogł się doprosić tamtego o bibułki czy zapalare... Niby banały, ale ich wielogodzinna debata w tamten wieczór była po prostu ikoniczna
Podsumowując:
25mg oralnie pewnie by spokojnie wystarczyło na pierwszy raz, podpusczony przez innego kolegę, że jest słabe zarzuciłem 50mg i stwierdzam, że trochę za dużo, pewnie optymalnie by było 30-35mg w zupełności. Pod warunkiem, że steżenie było deklarowane. Samą fazę po 50mg porównałbym mocą myślę do dobrego kwasa, chociaż pod względem efektów dzwiękowych znacznie przewyższające. Bardziej mam na myśli psychodeliczny stan ucisku na głowie, odrealnienia... Jednak mimo wszystko chyba trochę bardziej przyjazny ten psychodelik, trudniej o takiego naprawde ciężkiego bad tripa czy jakąś siłe autosugestii. Chociaż w momencie peaku po takiej ilości, przebodźcowanie jest juz za mocne i pojawia uczucie totalnego odrealnienia, a faza robi momentami męcząca. Mimo wszystko mega polecam spróbować, podróż była niezapomnianym przezyciem, a jurrasic park 7d juz na zawsze zostanie w mojej glowie, poglębiając moje artystyczne wizje na zawsze :-)
Pozdro wariaty
Pomimo uplywu niemal 40 wiosen dalej lubie co jakis czas lecieć w międzygalaktyczne podróżę.
Chociaż od niemal 15 lat są to loty bardzo sporadyczne, to z drugiej strony bardzo ekonomiczne bez tolerancji i z pełną magią
Ostatni weekend miałem możność pierwszy raz w życiu spróbować 2-CB w deklarowanej ilość 25mg per kaps. Kapsułki czekały na tą okazję ponad miesiąc i po drodzę było bardzo dużo wątpliwości, bo na reagentach nie wszystko było takie zero jedynkowe, ale z drugiej strony było sporo wypełniacza, reagenty już nie takie świeżę, a moja wiedza chemiczna niemal zerowa. Jednak vendor zarzekał się, że towar testowany i feedback pozytywny, działa jak należy. Więc na pierwszy test dałem koledze który ma wilczy apetyt. Wpierdolił 2x25mg czyli 50mg ale po chyba 6 pixach wczesniej i stwierdził, że zero efektu. WTF? Niewiem do dziś, chyba po prostu był za bardzo zrobiony i po takiej ilości emki (ok 1,5g) trudno żeby 50mg innej substancji zrobiło wielką różnicę...
W każdym razie do rzeczy: był piątkowy upalny wieczór, ognisko, jezioro, las, swoje mordeczki, browarki, drineczki i dobra muzyka. Więc w pierwszej kolejności zapodaliśmy emkę w krysztale o barwie rozwodnionej coli. Do drinków do browara. Na oko po 150mg. Po ok godzinie zaczął się ciężki body load, było czuć pewne pobudzenie, lekki niepokój, ale klimat pluszowy powoli przebijał przez te uczucie niepokoju... na początek ze mną wzięło z 5 osób, różne były wejścia, jednego kolegę mocno rozwaliło, że aż musiał się położyć powyginany, inni się śmiali w euforii magii mdma... czas zleciał mega szybko, na rozmowach, na smiechu, na opiece nad najbardziej wygiętym kolegą... Po ok 2h poszła kolejna podobna bombeczka mniej wiecej znowu 150mg. To mnie już rozwaliło trochę mocniej i zacząłem bardziej rozumieć powyginanego kolegę, ale przyjemnie siedziałem sobie przy ognisku i sączyłem browarka, rozplywając się w pluszowej euforii. Koło godziny 3 nad ranem poczułem, że lekko słabnie i postanowiłem, że idę się położyć do hamaku bo tam miałem spiwór i zaplanowany nocleg...
