Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Bromazolam
The half-life of Bromazolam seems to be similar to the approx 6-12 hours half life of my favourite benzo, alprazolam because it is similar in structure. It's hard to find out information because even though it is a benzo, it has never been marketed. I can't find out a dosage equivalency to alprazolam though.
Okres półtrwania bromazolamu wydaje się być podobny do około 6-12 godzin okresu półtrwania mojego ulubionego benzo, alprazolamu, ponieważ ma podobną strukturę. Trudno jest znaleźć informacje, ponieważ mimo że jest to benzo, nigdy nie został wprowadzony na rynek. Nie mogę jednak znaleźć równoważności dawki z alprazolamem.
Okres półtrwania bromazolamu wydaje się być podobny do około 6-12 godzin okresu półtrwania mojego ulubionego benzo, alprazolamu, ponieważ ma podobną strukturę. Trudno jest znaleźć informacje, ponieważ mimo że jest to benzo, nigdy nie został wprowadzony na rynek. Nie mogę jednak znaleźć równoważności dawki z alprazolamem.
06.03.2025, 13:10
Całkiem przypadkiem niedawno znalazłem kilka tabs bromka. Działanie standardowe chillout, wyciszenie. Idealne benzo do snu, oczywiście nie zalecam brania benzo na sen bo to może pogorszyć później jakość snu, ale nie zmienia to faktu, że po tym benzo łatwo oczko się przymyka.
08.03.2025, 15:49
Wszystko prawie co skutecznie kładzie pogarsza jakość snu. Dlatego takie benzo stosuje się doraźnie.
Od środy raczę się tym specyfikiem i mogę powiedzieć, że nie taki diabeł straszny - ale wiadomo, wszystko zależy od osoby.
Pierwszego dnia po odebraniu zarzuciłem na sam start 3mg i po 40 minutach popiłem napojem energetycznym (sugerując się opiniami kolegów twierdzących że strasznie mocno usypia i zamula). Sedacji nie odczułem żadnej, natomiast anksjolizę i ogólne rozluźnienie jak najbardziej, bardzo przyjemny stan. Tak przyjemny, że po krótkim czasie postanowiłem doładować kolejne 3mg.
Mówiąc o anksjolizie mam na myśli nie tylko sam efekt terapeutyczny (ale to też... Lęki i szeroko pojęty bałagan w głowie, z którymi mierzę się na co dzień - ustąpiły) Ale do tego wszystkiego dołączyło jeszcze znane mi z alprazolamu i oczywiście alkoholu charakterystyczne - podniesienie odwagi i głupawka.
Zupełnie randomowo, bez planu zaczepiłem jakieś dziewczyny w sklepie i jeszcze kilka osób po drodze.
Z ww. niewiastami umówiłem się na piwo na wieczór i to jak można się domyślić był gwóźdź do trumny.
Kiedy doczłapałem się do mieszkania i walnąłem na kanapę poczułem charakterystyczną błogość.
Ale absolutnie nie senność (energetyk na pewno już wtedy nie działał - kofeina puszcza mnie po maksymalnie 1,5h).
W domu miałem jeszcze kilka godzinek pracy (umysłowej), ale mogę stwierdzić, że pracowało mi się nawet lepiej niż normalnie.
Fakt, że minimalnie wolniej, ale znacznie kreatywniej i bez wielu zahamowań, które mam normalnie i spowalniają mi one pracę. Było mi tak fajnie, że wleciało jeszcze 1,5mg i na tym miało się skończyć.
Wieczorem, kiedy całe 7,5mg bromazolamu było w pełni załadowane (delikatnie upośledzona motoryka, troszkę wolniejsze myślenie, ale anksjoliza i odwaga, taka nie narzucającą się, nie zmuszająca do odpierdalania dzikich akcji.)
Wyszedłem więc na wcześniej wspomniane piwo z panienkami spod ciemnej gwiazdy. Wyszedłem na JEDNO piwo i na tym się skończyło... Rzekłbym "do widzenia świadomości, do zobaczenia jutro". To znaczy skończyło się połączenie moich zdolności poznawczych ze światem realnym. Obudziłem/a raczej ocknąłem się w domu, ale od wieczornego wyjścia nie pamiętam kompletnie nic.
