Forum TOR
Już teraz zapraszamy na nasze forum w sieci TOR.dopal67vkvim2qxc52cgp3zlmgzz5zac6ikpz536ehu7b2jed33ppryd.onion
Kopiuj adres
MONAR TRIP by Kaja Buza
Więc jakby ktoś był ciekawy jak wyglądało leczenie w monarze krótki trip raport.
.
Na początku przyjęcie. Zebrali się wszyscy pacjenci, terapeuci w sali od "społeczności".
.
Społeczność - tak nazywano zebranie całego ośrodka w celu omówienia różnych spraw o stałych ustalonych godzinach, ale także w nagłych przypadkach. Wisiał dzwon przy wejściu i w każdej chwili, każdy pacjent czy terapeuta mógł zadzwonić w nagłych przypadkach. Wówczas każdy przerywał swoje zajęcie i miał obowiązek stawić się na "społeczności".
.
Przyjęcie wiadomo. Przedstawiamy się, mówimy z czym był problem itd.
.
Stajemy się NOWICJUSZEM. Przez pierwszy miesiąc nie możemy pić kawy, mamy ograniczone lekko prawa względem starszych pacjentów, a ubieramy jedynie "szmaty". Nie można swoich ciuchów.
.
Szmaty - ciuchy robocze, typowe zazwyczaj niebieskie jak robotnicy na budowie i w tym trzeba było chodzić ubranym.
.
Każdy nowicjusz dostawał przydzielonego w głosowaniu opiekuna i na społecznościach siedział przed nim na glebie. Opiekun wprowadzał nowego w życie ośrodka, zasady itp.
.
Jedne z głównych zasad:
-ZERO chodźby nawiązań do dragów, wspominania o nich itd.
-Zero przekleństw.
-Zakaz palenia na czczo rano.
-Żadnych układów i przymykania oka dla łamiących zasady.
.
Dzień. Pobudka o 6. Od razu kilometr biegu w lesie. Po powrocie śniadanie, a po śniadaniu "odprawa" na której osoba z funkcją Kierownika Pracy wyznaczała kto, co będzie tego dnia robił. Jedni rąbali drzewo pod wiatą. Drudzy mieli przydzielonego "ciecia" to znaczy tym drewnem palili w kilku piecach, żeby było ogrzewanie, ciepła woda itd. Jeszcze inni dostawali "zmianę" czyli dzień na kuchni gdzie musieli dla kilkudziesięciu osób zrobić trzy posiłki rozpisane przez osobę z funkcją Szefa kuchni. Kolejni znowu sprzątanie niemałego domu od piwnicy aż po strych. I tak codziennie ktoś dostawał jakąś "fuchę".
.
Praca trwała od 7 do 15 (i nie było mowy o ściemnianiu, liczyła się uczciwość i sumienność. Nic ponad ludzkie siły, ale bez opierdzielania się).
.
Po pracy obiad na stołówce, chwila na kawę i ROZLICZENIE.
.
Rozliczenie to znaczy każdy musiał uczciwie pucować się z przewinień czy zaniedbania czegoś. Każdy członek społeczności, jeśli dana osoba coś zrobiła, a zapomniała lub chciała ukryć to miał obowiązek, jeśli to widział "uprzejmie donieść" w imię uczciwości. Bo też tak myślę, że UCZCIWOŚĆ była chyba fundamentem całego leczenia.
.
