Pamiętacie jak dosyć dawno temu latało coś w prochu jako 2cb-fly a później okazało się że to wcalenie była mucha? Był to jakiś inny psychodelik i do dziś nie wiem co to mogło być. Były spekulacje że to dragonfly ale nie te dawkowanie, mniejszao to. Najebany pomyliłem zipy bo było ich sporo wciągnąłem standardową ściechę ok 100mg myśląc że to prędkość chciałem otrzezwieć. Finalnie miałem wakacje w psychiatryku z czego pierwsze 4 dni w pasach. Nie rozumiałem ludzi i ich mowy a przed zajścierm oglądałem dokument jak Hitler wykorzystywał upośledzonychludzi do swoich eksperymentów. I to mi się wgrało jak zacząłem dostawać szczątkowe ilości świadomości i mojego ego. Było to w toszku, szpital obskurny niczym oświęcim i byłem święcie przekonany że zaraz zaczmą się jakieś eksperymenty a Uve nie dostanie za to renty. Nie życzę nikomu takiego hardcoru.