Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Prawo drogowe naćpane bardziej niż kierowcy
23.09.2025, 16:13
Odkąd odzyskałem prawo jazdy odebrane mi... No jakżeby inaczej – w majestacie mojej absolutnej niewinności, postanowiłem zagłębić się w temat jazdy „pod wpływem”. Im głębiej w to wchodzę, tym bardziej się zastanawiam, czy przypadkiem nie ja jestem jebnięty, a system działa pięknie, tak jak powinien.
Pajacyki (rzadko bo rzadko), ale czasami lubią pozatrzymywać sobie kierowców na badanie na obecność środków psychoaktywnych.
Mają oczywiście na wyposażeniu super miarodajny sprzęt, jakim jest pasek do śliny.
Ten cud techniki wykrywa całe grupy substancji, na zasadzie „może to było to, a może tamto, a może po prostu zjadłeś makowiec”. Jak coś im zaświeci, obowiązkowo zabierają cię dalej. Czyli na mocz (na krew najbardziej powinni, ale o tym nie informują, bo średnio i to na rękę
)
Drugi etap to analiza moczu. I teraz hit: w moczu nie znajdziesz substancji, po której niby faktycznie byłeś pod wpływem, ale jak wspomniałem wcześniej, to są tylko metabolity – czyli chemiczne resztki po tym, jak wątroba wzięła środek na warsztat i go przerobiła.
Także test moczu nie mówi, czy jesteś naćpany podczas jazdy. On mówi, że kiedyś coś brałeś. Wczoraj, przedwczoraj, albo 2 tygodnie temu.
Ale jeśli nie masz dobrego adwokata, to prawo w Polsce nie robi sobie takich subtelnych rozróżnień.
I tu zaczyna się absurd numer dwa. Ludzie dostają wyroki za „jazdę pod wpływem”, mimo że byli zupełnie trzeźwi.
W papierach masz wpisane, że prowadziłeś naćpany, a w rzeczywistości - kara za to, że w organizmie zostały ci śmieci po starej imprezie. To trochę tak, jakby wsadzić cię do pudła nie za kradzież, tylko za znalezienie paragonu z biedry.
No i nadchodzi kurwa czas na absurdy...
Gość cierpi na lęk uogólniony, chodzi do lekarza, bierze przepisany alprazolam 3×1 mg.
Wszystko zgodnie z receptą, jak w książce. Jedzie sobie autem i trafia na patrol.
Test robi z niego narkomana jak z obrazka, bo w organizmie zostają metabolity benzo. A przecież był trzeźwy – tylko chory i leczony. Według prawa: wina. Według logiki: kabaret.
Oczywiście ne liczy się, czy byłeś pod wpływem, liczy się, czy w twoim organizmie zostały metabolity jakiejś substancji. A za jazdę z metabolitami (które w żaden sposób nie zaburzają sprawności psychofizyczne)j, jak się okazuje, też można dostać wyrok.
Najlepszym testem na sprawdzenie czy faktycznie prowadziłeś pod wpływem (chociaż też nie zawsze w 100% oddającym rzeczywistość) jest badanie krwi. Ale o nim oczywiście pajace nie informują, albo nie załączają do akt, bo łatwiej będzie Cię ujebać.
i teraz lecimy do hitów naszego prawda:
> Kategorycznie zakazane jest Ci prowadzenie po benzodizapeinach, które wyciszają Twoje lęki, zmniejszają impulsywnośc, a co za tym idzie lekko poprawiają koncentacuję i ogolny feeling - Surowo kuwa zakaze!
> Hydrokzysynę, któta w większych dawkach zobi z Ciebie upośledzonego i nieogarniętego czuba, przemienioonego w budyń na fotelu kierowcy - Nie ma problemu (prowadzenie pod wpływem tej substancji jest całkowicie legalne.
Wracając do tematu wykrywalności we krwi - to metoda diagnostki, której powinniście się domagać (bo to wasze święte prawo) - bo tylko tutaj da się w miarę precyzyjnie oszacować czy prowadziłeś wyturbiony, czy trzeźwy).
Tak czy srak, swoje minusy to też ma - przykładowo. Jeśli palisz bucha regularnie, to thc we krwi może się trzymać we krwi nawet do do kilkunastu dzni, mimo że dawno będziesz ju trzeźy.
Większość narkotyków (niektóre dłużej, niektóre krócej) utrzymują się w moczu od kilku do kilkudziesięciu dni.
Idąc tym tokiem myślenia... Nie powinniście prowadzić samochodu w ogóle, jeśli raczycie się jakimkolwiek związkiem częsciej niż raz na 2-3 tygodnie.
Pajacyki (rzadko bo rzadko), ale czasami lubią pozatrzymywać sobie kierowców na badanie na obecność środków psychoaktywnych.
Mają oczywiście na wyposażeniu super miarodajny sprzęt, jakim jest pasek do śliny.
