Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
Pamiętniczek Non Stop Lot - Kolega Pojebus
Dzisiaj, 00:46
Witam Szanownych Państwa.
Jako że ostatnio mam nastrój do przypominania sobie różnych szalonych akcji z mojego życia na diecie ketonowej, postanowiłem podzielić się nimi w formie raportów podróżniczych w oddzielnych tematach. Oczywiście, o ile się to przyjmie.
„Kolega Pojebus”
Miałem znajomego z osiedla: młody alkoholik (w moim wieku), wynajmujący z ciężarną dziewczyną mieszkanie na tym samym osiedlu co ja.
U Pojebusa i jego wybranki bardzo często wywiązywały się kłótnie, przez które to Pojebus zostawał eksmitowany z domu na noc lub wieczór.
To był właśnie jeden z takich wieczorów. Godzina około 23, ja w swoim mieszkaniu na parterze (to ważna informacja) kończyłem właśnie trzydobowy romans z klefem.
Konkretnie na tacce leżała ostatnia kreska, którą zamierzałem spożytkować w celach usprawnienia samogwałtu w gorącej wodzie w wannie.
Gorąca woda lała się już do wanny, telefon od Pojebusa dzwonił już około dziesięciu razy, ale nie zamierzałem odbierać - Niech myśli, że śpię, a ja spokojnie się strzepię i pójdę spać, zamiast w niekontrolowanych warunkach pić z nim wódkę i szukać zaczepki.
Wnet słyszę pukanie do drzwi.
Łazienkę miałem akurat przed drzwiami wejściowymi, więc patrzę przez judasza – Pojebus. No nie! Po chwili pukanie przechodzi w napierdalanie pięścią w drzwi i wykrzykiwanie mojej ksywki. Myślę sobie: „Nihuja, nie wpuszczę go. Może i jestem sknerą, ale nie podzielę się tą ostatnią krechą, bo waląc połowę, równie dobrze mógłbym to spuścić w kiblu”.
Na szczęście miałem w tamtych czasach bardzo miłego i uczynnego sąsiada. Dziadzia, około 80 lat, były wojskowy. Wynurzył się ze swojej nory i kazał Pojebusowi wypierdalać, bo ludzie chcą spać. Dobijanie się do drzwi ucichło. Myślę: „Wreszcie mam spokój”. Na wszelki wypadek pogasiłem jeszcze światła w całym domu, gdyby zaglądał z ulicy.
Teraz przechodzimy do najciekawszej części i wartości wiedzy, jaką jest świadomość, że mieszkałem na parterze, jak wspomniałem wyżej. Słyszę spod okna wykrzykiwania mojej ksywki przez Pojebusa - Nie reaguję. Słyszę rzucanie (chyba orzechami) w szybę, no kurwa, nie reaguję.
I dochodzimy do przepięknego finału i tego, czego uświadczyły moje uszy – rwanie moskitiery w oknie (ta siatka na komary). Kiedy uszy przekazały ten impuls do mojego przećpanego mózgu, pojawiła się w nim panika, bo przypomniałem sobie, że zostawiłem uchylone okno...
Słyszę, że ten popierdoleniec wskakuje na parapet, słyszę, jak grzebie przy oknie i słyszę, jak na podłogę spadają i tłuką się naczynia, które stały wtedy na blacie kuchennym. Co robić, kurwa? Ten gość jest niezrównoważony psychicznie, a jak pije, to wychodzi z niego istny demon. Krótko mówiąc, jeśli dowie się, że cały czas byłem w domu, to albo poderżnie mi gardło, albo odgryzie krtań. Muszę być sprytny jak lis…
Tackę z posypaną kreską wkładam za pralkę, czołgam się po cichu do salonu, biorę pustą samarę i telefon, wracam do łazienki, wysypuję resztki z samary na telefon, kładę się na podłodze w łazience, wyciągam fiuta na wierzch i czekam na najgorsze.
Pojebus dostał się do środka, słyszę jego kroki - szuka mnie. Słyszę, że stoi przede mną… Zapala światło, a ja leżę z zamkniętymi oczami udając kurwa nieprzytomnego, albo martwego niczym opos w obliczu śmierci.
Gość zaczyna szarpać mnie za ramię. „Ziomuś kurwa co jest z Tobą, odjebało Ci od ćpania, wstawaj”
Nawet nie wiecie, jak w sytuacji tak kurewskiego stresu dobrze wykorzystać swoje umiejętności aktorskie. Otwieram oczy i jak gdyby nigdy nic pytam „No co jest?”.