Wziąłem ze sobą wodę i banana, żeby coś przegryżć. Była może z 3:30 jak mi się przypomniało, że czekają na mnie 2-CB, a działanie emki coraz bardziej słabło, więc zgodnie z książkowymi radami, pomyślałem, że to jest idealny moment, aby odpalić 1 kapsułkę i zacząć podróż na hamaku...
Po ok. 25 minutach poczułem jakby przygasająca emkowa faza, zaczeła powracać... Poczułem powrót pluszowej euforii z bardzo delikatnymi wizualnymi akcentami widocznymi na gałęziach drzew spoglądającego powoli świtu... O ile delikatna euforia była przyjemna i zastąpiła spadki serotoniny, hamując spadek nastroju, to same atrakcje wizualne były bardzo subtelne do tej pory i to mnie skłoniło to zarzucenia drugiej kapsułki 25mg. Drugim powodem oczywiście były słowa kolegi, który twierdziił, że to chyba jakaś wyjebka bo w ogóle na niego nie działa...
Kolejne pół godziny nie było jakiejś mega różnicy, poza powolną intensyfikacją bodźców zewnętrznych. Wstający dzień zaczął ukazywać na drzewach jakieś pluszowe fraktale z otaczających gałęzi.. wszystko stawało się coraz bardziej wyraziste, a dźwięki ptaków, zwierząt narastały jakbym ze zwykłego lasu przemieszczał się w jakiejś afrykańskiej pusczy.... Wszystko stawało się coraz bardziej intensywne.. Pastelowe drzewa były coraz bliżej mnie, gałęzie zaczęły owijać dookoła hamaku, a ptaki ze zwierzętami grały coraz intensywniejszy koncert. Bodźce były coraz bardziej intensywne, ale jeszcze do ogarnięcia. Była ok 4:30 i to nie był jeszcze peak. Patrząc na drzewa gałęzie układały mi się w takie wzorki, że widziałem zielonego smoka w barwach baśniowego jurrasic park. Ptakl wydawały dźwięki jak pterodaktyle, a ich liczba sięgała milionów. Wszystkie grały naraz jednocześnie, ale zarazem mogłem słyszeć każdego z osobna , nie dawały mi spokoju. Poziom przebodźcowania zbliżył się do tak niesamowicie ogromnego poziomu, że zaczęło mi się robić nieprzyjmenie. Faza już niewiele miała z emki. To już była mocna psychodela, jak na kwasie, ale z dużo większym naciskiem na bodźce dźwiękowe. Wizualnie też chyba trochę bardziej podkręcone. Plastelowość otaczającego lasu była osaczająca, ale do wytrzymania. Gorzej było z wrażeniami dzwiękowymi i tym milionem ptaków. Poczułem się jakbym grał w Green Hella, zamknietego mrocznego lasu z milionami otaczajacych odłosów fauny i flory.
Peak nastąpił chwile po godzinie 5 rano, gdy do całego koncertu dołączyły się kurwa bażanty, które w tańcach godowych wydawały jakieś popierdolone dzwięki. To już było za dużo na ten moment. Zrobił mi się taki kociołek panoramixa w głowie, że aż krzyknąłem z tego hamaku "co jest kurwa?" nie będąć do końca pewny czy te bażanty istnieją na prawdę czy to tylko jest wiksa. Usłyszałem, śmiech z pobliskiego domku i namiotów, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że chyba to się serio dzieje, bo moja ekipa zareagowała... Trochę mnnie to uspokoiło, ale w głowie miałem w tym momencie totalne odrealnienie, które było peakiem fazy. Zrobiło mi się mega niedobrze z przebodżcowania i puśliłem lekkiego bełta. Na ok 20 min poprawiło sytuacje, ale nadal to była walka o życie bardziej niż przyjemnośc. Na szczęście miałem świadomość, że to tylko faza i w tym momencie jest po prostu trochę za ciężka, trzeba odczekać. Aczkolwiek czas dłużył się okropnie i momentami sam siebie pytałem jak długo jeszcze będę musiał się zmagać z tym natłokiem miliona bodżców. Jakoś po 6 miałem jeszcze jeden peak, gdzie z powodu zmęczenia tym przebodźcowaniem przypomniałem sobie o życiowych problemach z kobietami i poszedł drugi bełt. Wiem, że to było glupie, ale samo przyszło... Na szczęście samo odeszło z tym drugim bełtem. Najprawdopodobniej był to po prostu peak drugiej kapsułki. Między 6-7 rano czułem, że powolutku, ale bardzo stopniowo zaczyna mi wracac kontrola nad bodźcami, a ich poziom, zaczynał się stawać coraz bardziej akceptowalny..
