Dawno, dawno temu był sobie pewien fejkowy vendor. 
Fejkowy vendor miał w ofercie kiła substancji. To złote czasy hexenu i klefedronu. 
Fejkowy vendor rozsyłał sample do zamówień. No i pewnego słonecznego piątku do mych drzwi zapukała paczka. A w niej duszka klefedroniku i niewielki ssmpelek nowego klefedronu i tutaj cytuje: "nowy, lepszy batch hexenu. Ten hexen nie obciąża serca". 
Jak zapytałem vendora kto mu takie bzdury pociska to mówił, że dostawca ma ten hexen i on idzie dobrze, bo nie działa tak negatywnie na ludzi. 
Git. Na start sampel klefa. Cyk. I co ? I nic. oczekałem z godzinkę. I nic nie może niewielki zastrzyk euforii i lekka stymulacja.
Kij, wrzuciłem klefa. Jest spoko. Pisze vendorowi, że nowy klef - lipa. A to dziwne, bo inni testerzy chwalą. A to ch*j róbcie co chcecie. Napisali jeszcze do jednego z chłopaków. Ten odebrał pakę i potwierdził moje słowa. Udało się wrzucić substancje na gc-ms i wyszło, że to nie żaden klef a jakaś mieszanka w której przeważał jakiś analog etkatynonu. 
Sampel hexa też okazał się lipa. I p badaniu na gc-ms wyszedł tam jakiś chlorohexedron. Oczywiście znów okazało się, że tylko mnie i kolezce nie pasowało. 
Taki urok bycia testerem. Trzeba zachować jakieś większe odstępy. Na produktach nam znanych o konkretnym działaniu typu stimy ta przerwa to może być nawet tydzień ale przy euforykach... To z 3-4 tygodnie to minimum. 
A i od tamtej pory vendor zawsze mi proponował sample ale już nie testowałem. Wiem, że był pomysł, żeby się pokręcić po wydziałach chemii gdzie za drobną opłatą studenci mogli pomóc w identyfikacji substancji ale jak to się skończyło nie wiem.