A więc tak, żeby się za bardzo nie rozpisywać  

Leciałem sobie na nepie jakoś 36h, około 5:30 wczoraj (tj. 17.06) zarzuciłem sobie 10mg zolpidemu żeby się uśpić bo trzeba było wstać o 10 i prowadzić   
Zamiast zasnąć (zerowa tolerka na jakiekolwiek benzo, używałem tylko kwetiapiny przez krótki okres czasu w małych dawkach). Jakoś po 15-20~ minutach przed oczami zaczęły mi latać takie paski, w środku jakby przezroczyste a po bokach złote, coś jak zajebiście długie confetti  

Dodatkowo dostałem halunów słuchowych, ciągle słyszałem jak ktoś wchodzi po schodach za drzwiami a kiedy w końcu zdecydowałem się sprawdzić czy faktycznie ktoś nie łazi - cisza, kurwa zero xD

Jak wyszedłem na fajkę żeby trochę na chłodzie postać i świeżego powietrza nabrać do płuc - instant po wyjściu nad głową latała mi jakby nić pajęczyny i cały czas miałem wrażenie że za chuja nie mogę się gówna pozbyć, specjalnie się nawet cofnąłem do chaty i spojrzałem w lustro dla pewności że faktycznie jakiś skurwysyn wszedł mi po nici na głowę jak do siebie ale nie było nic xD

Także no, finalnie snu udało mi się zaczerpnąć jakieś 1.5h także jest dobrze xD