Jakoś po godzinie 7 wyszedłem z hamaku się przejść, przemyć twarz wodą, pogadać z pierwszymi którzy wstali. Okazało się, że nie tylko ja słyszałem bażanty, więc one faktycznie istniały Faza coraz bardziej stabilizowała się, chociaż wizualnie kolory, pastelowość świata utrzymywała się jeszcze kilka kolejnych godzin.
Śniadanie wjechało normalnie ok 8-9, pozniej jakiś browarek i jointy. To zaczynało mi bardzo pomagać. Pół dnia próbowałem trochę zasnąć, żeby chociaż trochę się zregenerować, ale były to co najwyzej krótkie płytkie drzemki. Humor i samopoczucie było całkiem przyzwoite poza zmęczenie. Zero jakiegokolwiek wypłukania serotoniny jak to bywa po emce. Wieczorem, przy piwkach i jointach w duzych ilosciach miałem powtórke tripa z trzeciej osoby bo inny ziomek zdecydował się na 50mg 2c-b jedna po drugiej, podobnie jak ja... i podobnie 2h totalnie nie ogarniał fazy, mówiać, że jest ciężko w chuj i jest w innym wymiarze... xD. Później jak zaczął panować nad fazą, to zaczęła się mega śmiechawa i kulaliśmy się jak małe dzieci. Aż miałem zakwasy w brzuchu słuchając jak ten nieogarniety ziomek po 2c-b kłóci się z innym który normalnie ogarniał i wkurwiał się bo np nie mogł się doprosić tamtego o bibułki czy zapalare... Niby banały, ale ich wielogodzinna debata w tamten wieczór była po prostu ikoniczna
Podsumowując:
25mg oralnie pewnie by spokojnie wystarczyło na pierwszy raz, podpusczony przez innego kolegę, że jest słabe zarzuciłem 50mg i stwierdzam, że trochę za dużo, pewnie optymalnie by było 30-35mg w zupełności. Pod warunkiem, że steżenie było deklarowane. Samą fazę po 50mg porównałbym mocą myślę do dobrego kwasa, chociaż pod względem efektów dzwiękowych znacznie przewyższające. Bardziej mam na myśli psychodeliczny stan ucisku na głowie, odrealnienia... Jednak mimo wszystko chyba trochę bardziej przyjazny ten psychodelik, trudniej o takiego naprawde ciężkiego bad tripa czy jakąś siłe autosugestii. Chociaż w momencie peaku po takiej ilości, przebodźcowanie jest juz za mocne i pojawia uczucie totalnego odrealnienia, a faza robi momentami męcząca. Mimo wszystko mega polecam spróbować, podróż była niezapomnianym przezyciem, a jurrasic park 7d juz na zawsze zostanie w mojej glowie, poglębiając moje artystyczne wizje na zawsze :-)
Pozdro wariaty
Wiadomości w tym wątku |
Jurrasic Park w 7D na nexus flipie - przez zerlogg - 04.07.2024, 10:49
RE: Jurrasic Park w 7D na nexus flipie - przez Szaryno123 - 04.07.2024, 10:53
RE: Jurrasic Park w 7D na nexus flipie - przez zerlogg - 04.07.2024, 11:06
|