Gość nakreśla mi sytuację ze swojej perspektywy. A mnie wznosząc się na szczyt swoich zdolności socjotechnicznych, w końcu udaje się uświadomić mu, że to on włamał mi się do mieszkania w środku nocy i lepiej, żeby spierdalał, bo na bank ktoś zadzwonił po policję (na szczęście nikt nie zadzwonił).
Natręt w końcu opuścił moje mieszkanie, a ja na następny dzień mogłem przeżyć jedną z nieprzyjemniejszych zwał swojego życia, montując nową moskitierę i sprzątając kuchnię.
Rozwinąłbym się znacznie bardziej, ale nie wiem, czy lubicie taką tematykę, stylistykę, długość i stopień pojebania historii. Proszę o feedback. I have a lot more of this.
Jako że ostatnio mam nastrój do przypominania sobie różnych szalonych akcji z mojego życia na diecie ketonowej, postanowiłem podzielić się nimi w formie raportów podróżniczych w oddzielnych tematach. Oczywiście, o ile się to przyjmie.
„Kolega Pojebus”
Miałem znajomego z osiedla: młody alkoholik (w moim wieku), wynajmujący z ciężarną dziewczyną mieszkanie na tym samym osiedlu co ja.
U Pojebusa i jego wybranki bardzo często wywiązywały się kłótnie, przez które to Pojebus zostawał eksmitowany z domu na noc lub wieczór.
To był właśnie jeden z takich wieczorów. Godzina około 23, ja w swoim mieszkaniu na parterze (to ważna informacja) kończyłem właśnie trzydobowy romans z klefem.
Konkretnie na tacce leżała ostatnia kreska, którą zamierzałem spożytkować w celach usprawnienia samogwałtu w gorącej wodzie w wannie.
Gorąca woda lała się już do wanny, telefon od Pojebusa dzwonił już około dziesięciu razy, ale nie zamierzałem odbierać - Niech myśli, że śpię, a ja spokojnie się strzepię i pójdę spać, zamiast w niekontrolowanych warunkach pić z nim wódkę i szukać zaczepki.
Wnet słyszę pukanie do drzwi.
Łazienkę miałem akurat przed drzwiami wejściowymi, więc patrzę przez judasza – Pojebus. No nie! Po chwili pukanie przechodzi w napierdalanie pięścią w drzwi i wykrzykiwanie mojej ksywki. Myślę sobie: „Nihuja, nie wpuszczę go. Może i jestem sknerą, ale nie podzielę się tą ostatnią krechą, bo waląc połowę, równie dobrze mógłbym to spuścić w kiblu”.
Na szczęście miałem w tamtych czasach bardzo miłego i uczynnego sąsiada. Dziadzia, około 80 lat, były wojskowy. Wynurzył się ze swojej nory i kazał Pojebusowi wypierdalać, bo ludzie chcą spać. Dobijanie się do drzwi ucichło. Myślę: „Wreszcie mam spokój”. Na wszelki wypadek pogasiłem jeszcze światła w całym domu, gdyby zaglądał z ulicy.
Teraz przechodzimy do najciekawszej części i wartości wiedzy, jaką jest świadomość, że mieszkałem na parterze, jak wspomniałem wyżej. Słyszę spod okna wykrzykiwania mojej ksywki przez Pojebusa - Nie reaguję. Słyszę rzucanie (chyba orzechami) w szybę, no kurwa, nie reaguję.
I dochodzimy do przepięknego finału i tego, czego uświadczyły moje uszy – rwanie moskitiery w oknie (ta siatka na komary). Kiedy uszy przekazały ten impuls do mojego przećpanego mózgu, pojawiła się w nim panika, bo przypomniałem sobie, że zostawiłem uchylone okno...
Słyszę, że ten popierdoleniec wskakuje na parapet, słyszę, jak grzebie przy oknie i słyszę, jak na podłogę spadają i tłuką się naczynia, które stały wtedy na blacie kuchennym. Co robić, kurwa? Ten gość jest niezrównoważony psychicznie, a jak pije, to wychodzi z niego istny demon. Krótko mówiąc, jeśli dowie się, że cały czas byłem w domu, to albo poderżnie mi gardło, albo odgryzie krtań. Muszę być sprytny jak lis…
Tackę z posypaną kreską wkładam za pralkę, czołgam się po cichu do salonu, biorę pustą samarę i telefon, wracam do łazienki, wysypuję resztki z samary na telefon, kładę się na podłodze w łazience, wyciągam fiuta na wierzch i czekam na najgorsze.
