Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Jak radzisz sobie z uzależnieniem?
28.07.2025, 01:22
Podczas mojej „kariery” i licznych górek oraz dołków nauczyłem się, że stworzenie wielowarstwowej struktury i przezornego zabezpieczania się daje całkiem dobre rezultaty.
Przez strukturę mam na myśli stworzenie kompletnej odskoczni od „życia uzależnionego” – czyli takiego, w którym większość działań podporządkowana jest dalszemu braniu (czy to krótkoterminowe wyjście do plugów po stuff, czy długoterminowe „ogarnięcie” roboty, żeby dotrwać do wypłaty i iść w balety). Kiedy wejdzie się w taki sposób funkcjonowania, przeprogramowanie się jest trudne, czasochłonne i wymaga iskry woli oraz nuty wyobraźni. Koniec końców wychodzenie z nałogu to czas odbudowy i generalnego remontu psychiki – a więc można i warto coś wtedy pozmieniać.
W moim przypadku był to powrót do zakurzonych przez branie pasji oraz do „korzeni” – rzeczy, które znałem, które były mi bliskie, dawały poczucie realizacji i przede wszystkim redefiniowały moją tożsamość: z „ćpuna” na „dawną wersję mnie”. Bardzo pomocne okazało się również wprowadzenie regularnego rytmu dobowego i stałych planów – od obowiązków typu praca czy nauka, po umówienie się sam ze sobą, że np. w piątki chodzę na 1,5 godziny na siłkę. Cokolwiek, byle rytmicznie i świadomie. To pomaga stabilnie wypełnić czas, zająć głowę i wrócić do bardziej naturalnego trybu życia – zamiast nieprzespanych nocy przez stimy czy dni zlewających się w bezkształtną masę pod wpływem depresantów.
Tworzenie systemów zapobiegawczych jest równie ważne co regulowanie trybu życia. Od usunięcia wszystkich kontaktów na Telegramie do plugów, przez odcięcie się od towarzystwa biorącego, po świadome unikanie triggerów głodów np. klubów, miejsc, gdzie się brało, znanych lokalizacji dilerki (np. swego czasu ulica na B w Warszawie). Każdego triggeruje coś innego, więc nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Kolejnym zabezpieczeniem może być unikanie posiadania pieniędzy – np. przelewanie ich do "sejfu", z którego nie da się ich wyjąć przez określony czas, albo pozbywanie się ich dość szybko, tak aby nie było za co kupić sortu.
Jeśli ma się wspierające otoczenie, warto utrzymywać regularny kontakt i korzystać z ich pomocy – np. w czasie intensywnych głodów, by ktoś z nami po prostu posiedział, aż przejdzie. Uzależnienie koniec końców prowadzi do swego rodzaju izolacji i warto próbować ją jakoś przełamać.
Zdrowe odżywianie, detoks i wspieranie nadszarpniętego organizmu również poprawiają samopoczucie i przyspieszają oczyszczenie z toksyn oraz powrót gospodarki hormonalnej do normy.
Podjęcie terapii (najlepiej z naciskiem na uzależnienia), albo przynajmniej uczestnictwo w grupach takich jak AN czy podobnych, to kolejny istotny element. Z AN-ami trzeba być ostrożnym – nie prowadzą ich zwykle wykwalifikowani psychologowie, a osoby trzeźwe, co daje inną perspektywę. Część mechanizmów pokazywanych na tych spotkaniach może być w ostatecznym rozrachunku szkodliwa – ale aspekt grupowego wsparcia bywa dla wielu pomocny. Do mnie akurat to nie przemawia.
Farmakologia psychiatryczna – czy to jako wsparcie przy detoksie, czy przy leczeniu towarzyszących problemów psychicznych – może być kolejnym filarem, na którym da się oprzeć trzeźwienie.
Uzależnienie to przeciwnik, który ma bardzo dobrze umocnioną pozycję w ludzkiej psychice. Dlatego trzeba atakować go z wielu frontów jednocześnie. Wymieniłem część rzeczy, które z mojego doświadczenia, obserwacji innych biorących i z researchu przynoszą efekty. Ale koniec końców – to zbyt osobista walka, żeby istniał uniwersalny przepis na wygraną.
Tak czy inaczej – jeśli naprawdę chcecie to gówno pokonać, WALCZCIE. Będą klęski i pamiętajcie, aby wtedy nie samobiczować się, nie wpadać w spiralę „jestem ścierwem” i nie poddawać wszystkiego. Trzeba się podnieść, wyciągnąć lekcję i kontynuować batalię.
