(10.02.2024, 13:05)Kajabuza napisał(a): Zjeść coś jako wyzwanie można moim zdaniem, ale jedzenie regularnie najostrzejszych potraw to trochę niezrozumiałe - przecież tu zamiast smaku jedzenia czujesz tylko jebitne pieczenie przyprawione słonymi łzami 😅
Mój poziom ostrości: Pizza Pepperoni z sieci Marco Polo - idealna ostrość (i zajebiste placki ogólnie)
Po pierwsze zalew endorfin jest zdecydowanie warty bólu, łez i piekącej pupy. Poza tym to nie chodzi o to żeby całkowicie zabić smak potrawy, umiejętne przyprawienie jedzenia na ostro to prawdziwa sztuka. Po wyrobieniu sobie pewnej tolerancji na kapsaicynę niespodzianka - czujesz smaki i aromaty a nie tylko samo pieczenie. Nikt nie mówi że masz doić ostry sos prosto z butelki albo kirać gaz pieprzowy przez szmatę.