Pojebus dostał się do środka, słyszę jego kroki - szuka mnie. Słyszę, że stoi przede mną… Zapala światło, a ja leżę z zamkniętymi oczami udając kurwa nieprzytomnego, albo martwego niczym opos w obliczu śmierci.
Gość zaczyna szarpać mnie za ramię. „Ziomuś kurwa co jest z Tobą, odjebało Ci od ćpania, wstawaj”
Nawet nie wiecie, jak w sytuacji tak kurewskiego stresu dobrze wykorzystać swoje umiejętności aktorskie. Otwieram oczy i jak gdyby nigdy nic pytam „No co jest?”.
Gość nakreśla mi sytuację ze swojej perspektywy. A mnie wznosząc się na szczyt swoich zdolności socjotechnicznych, w końcu udaje się uświadomić mu, że to on włamał mi się do mieszkania w środku nocy i lepiej, żeby spierdalał, bo na bank ktoś zadzwonił po policję (na szczęście nikt nie zadzwonił).
Natręt w końcu opuścił moje mieszkanie, a ja na następny dzień mogłem przeżyć jedną z nieprzyjemniejszych zwał swojego życia, montując nową moskitierę i sprzątając kuchnię.
Rozwinąłbym się znacznie bardziej, ale nie wiem, czy lubicie taką tematykę, stylistykę, długość i stopień pojebania historii. Proszę o feedback. I have a lot more of this.
Dzisiaj, 02:20
Ja pierniczę no nie mogę hahaha, już nie wiem który z was lepszy agent. To na pewno było na osiedlu a nie w wariatkowie? Pewnie ,że jak masz tego więcej to opowiadaj się pośmiejemy.
10 godzin(y) temu
(Dzisiaj, 00:46)M7G9O napisał(a): Witam Szanownych Państwa.
Jako że ostatnio mam nastrój do przypominania sobie różnych szalonych akcji z mojego życia na diecie ketonowej, postanowiłem podzielić się nimi w formie raportów podróżniczych w oddzielnych tematach. Oczywiście, o ile się to przyjmie.
„Kolega Pojebus”
Miałem znajomego z osiedla: młody alkoholik (w moim wieku), wynajmujący z ciężarną dziewczyną mieszkanie na tym samym osiedlu co ja.
U Pojebusa i jego wybranki bardzo często wywiązywały się kłótnie, przez które to Pojebus zostawał eksmitowany z domu na noc lub wieczór.
To był właśnie jeden z takich wieczorów. Godzina około 23, ja w swoim mieszkaniu na parterze (to ważna informacja) kończyłem właśnie trzydobowy romans z klefem.
Konkretnie na tacce leżała ostatnia kreska, którą zamierzałem spożytkować w celach usprawnienia samogwałtu w gorącej wodzie w wannie.
Gorąca woda lała się już do wanny, telefon od Pojebusa dzwonił już około dziesięciu razy, ale nie zamierzałem odbierać - Niech myśli, że śpię, a ja spokojnie się strzepię i pójdę spać, zamiast w niekontrolowanych warunkach pić z nim wódkę i szukać zaczepki.
Wnet słyszę pukanie do drzwi.
Łazienkę miałem akurat przed drzwiami wejściowymi, więc patrzę przez judasza – Pojebus. No nie! Po chwili pukanie przechodzi w napierdalanie pięścią w drzwi i wykrzykiwanie mojej ksywki. Myślę sobie: „Nihuja, nie wpuszczę go. Może i jestem sknerą, ale nie podzielę się tą ostatnią krechą, bo waląc połowę, równie dobrze mógłbym to spuścić w kiblu”.
Na szczęście miałem w tamtych czasach bardzo miłego i uczynnego sąsiada. Dziadzia, około 80 lat, były wojskowy. Wynurzył się ze swojej nory i kazał Pojebusowi wypierdalać, bo ludzie chcą spać. Dobijanie się do drzwi ucichło. Myślę: „Wreszcie mam spokój”. Na wszelki wypadek pogasiłem jeszcze światła w całym domu, gdyby zaglądał z ulicy.
Teraz przechodzimy do najciekawszej części i wartości wiedzy, jaką jest świadomość, że mieszkałem na parterze, jak wspomniałem wyżej. Słyszę spod okna wykrzykiwania mojej ksywki przez Pojebusa - Nie reaguję. Słyszę rzucanie (chyba orzechami) w szybę, no kurwa, nie reaguję.
