Dnia pewnego kryształowego przechadzałem się łąką, i nagle dostrzegłem go...
Siedział na gałązce, dostojny gruchacz Escobara o umaszczeniu anioła.
Jego mieniące się skrzydła uniosły się i wylądował mi na ramieniu szeptając:
         Czy chcesz


O tak... chcę cukrrrru😁
I zerwał się ospale łopocząc skrzydłami, przeleciał nademną a niebo całe rozjaśniało od mieniącego się wszędzie gwiezdnego pyłku miłości...🤫
Nagle poczułem przenikające mnie ciepło i nieodpartą chęć latania, stałem się lekki jak piórko a serce me wypełniła miłość jakby mała czarodziejka dotknęła je swą magiczną różdżką.


Frunąłem ponad łąką mijając piękne kwiaty na których tu i ówdzie siedziały małe zboczone elfy walące głośno gruchę,  kucyki bawiące się siusiakami i masochistyczne jednorożce.

Tu i tam rosły ogromne grzyby przekształcone na domki a w ich wnętrzach  odbywały się dzikie orgie małych popierdolonych troli, które raz po raz chłostały swe kosmate dupska wielkimi niczym kutas king konga dildosami.

Całości dopełnił widok lesbijskich Smerfetek, które siedząc na oddalonych od siebie drągach naciągały sobie nawzajem różowe sutki wieszając na nich pranie.

- cóż za przepiękna kraina, pomyślałem 😁

Wtedy dostrzegłem JĄ...
Cudna bogini o bielutkim mieciutkim futerku, stała przy strumieniu kręcąc zalotnie swym tyłeczkiem 😎



Anioł o niebieskich oczach, uroczo machała swym filigranowym ogonkiem wesoło przy tym siorbając płynącego meandrującym strumykiem giebla.

Nie mogłem przegapić takiej okazji!
Czułem jak w żołądku przewracają się z rozkoszy płaty klefedronu a w jelitach z wrażenia zatańczył mememłon!
- królowo, czy dasz się zaprosić na kolację?
- owszem piękny królewiczu.

Trzymając ją za kopytko odlecieliśmy razem do gwiezdnej restauracji słynącej z podawanych tam nasączonych kwasem płatów styropianu.

Zajęliśmy stolik na środku sali, kozicze dziewczę zamówiło karton kwasowych styropianów a ja radośnie wręczyłem jej kwiaty


Kozicze dziewczę było oczarowane, z tej radości opierdoliliśmy po waflu i pofruneliśmy na parkiet odpierdolić gwiezdnego foxtrota.
Samica miała te kozie ruchy, to zarzuciła ogonkiem, to wywijała kopytkiem, by za chwilę kręcić się jak opętana wzmagając z podłogi chlorowy kurz, który przechodząc przez jej różowe nozdrza powoli lecz skutecznie krystalizował jej głowę, podążając ku odbytnicy by na koniec zamienić ją w jeden wielki brązowy kawał klefa!

kej9 
Klapsa jej kurwa dał 😂😂😂
Ja pierdole 🤣🤣🤣

nie no z koza to rozumiem gorzej jak by to bymo owca

Tego koziolka na końcu gdzies widziałem 

Szatan69 
Ja też go gdzieś widziałem

Panie kocie Gombrowicz z Lemem właśnie ocierają łezkę wzruszenia sobie nawzajem xD

Taaa, Lem szczególnie 😎
Ajj😁

Co to za grziby? Skont masz?

Wyglądają na trujoki