Ten cud techniki wykrywa całe grupy substancji, na zasadzie „może to było to, a może tamto, a może po prostu zjadłeś makowiec”. Jak coś im zaświeci, obowiązkowo zabierają cię dalej. Czyli na mocz (na krew najbardziej powinni, ale o tym nie informują, bo średnio i to na rękę
)Drugi etap to analiza moczu. I teraz hit: w moczu nie znajdziesz substancji, po której niby faktycznie byłeś pod wpływem, ale jak wspomniałem wcześniej, to są tylko metabolity – czyli chemiczne resztki po tym, jak wątroba wzięła środek na warsztat i go przerobiła.
Także test moczu nie mówi, czy jesteś naćpany podczas jazdy. On mówi, że kiedyś coś brałeś. Wczoraj, przedwczoraj, albo 2 tygodnie temu.
Ale jeśli nie masz dobrego adwokata, to prawo w Polsce nie robi sobie takich subtelnych rozróżnień.

I tu zaczyna się absurd numer dwa. Ludzie dostają wyroki za „jazdę pod wpływem”, mimo że byli zupełnie trzeźwi.
W papierach masz wpisane, że prowadziłeś naćpany, a w rzeczywistości - kara za to, że w organizmie zostały ci śmieci po starej imprezie. To trochę tak, jakby wsadzić cię do pudła nie za kradzież, tylko za znalezienie paragonu z biedry.
No i nadchodzi kurwa czas na absurdy...
Gość cierpi na lęk uogólniony, chodzi do lekarza, bierze przepisany alprazolam 3×1 mg.
Wszystko zgodnie z receptą, jak w książce. Jedzie sobie autem i trafia na patrol.
Test robi z niego narkomana jak z obrazka, bo w organizmie zostają metabolity benzo. A przecież był trzeźwy – tylko chory i leczony. Według prawa: wina. Według logiki: kabaret.
Oczywiście ne liczy się, czy byłeś pod wpływem, liczy się, czy w twoim organizmie zostały metabolity jakiejś substancji. A za jazdę z metabolitami (które w żaden sposób nie zaburzają sprawności psychofizyczne)j, jak się okazuje, też można dostać wyrok.
Najlepszym testem na sprawdzenie czy faktycznie prowadziłeś pod wpływem (chociaż też nie zawsze w 100% oddającym rzeczywistość) jest badanie krwi. Ale o nim oczywiście pajace nie informują, albo nie załączają do akt, bo łatwiej będzie Cię ujebać.
i teraz lecimy do hitów naszego prawda:
> Kategorycznie zakazane jest Ci prowadzenie po benzodizapeinach, które wyciszają Twoje lęki, zmniejszają impulsywnośc, a co za tym idzie lekko poprawiają koncentacuję i ogolny feeling - Surowo kuwa zakaze!
> Hydrokzysynę, któta w większych dawkach zobi z Ciebie upośledzonego i nieogarniętego czuba, przemienioonego w budyń na fotelu kierowcy - Nie ma problemu (prowadzenie pod wpływem tej substancji jest całkowicie legalne.

Wracając do tematu wykrywalności we krwi - to metoda diagnostki, której powinniście się domagać (bo to wasze święte prawo) - bo tylko tutaj da się w miarę precyzyjnie oszacować czy prowadziłeś wyturbiony, czy trzeźwy).
Tak czy srak, swoje minusy to też ma - przykładowo. Jeśli palisz bucha regularnie, to thc we krwi może się trzymać we krwi nawet do do kilkunastu dzni, mimo że dawno będziesz ju trzeźy.
Większość narkotyków (niektóre dłużej, niektóre krócej) utrzymują się w moczu od kilku do kilkudziesięciu dni.
Idąc tym tokiem myślenia... Nie powinniście prowadzić samochodu w ogóle, jeśli raczycie się jakimkolwiek związkiem częsciej niż raz na 2-3 tygodnie.
23.09.2025, 16:43
Czy po spożyciu hydroksyzyny można prowadzić samochód?
Nie, nie zaleca się prowadzenia samochodu i innych pojazdów po spożyciu hydroksyzyny, szczególnie w początkowym okresie stosowania. Lek wywołuję zmniejszenie czujności i senność co może przyczyniać się do słabszej uwagi. Szybkość reakcji na bodźce może ulec wydłużeniu, a wtedy nie trudno o kolizję.
Jak patrzyłem to nie jest legalne jazda po tym
Nie, nie zaleca się prowadzenia samochodu i innych pojazdów po spożyciu hydroksyzyny, szczególnie w początkowym okresie stosowania. Lek wywołuję zmniejszenie czujności i senność co może przyczyniać się do słabszej uwagi. Szybkość reakcji na bodźce może ulec wydłużeniu, a wtedy nie trudno o kolizję.
Jak patrzyłem to nie jest legalne jazda po tym
28.09.2025, 06:22
Nigdy nie miałem takiej wizyty podczas jazdy, w sensie sprawdzanie czy coś zażyłem.kilka razy dmuchałem a raz tylko dlatego że jechałem wolno na drodze szybkiego ruchu, ktoś mnie podał do niebieskich moja rejestracje i jechali za mną. Myślałem że robią takie badania na drodze jak mają ku temu powód ( dziwne zachowanie)