Przez strukturę mam na myśli stworzenie kompletnej odskoczni od „życia uzależnionego” – czyli takiego, w którym większość działań podporządkowana jest dalszemu braniu (czy to krótkoterminowe wyjście do plugów po stuff, czy długoterminowe „ogarnięcie” roboty, żeby dotrwać do wypłaty i iść w balety). Kiedy wejdzie się w taki sposób funkcjonowania, przeprogramowanie się jest trudne, czasochłonne i wymaga iskry woli oraz nuty wyobraźni. Koniec końców wychodzenie z nałogu to czas odbudowy i generalnego remontu psychiki – a więc można i warto coś wtedy pozmieniać.
W moim przypadku był to powrót do zakurzonych przez branie pasji oraz do „korzeni” – rzeczy, które znałem, które były mi bliskie, dawały poczucie realizacji i przede wszystkim redefiniowały moją tożsamość: z „ćpuna” na „dawną wersję mnie”. Bardzo pomocne okazało się również wprowadzenie regularnego rytmu dobowego i stałych planów – od obowiązków typu praca czy nauka, po umówienie się sam ze sobą, że np. w piątki chodzę na 1,5 godziny na siłkę. Cokolwiek, byle rytmicznie i świadomie. To pomaga stabilnie wypełnić czas, zająć głowę i wrócić do bardziej naturalnego trybu życia – zamiast nieprzespanych nocy przez stimy czy dni zlewających się w bezkształtną masę pod wpływem depresantów.
Tworzenie systemów zapobiegawczych jest równie ważne co regulowanie trybu życia. Od usunięcia wszystkich kontaktów na Telegramie do plugów, przez odcięcie się od towarzystwa biorącego, po świadome unikanie triggerów głodów np. klubów, miejsc, gdzie się brało, znanych lokalizacji dilerki (np. swego czasu ulica na B w Warszawie). Każdego triggeruje coś innego, więc nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Kolejnym zabezpieczeniem może być unikanie posiadania pieniędzy – np. przelewanie ich do "sejfu", z którego nie da się ich wyjąć przez określony czas, albo pozbywanie się ich dość szybko, tak aby nie było za co kupić sortu.
Jeśli ma się wspierające otoczenie, warto utrzymywać regularny kontakt i korzystać z ich pomocy – np. w czasie intensywnych głodów, by ktoś z nami po prostu posiedział, aż przejdzie. Uzależnienie koniec końców prowadzi do swego rodzaju izolacji i warto próbować ją jakoś przełamać.
Zdrowe odżywianie, detoks i wspieranie nadszarpniętego organizmu również poprawiają samopoczucie i przyspieszają oczyszczenie z toksyn oraz powrót gospodarki hormonalnej do normy.
Podjęcie terapii (najlepiej z naciskiem na uzależnienia), albo przynajmniej uczestnictwo w grupach takich jak AN czy podobnych, to kolejny istotny element. Z AN-ami trzeba być ostrożnym – nie prowadzą ich zwykle wykwalifikowani psychologowie, a osoby trzeźwe, co daje inną perspektywę. Część mechanizmów pokazywanych na tych spotkaniach może być w ostatecznym rozrachunku szkodliwa – ale aspekt grupowego wsparcia bywa dla wielu pomocny. Do mnie akurat to nie przemawia.
Farmakologia psychiatryczna – czy to jako wsparcie przy detoksie, czy przy leczeniu towarzyszących problemów psychicznych – może być kolejnym filarem, na którym da się oprzeć trzeźwienie.
Uzależnienie to przeciwnik, który ma bardzo dobrze umocnioną pozycję w ludzkiej psychice. Dlatego trzeba atakować go z wielu frontów jednocześnie. Wymieniłem część rzeczy, które z mojego doświadczenia, obserwacji innych biorących i z researchu przynoszą efekty. Ale koniec końców – to zbyt osobista walka, żeby istniał uniwersalny przepis na wygraną.
Tak czy inaczej – jeśli naprawdę chcecie to gówno pokonać, WALCZCIE. Będą klęski i pamiętajcie, aby wtedy nie samobiczować się, nie wpadać w spiralę „jestem ścierwem” i nie poddawać wszystkiego. Trzeba się podnieść, wyciągnąć lekcję i kontynuować batalię.