A dlaczego ktoś miałby chcieć coś ukryć na rozliczeniu? A no dlatego, że po spowiedzi, padały z ust innych osób propozycje DOCIĄŻENIA a następnie głosowano za jedną. Np. 3x1 - oprócz kilometra rano wstanie wcześniej i bieg 3 kilometry dodatkowe, zmyjka po obiedzie i różne dodatkowe "zajęcia" wykraczające poza obowiązki każdego. Najgorsze dociążenie jakie podczas mojej terapii padło, to za granie w kasynie na przepustce miesiąc pracy (lub do odwołania, nie pamiętam teraz) od bodajże siodmej do samego wieczora z przerwami jedynie na posiłki. I te osoby sumiennie pracowały całymi dniami. Reszta sobie w siatkówkę grała w wolnym czasie itd a one pracowały. Były też lekkie "DOCIĄŻENIA" za jakieś drobiazgi. Wiadomo. Tam się nikt nie znęcał nad drugim, chodziło tylko o karę za nieprzestrzeganie zasad i wpojenie "ćpunowi" poczucia obowiązku życia w uczciwości wobec siebie i innych.
.
I tak się toczyło życie. Późnej z nowicjusza stawało się prawowitym członkiem społeczności. Z czasem każdy dostawał stopniowo na jakiś czas funkcje. Szef kuchni (co ciekawe szefowie zazwyczaj dwóch kuchni nie mieli w obowiązkach tylko wymyślać co ma ktoś ugotować, ale ogarnąć czego ile jest, rozplanować, wiedzieć co kiedy trzeba zamówić itd, także każda funkcja to nie był tylko tytuł i proste robótki), prezes, kierownik pracy, gospodarz itd itp.
.
Aż po dwunastu miesiącach, czasami krócej (ja jako wzorowy ćpun hyhy wyszedłem po 11 najak! 😎) zostawaliśmy Absolwentami. Przed wyjściem musieliśmy mieć plan co dalej z naszym życiem i przedstawić go społeczności, która często wyrażała swoje zdanie, podpowiadała coś a nierzadko potępiała jakiś element PLANU i pacjent go zmieniał ostatecznie.
.
Co jeszcze utkwiło mi w pamięci, to przepustki do domu. Pierwszych kilka z opiekunem na dzień czy dwa. NAJGORSZE, że musieliśmy "zlewać zagrożenia". Zagrożenia to osoby z którymi ćpaliśmy itp. Wyobraźcie sobie i to autentyk, że szedłem ulicą z opiekunem i stał Gość z którym jeszcze przed leczeniem ćpałem jak gdyby nigdy nic, a nagle muszę Go zignorować, zlać no zachować się jakbym nim wręcz wzgardził, a przynajmniej tak to mógł odebrać, bo krzyczał "siema" a moim obowiązkiem było to olać i iść dalej. (Pominę fakt, że to był Człowiek po wyrokach za poważne sprawy do którego czułem ogromny respekt i fakt, że za takie zachowanie po prostu mnie nie uwalił na piz*ę wtedy to anioł stróż chyba czuwał XD Późnej poruszałem tę kwestię na społecznościach, że to jest poniekąd zagrożenie dla pacjenta i opiekuna takie zlewanie ziombli i, że można przecież normalnie przywitać się i przedstawić sprawę tak czy siak i każdy zrozumie kto kolegą itd itp, wiadomo wprowadzałem swoje REWOLUCJE pomysły i sugestie także w MONARZE 😄😄😄)
.
Oprócz obowiązków były też warsztaty na których można było rozwijać sobie zajawkę typu rapowanie, break dance, grafitti itd. Przyjeżdżało sporo znanych osób z branży, których ksyw nie podam ze względu na rodo, ale na pewno większość z Was zna danych artystów. 😄
.
Co na koniec mogę dodać, że w chuj się przywiązałem do tego miejsca. Po wyjściu, mimo braku obowiązku bardzo długi czas jeździłem na weekendy tam, bo czułem się tam jak w domu. Jednak prawie rok mieszkania tam, wspólnego dbania o ten dom itd zrobił swoje. Mimo, że nie było lekko wcale tak z życia ćpuna wkręcić się w normalne codzienne życie. 😊
.
Napisałabym, że POLECAM, ale to nie ośrodek wypoczynkowy w Pasikurowicach, tylko kwestia poważnej decyzji o leczeniu. 😎
.