I dochodzimy do przepięknego finału i tego, czego uświadczyły moje uszy – rwanie moskitiery w oknie (ta siatka na komary). Kiedy uszy przekazały ten impuls do mojego przećpanego mózgu, pojawiła się w nim panika, bo przypomniałem sobie, że zostawiłem uchylone okno...
Słyszę, że ten popierdoleniec wskakuje na parapet, słyszę, jak grzebie przy oknie i słyszę, jak na podłogę spadają i tłuką się naczynia, które stały wtedy na blacie kuchennym. Co robić, kurwa? Ten gość jest niezrównoważony psychicznie, a jak pije, to wychodzi z niego istny demon. Krótko mówiąc, jeśli dowie się, że cały czas byłem w domu, to albo poderżnie mi gardło, albo odgryzie krtań. Muszę być sprytny jak lis…
Tackę z posypaną kreską wkładam za pralkę, czołgam się po cichu do salonu, biorę pustą samarę i telefon, wracam do łazienki, wysypuję resztki z samary na telefon, kładę się na podłodze w łazience, wyciągam fiuta na wierzch i czekam na najgorsze.
Pojebus dostał się do środka, słyszę jego kroki - szuka mnie. Słyszę, że stoi przede mną… Zapala światło, a ja leżę z zamkniętymi oczami udając kurwa nieprzytomnego, albo martwego niczym opos w obliczu śmierci.
Gość zaczyna szarpać mnie za ramię. „Ziomuś kurwa co jest z Tobą, odjebało Ci od ćpania, wstawaj”
Nawet nie wiecie, jak w sytuacji tak kurewskiego stresu dobrze wykorzystać swoje umiejętności aktorskie. Otwieram oczy i jak gdyby nigdy nic pytam „No co jest?”.
Gość nakreśla mi sytuację ze swojej perspektywy. A mnie wznosząc się na szczyt swoich zdolności socjotechnicznych, w końcu udaje się uświadomić mu, że to on włamał mi się do mieszkania w środku nocy i lepiej, żeby spierdalał, bo na bank ktoś zadzwonił po policję (na szczęście nikt nie zadzwonił).
Natręt w końcu opuścił moje mieszkanie, a ja na następny dzień mogłem przeżyć jedną z nieprzyjemniejszych zwał swojego życia, montując nową moskitierę i sprzątając kuchnię.
Rozwinąłbym się znacznie bardziej, ale nie wiem, czy lubicie taką tematykę, stylistykę, długość i stopień pojebania historii. Proszę o feedback. I have a lot more of this.
To mnie skłamałeś??? Ja myślałem, że od ćpania Ci odbiło!!! Ty się jeszcze nie podzieliles ... Ale jesteś ziomuś.
4 godzin(y) temu
Pany, jeśli za żebranie jest warn, to proszę mnie ukarać, a posypię głowę popiołem.
Ale nie ukrywam, że dążę do tych 40 plusików, bo później to już z górki.
Wezmę się za skrobanie Non Stop Lota II kiedy najdzie mnie wena, coby się za szybko nie wypalić.
Zaspoileruję tylko, że do "Choroszczy" zostałem doprowadzony w asyście pogotowia i policji, a moja była zacierała rączki.
Ale nie ukrywam, że dążę do tych 40 plusików, bo później to już z górki.
Wezmę się za skrobanie Non Stop Lota II kiedy najdzie mnie wena, coby się za szybko nie wypalić.
Zaspoileruję tylko, że do "Choroszczy" zostałem doprowadzony w asyście pogotowia i policji, a moja była zacierała rączki.
12 minut(y) temu
Firana Widzę, że nie jestem sam.
W najbliższym czasie podzielę się historią, ale to naprawdę pojebana i zawiła sprawa na bardzo długi tekst.
Swoją drogą, pierwszorazowy pobyt w takim miejscu dla osoby, która nigdy nie miała z tym styczności to przeokropna trauma. Szczególnie na obserwacji.
Tysiąc raz milej wspominam 48 godzin na dołku niż 3 dni na obserwacji w psychiatryku.
W najbliższym czasie podzielę się historią, ale to naprawdę pojebana i zawiła sprawa na bardzo długi tekst.
Swoją drogą, pierwszorazowy pobyt w takim miejscu dla osoby, która nigdy nie miała z tym styczności to przeokropna trauma. Szczególnie na obserwacji.
Tysiąc raz milej wspominam 48 godzin na dołku niż 3 dni na obserwacji w psychiatryku.
Jestem dniem, w którym sam zrozumiesz jak smakuje zdrada
Jestem ciszą, która słucha, gdy sam zaczynasz kłamać
Jestem ciszą, która słucha, gdy sam zaczynasz kłamać