Jakie wyciągam z tego wnioski? Faktycznie potrafi być mocno amnezyjny, szczególnie w połączeniu z alko ALE: po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich możliwych scenariuszy, które mogły zostać przeze mnie odjebane w tym stanie: Nie wydałem żadnych pieniędzy, nie zaczepiałem ludzi w internecie (poza kilkoma wiadomościami do byłej, ale to zła kobieta była), nie narobiłem sobie żadnych wrogów, nie uszkodziłem się w żaden sposób, a następnego dnia rano nie zobaczyłem również SMSa od dzielnicowego.
Na podstawie powyższego stwierdzam: w moim przypadku w większych dawkach potrafi zerwać taśmę i być amnezyjny, ale jego efekt anksjolistyczny i tzw god-mode jest na tyle subtelny (co wcale nie oznacza, że słaby), że raczej nie narobicie sobie na takiej odcince jakichś większych problemów, typu kaktus w dupie i zatargi z ukraińską mafią.
Drugiego dnia testowania z samego rana wrzuciłem 6mg, bo wychodziłem ze znajomym "na miasto". Odczucia identyczne co w poprzednim podejściu + relacja znajomego "zachowywaleś się jak po 6 piwach, ale bez bełkotu i zataczania się" - to dokładnie to, czego poszukiwałem.
Tego samego dnia niestety wpadła mi w ręce bliżej nieokreślona ilość metaklefa i pokusie tej, jak łatwo się domyślić bardzo szybko uległem.
Podczas maratonu na kryształkach eksperymentowałem jeszcze z jakimiś ogryzkami bromka, żeby wyciszyć paranoje, które po przerobieniu kilku g, jakoś z nienacka mnie dopadły, ale "leki" dawały zupełnie odwrotny efekt. Anksjolizy zero, za to mocna sedacja, gryząca się z klefem. Nic fajnego. Tutaj się nie sprawdzi.
Aktualnie właśnie jestem na "zjeździe" po 3CMC i po zarzuceniu 4,5mg bromka i odczucia mam niestety negatywne... Coś tam działa, coś tam otumania (ale zdecydowanie nie lepiej niż kwetiapina). Trochę wyhamował gonitwę myśli i to zjazdowe nastawienie do świata typu: "wszystko jest chujowe".
Ale z pewnością nie jest to poziom alprazolamu, który dosłownie WYŁĄCZAŁ MI ZJAZD. Wyłączał i mogłem funkcjonować dalej, jak gdyby nigdy nic, tu tego brakuje... Ale może jeszcze się rozkręci, minęło dopiero 1,5h.
Do uśpienia się po stimach na pewno się nie nadaje, chyba że w ekstremalnych dawkach.
Aczkolwiek nadal obstawałbym przy zdaniu, że jeżeli chcecie się po prostu odłączyć i przespać po przerzuceniu kilku gram stimów - to walcie neurolepy, albo jakieś przekurewskie flualpry albo flunitra
Chociaż nie ukrywajmy. Najlepszym wyjściem takiej sytuacji jaką jest lzjazd jest jego odpokutowanie poprzedzone uzupełnieniem wszystkie składników które stim zdążył z nas wypłukać - zamiast gasić to wszystko chemią.
Ja co do opisywanego delikwenta mam aktualnie mieszane uczucia (ale, że moje testy były przeprowadzone w sposób bardzo nierzetelny i na zmianę profilu działania bromka mogła wpłynąć masa czynników takich, jak chociażby odwodnienie, niedożywienie, brak snu i ogólnie mocno stargany układ nerwowy po tych wstrętnych bk
)
Podejrzewam, że w normalnych warunkach działał by tak jak za pierwszym razem który opisałem. Dużo anksjo, mniej sedacji, uporządkowanie myśli, delikatny god-mode i ogólny luzik z możliwą lekką amnezją przy przegięciu.
Myśląc zdroworozsądkowo, polecam tego benzosa (ale ani z innymi dragami, ani nawet z piwkiem - już sam w sobie jest wystarczająco silny, a i układ oddechowy wam podziękuje
). Fajna funkcjonalna benzo.
Następny na liście do testów jest zdecydowanie Pyrazolam (zakładając, że wali głównie w dużej większości po subreceptorach dotyczących tylko anksjolizy, chciałbym stestować zażywanie go w dużych dawkach, żeby sprawdzić czy będzie potrafił dać choć namiastkę "alkoholowej nieśmiertelności".
I Deschloroetizolam - opinie o nim są tak mocno podzielone i skrajne, że dopóki sam nie sprawdzę, to nie uwierzę ani jego fanom, ani jego antyfanom.
Jeżeli ktoś dotrwał do końca tego przydługiego wywodu to szacun.
Pozdrawiam.
PS: od dawki przyjętej celem złagodzenia zjazdu minęło już 2 godziny, więc brom powinien być już w szczytowej fazie działania, a jednak o śnie ciągle nie ma mowy. Lęki wciąż trochę doskwierają (ale faktycznie mniej). No i przed chwilą przemierzając jakże wielką odległość od salonu do kuchni (kawalerka) zatoczyłem się przynajmniej 3 razy, więc chujek ewidentnie jest podstepny i próbuje podpuścić mnie na kompulsywne dorzucanie... Co może zaraz faktycznie zrobię?
Pierwszego dnia po odebraniu zarzuciłem na sam start 3mg i po 40 minutach popiłem napojem energetycznym (sugerując się opiniami kolegów twierdzących że strasznie mocno usypia i zamula). Sedacji nie odczułem żadnej, natomiast anksjolizę i ogólne rozluźnienie jak najbardziej, bardzo przyjemny stan. Tak przyjemny, że po krótkim czasie postanowiłem doładować kolejne 3mg.

Mówiąc o anksjolizie mam na myśli nie tylko sam efekt terapeutyczny (ale to też... Lęki i szeroko pojęty bałagan w głowie, z którymi mierzę się na co dzień - ustąpiły) Ale do tego wszystkiego dołączyło jeszcze znane mi z alprazolamu i oczywiście alkoholu charakterystyczne - podniesienie odwagi i głupawka.
Zupełnie randomowo, bez planu zaczepiłem jakieś dziewczyny w sklepie i jeszcze kilka osób po drodze.
Z ww. niewiastami umówiłem się na piwo na wieczór i to jak można się domyślić był gwóźdź do trumny.
Kiedy doczłapałem się do mieszkania i walnąłem na kanapę poczułem charakterystyczną błogość.
Ale absolutnie nie senność (energetyk na pewno już wtedy nie działał - kofeina puszcza mnie po maksymalnie 1,5h).
W domu miałem jeszcze kilka godzinek pracy (umysłowej), ale mogę stwierdzić, że pracowało mi się nawet lepiej niż normalnie.
Fakt, że minimalnie wolniej, ale znacznie kreatywniej i bez wielu zahamowań, które mam normalnie i spowalniają mi one pracę. Było mi tak fajnie, że wleciało jeszcze 1,5mg i na tym miało się skończyć.
Wieczorem, kiedy całe 7,5mg bromazolamu było w pełni załadowane (delikatnie upośledzona motoryka, troszkę wolniejsze myślenie, ale anksjoliza i odwaga, taka nie narzucającą się, nie zmuszająca do odpierdalania dzikich akcji.)
Wyszedłem więc na wcześniej wspomniane piwo z panienkami spod ciemnej gwiazdy. Wyszedłem na JEDNO piwo i na tym się skończyło... Rzekłbym "do widzenia świadomości, do zobaczenia jutro". To znaczy skończyło się połączenie moich zdolności poznawczych ze światem realnym. Obudziłem/a raczej ocknąłem się w domu, ale od wieczornego wyjścia nie pamiętam kompletnie nic.
Jakie wyciągam z tego wnioski? Faktycznie potrafi być mocno amnezyjny, szczególnie w połączeniu z alko ALE: po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich możliwych scenariuszy, które mogły zostać przeze mnie odjebane w tym stanie: Nie wydałem żadnych pieniędzy, nie zaczepiałem ludzi w internecie (poza kilkoma wiadomościami do byłej, ale to zła kobieta była), nie narobiłem sobie żadnych wrogów, nie uszkodziłem się w żaden sposób, a następnego dnia rano nie zobaczyłem również SMSa od dzielnicowego.
Na podstawie powyższego stwierdzam: w moim przypadku w większych dawkach potrafi zerwać taśmę i być amnezyjny, ale jego efekt anksjolistyczny i tzw god-mode jest na tyle subtelny (co wcale nie oznacza, że słaby), że raczej nie narobicie sobie na takiej odcince jakichś większych problemów, typu kaktus w dupie i zatargi z ukraińską mafią.
Drugiego dnia testowania z samego rana wrzuciłem 6mg, bo wychodziłem ze znajomym "na miasto". Odczucia identyczne co w poprzednim podejściu + relacja znajomego "zachowywaleś się jak po 6 piwach, ale bez bełkotu i zataczania się" - to dokładnie to, czego poszukiwałem.
Tego samego dnia niestety wpadła mi w ręce bliżej nieokreślona ilość metaklefa i pokusie tej, jak łatwo się domyślić bardzo szybko uległem.
Podczas maratonu na kryształkach eksperymentowałem jeszcze z jakimiś ogryzkami bromka, żeby wyciszyć paranoje, które po przerobieniu kilku g, jakoś z nienacka mnie dopadły, ale "leki" dawały zupełnie odwrotny efekt. Anksjolizy zero, za to mocna sedacja, gryząca się z klefem. Nic fajnego. Tutaj się nie sprawdzi.
Aktualnie właśnie jestem na "zjeździe" po 3CMC i po zarzuceniu 4,5mg bromka i odczucia mam niestety negatywne... Coś tam działa, coś tam otumania (ale zdecydowanie nie lepiej niż kwetiapina). Trochę wyhamował gonitwę myśli i to zjazdowe nastawienie do świata typu: "wszystko jest chujowe".
Ale z pewnością nie jest to poziom alprazolamu, który dosłownie WYŁĄCZAŁ MI ZJAZD. Wyłączał i mogłem funkcjonować dalej, jak gdyby nigdy nic, tu tego brakuje... Ale może jeszcze się rozkręci, minęło dopiero 1,5h.
Do uśpienia się po stimach na pewno się nie nadaje, chyba że w ekstremalnych dawkach.
Aczkolwiek nadal obstawałbym przy zdaniu, że jeżeli chcecie się po prostu odłączyć i przespać po przerzuceniu kilku gram stimów - to walcie neurolepy, albo jakieś przekurewskie flualpry albo flunitra
Chociaż nie ukrywajmy. Najlepszym wyjściem takiej sytuacji jaką jest lzjazd jest jego odpokutowanie poprzedzone uzupełnieniem wszystkie składników które stim zdążył z nas wypłukać - zamiast gasić to wszystko chemią.
Ja co do opisywanego delikwenta mam aktualnie mieszane uczucia (ale, że moje testy były przeprowadzone w sposób bardzo nierzetelny i na zmianę profilu działania bromka mogła wpłynąć masa czynników takich, jak chociażby odwodnienie, niedożywienie, brak snu i ogólnie mocno stargany układ nerwowy po tych wstrętnych bk
) Podejrzewam, że w normalnych warunkach działał by tak jak za pierwszym razem który opisałem. Dużo anksjo, mniej sedacji, uporządkowanie myśli, delikatny god-mode i ogólny luzik z możliwą lekką amnezją przy przegięciu.
Myśląc zdroworozsądkowo, polecam tego benzosa (ale ani z innymi dragami, ani nawet z piwkiem - już sam w sobie jest wystarczająco silny, a i układ oddechowy wam podziękuje
). Fajna funkcjonalna benzo.Następny na liście do testów jest zdecydowanie Pyrazolam (zakładając, że wali głównie w dużej większości po subreceptorach dotyczących tylko anksjolizy, chciałbym stestować zażywanie go w dużych dawkach, żeby sprawdzić czy będzie potrafił dać choć namiastkę "alkoholowej nieśmiertelności".
I Deschloroetizolam - opinie o nim są tak mocno podzielone i skrajne, że dopóki sam nie sprawdzę, to nie uwierzę ani jego fanom, ani jego antyfanom.
Jeżeli ktoś dotrwał do końca tego przydługiego wywodu to szacun.
Pozdrawiam.

PS: od dawki przyjętej celem złagodzenia zjazdu minęło już 2 godziny, więc brom powinien być już w szczytowej fazie działania, a jednak o śnie ciągle nie ma mowy. Lęki wciąż trochę doskwierają (ale faktycznie mniej). No i przed chwilą przemierzając jakże wielką odległość od salonu do kuchni (kawalerka) zatoczyłem się przynajmniej 3 razy, więc chujek ewidentnie jest podstepny i próbuje podpuścić mnie na kompulsywne dorzucanie... Co może zaraz faktycznie zrobię?
27.05.2025, 02:21
Mnie to bromazolam usypiał od razu a w połączeniu z piwem to już tym bardziej. Pyrazolam też polecam bardzo dobre benzo.







